Logo Przewdonik Katolicki

Kościół i hieny

Krzysztof Bronk
Papież Franciszek / fot. PAP

"Jeśli to prawda, to wstyd i hańba. Trzeba to zmienić” – tak na skandale opisane w wydanych w ubiegłym tygodniu książkach o finansowych nieprawidłowościach w Watykanie zareagował sekretarz generalny episkopatu Włoch, abp Nunzio Gallantino.

"Jeśli to prawda, to wstyd i hańba. Trzeba to zmienić” – tak na skandale opisane w wydanych w ubiegłym tygodniu książkach o finansowych nieprawidłowościach w Watykanie zareagował sekretarz generalny episkopatu Włoch, abp Nunzio Gallantino.
Dyrektor włoskiego Radia Maryja nie potrafił poskromić gniewu na tych, którzy byli przyczyną wycieku zastrzeżonych dokumentów. „Tym, którzy sprzedali te dokumenty i tym, którzy je kupili, przypomnę tylko, co zrobił Judasz, kiedy dokończył swą robotę. Szukał drzewa, by się powiesić” – mówił wyraźnie rozgoryczony ks. Livio Fanzaga. „Nie dziennikarze, lecz łajdacy, którzy gnoją innych dla pieniędzy, aby sami mogli mieszkać w 500-metrowych apartamentach” – mówił o autorach książek nestor włoskiego dziennikarstwa Giuliano Ferrara.
Mamy za sobą tydzień gniewu. Gdyby żył Dante, w ubiegłym tygodniu dopisałby zapewne kolejny rozdział Boskiej Komedii. Po ciemnej stronie wylądowaliby zarówno zdrajcy, jak i autorzy watykańskich skandali oraz ci, którzy na nie przyzwalają. Wszyscy bowiem, jak hieny żerują na Kościele. A Kościół na miesiąc przed rozpoczęciem Roku Miłosierdzia, okazał swe niemiłosierne oblicze. Zdrowa część Kościoła, jego zdecydowana większość, chce ukrócenia nadużyć - mówił cytowany już abp Galantino z włoskiego episkopatu.
Do tego faktu nawiązał też papież Franciszek, kiedy w niedzielę na Anioł Pański postanowił publicznie odnieść się do skandalu. Zapewnił, że będzie kontynuował reformę watykańskich finansów, wiedząc, że może w tym liczyć na poparcie całego Kościoła. Słowa Ojca Świętego spotkały się z żywym odzewem na placu św. Piotra. Ludzie mają tego dosyć. Porządkowanie Watykanu trwa już przecież kilka, jeśli nie kilkadziesiąt lat. W tym przecież celu już Jan Paweł II ściągnął do Watykanu rodaka z USA – kard. Szokę, a także powołał międzynarodową Radę Kardynałów. Benedykt XVI posłużył się specjalistami z Szwajcarii i Niemiec, wprowadził mechanizmy dostosowujące Watykan do międzynarodowych standardów bezpieczeństwa i transparencji. A kiedy już po ustąpieniu po raz pierwszy spotkał się z nowym papieżem, obok dobrego słowa przekazał mu wielką skrzynię poufnych dokumentów, czyli raport sporządzony przez powołaną przez niego kardynalską komisję śledczą.
Teraz pod koniec trzeciego roku pontyfikatu papieża Franciszka do wiadomości publicznej przedostają się wiadomości, po części prawdziwe i udokumentowane, po części naciągane i fałszywe, o nieprawidłowościach, które przetrzymały wszystkie dotychczasowe reformy. Co gorsza, wykradają je członkowie, w tym sekretarz, ośmioosobowej komisji, której Franciszek na początku pontyfikatu powierzył audyt całych watykańskich finansów. Nie zawahają się nawet potajemnie nagrywać papieża. Co ich do tego skłoniło? Pieniądze, spisek, tajne służby, a może po prostu zranione ambicje prałata, który nie awansował, nie został sekretarzem watykańskiego Sekretariatu ds. Ekonomii.

Papież uspokaja
Ten przeciągający się w nieskończoność i pozornie bezskuteczny proces oczyszczenia budzi zrozumiały gniew i rozgoryczenie w Kościele. Słowa papieża brzmią jednak uspokajająco. W niedzielę na Anioł Pański Franciszek zapewnił, że wie o zaniepokojeniu tą sytuacją. Potępił kradzież dokumentów oraz przypomniał, że wszystkie te informacje zostały zebrane, bo to on wystąpił o przeprowadzenie dochodzenia. „Ja i moi współpracownicy dobrze znamy te dokumenty – kontynuował Ojciec Święty – Podjęte zostały odpowiednie środki zaradcze. Przynoszą już owoce. Niektóre z nich można zobaczyć. Ale chcę was również zapewnić – dodał papież – że to smutne wydarzenie nie odwiedzie mnie na pewno od reformy, którą kontynuujemy wraz z moimi współpracownikami, przy wsparciu was wszystkich”. Franciszek podkreślił, że liczy na to poparcie, bo Kościół odnawia się nieustannie dzięki modlitwie i codziennej świętości każdego z ochrzczonych. Na zakończenie poprosiło o  modlitwę za siebie i za Kościół, po czym zaapelował: „Nie dajcie się zatrwożyć, lecz idźcie naprzód z ufnością i w pokoju”.
Kościół bardzo potrzebował takiego jasnego słowa, potwierdzenia, że papież panuje nad sytuacją i jest zdeterminowany, by dociągnąć reformę finansów do końca. Takie sygnały były już zresztą wysyłane od samego początku kryzysu, od kiedy wyszło na jaw, że w sobotę i niedzielę (31 października i 1 listopada) ujęto sprawców wycieku: ks. prałata Lucia Angela Vallejo Baldę oraz świecką specjalistkę od public relations Francescę Chaouqui. „Papież jest niewątpliwie zasmucony, ale i zdecydowany spokojnie iść naprzód. Sam mi to powiedział” – ujawnił abp Angelo Becciu, substytut watykańskiego sekretarza stanu. Inny anonimowy, ale cytowany przez wiarygodne źródło, bliski współpracownik papieża, przyznał, że reagował on również na ujawnione w książkach skandale, zapewniając, że wszystko się zmieni. 

Papież chce reformy
Do skandali Ojciec Święty odnosił się również nie wprost przy innych okazjach. Odpowiadając na pytania holenderskiego czasopisma bezdomnych, Franciszek obszernie mówił o majątku Watykanu, ujmując całą sprawę bardzo pozytywnie, jakby to był niemalże rozwiązany już problem. Papież zauważył, że Kościół dysponuje różnego rodzaju majątkiem. Należą do niego na przykład skarby, których nie może sprzedać, bo są one własnością całej ludzkości, jak na przykład Pieta Michała Anioła. Ale posiada też nieruchomości, którymi, jak zapewnił, gospodarzy się w taki sposób, aby z uzyskanych w ten sposób środków można było finansować działalność instytucji Stolicy Apostolskiej oraz pomoc dla ubogich. Tytułem przykładu powiedział, że dzień wcześniej osobiście polecił wysłać z Watykanu do Konga 50 tys. euro na budowę nowych szkół. Rozmawiając z holenderskimi bezdomnymi, Franciszek jednak przyznał, że Kościół nie może jedynie o ubóstwie mówić, ale musi też dać świadectwo życia ubogiego. „Nie można mówić o ubóstwie, a potem żyć jak faraon „– dodał Ojciec Święty.
Echa skandali znajdziemy również w piątkowej homilii papieża, w której mówił on o kościelnych aferzystach. „Również w Kościele są tacy, którzy zamiast służyć, myśleć o innych, kłaść fundamenty, posługują się Kościołem. To karierowicze, ludzie przywiązani do pieniędzy. A iluż widzieliśmy takich kapłanów, biskupów! Czyż to nie smutne?” – pytał Franciszek. 

Teoria spiskowa
Przez cały tydzień powracało też pytanie o drugie dno kradzieży i publikacji dokumentów. Anonimowy współpracownik papieża zapewnia, że Ojciec Święty nie wierzy w żaden spisek i widzi w tym po prostu zwykły akt zdrady. Innego zdania są natomiast niektórzy watykańscy hierarchowie. Bp Marcello Semeraro, sekretarz Rady Kardynałów, jest przekonany, że cała ta akcja była przygotowana, a jej celem jest zablokowanie papieskich reform. Podobnego zdania jest również kard. Francesco Coccopalmerio, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Tekstów Prawnych. Jego zdaniem za tą aferą ktoś na pewno stoi, i to niekoniecznie w Watykanie. Szukając winnych, przypomina on, że ekologiczną encykliką Franciszek naraził się potężnym interesom. Kard. Coccopalmerio niedwuznacznie też sugeruje, że za wyciekiem mogą stać środowiska kościelne, które nie są zadowolone z papieskiego otwarcia w kwestiach duszpasterskich i dały temu wyraz na ostatnim synodzie. Trzeba przyznać, że ta ostatnia sugestia brzmi już całkiem niebezpiecznie. Bo choć nie istnieją ku temu żadne podstawy, to jednak tworzy się atmosferę nagonki na jeden z nurtów synodalnej debaty.
Zastanawiające jest również to, że opublikowane w czwartek książki w bardzo złym świetle stawiają kard. George’a Pella. Na synodzie był on mocnym głosem w obronie rodziny, a na co dzień jest prefektem Sekretariatu ds. Ekonomii. To właśnie jemu powierzył papież misję porządkowania watykańskich finansów. Teraz dziennikarze, którzy opublikowali wykradzione materiały, zarzucają mu rozrzutność. Przedstawiają nawet wyliczenia, z których wynika, że w pierwszym roku działania swej dykasterii, wydała ona w ciągu dziewięciu miesięcy pół miliona euro. Okazało się, że zarzuty te są jednak fałszywe lub naciągane. Na przykład 2,5 tys. euro, które kard. Pell, miał wydać na krawca, w rzeczywistości były przeznaczone na wyposażenie kaplicy nowego urzędu. A półmilionowy budżet, ustalony w tej zawyżonej wysokości ze względu na organizację nowej dykasterii, nie został w pełni wyczerpany.

         

 

          

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki