Ma 74 lata i irlandzkie korzenie. Przez 21 lat był strażakiem w Providence w stanie Rhode Island, potem, przez 30 lat, biznesmenem, ale nie praca zawodowa jest dla niego najważniejsza. Podkreśla, że jest przede wszystkim mężem, ojcem trójki dzieci i dziadkiem trzynaściorga wnucząt. Można by powiedzieć: prawdziwy mężczyzna. Jednak Donald Turbitt przyznaje, że zaczął żyć pełnią życia, dopiero kiedy się nawrócił i zaufał Jezusowi. Zaczął nowy etap w życiu: dzielenie się z ludźmi dobrą nowiną o Jezusie Chrystusie. Zaczął ewangelizować. Dziś współtworzy „Renewal Ministry” – Katolicką Koordynację Odnowy Charyzmatycznej w Stanach Zjednoczonych, jest przedstawicielem „Promise Keepers” (Wierni przyrzeczeniu małżeńskiemu), jednego z największych na świecie stowarzyszeń propagujących chrześcijańskie wartości wśród mężczyzn, oraz założycielem i współprzewodniczącym międzynarodowego ruchu „Mężczyźni św. Józefa”, która coraz prężniej rozwija się na świecie.
Wyzwanie dla 71-latka
Jest 1969 r. Donald Turbitt przeżywa swoje nawrócenie związane z uzdrowieniem jego żony Pat ze stwardnienia rozsianego, a rok później ma mocne doświadczenie działania Ducha Świętego, które zmienia go do tego stopnia, że całe swoje życie chce poświęcić Bogu. Wraz z żoną w swojej parafii Świętego Antoniego w North Providence rozpoczynają spotkania modlitewne, by w 1979 r. zainicjować budowanie wspólnoty przymierza „God’s Love”, gromadząc setki osób na spotkaniach. Prowadził misje i konferencje dla rodzin, kobiet i mężczyzn w całej Nowej Anglii, Europie Wschodniej, Afryce, ostatnio także w Wietnamie i na Syberii. To właśnie mężczyznom poświęca najwięcej czasu, podróżując po świecie i prowadząc dla nich rekolekcje i spotkania.
− Trzy lata temu, a miałem wtedy 71 lat, kard. Stanisław Dziwisz poprosił mnie, bym rozpropagował na świecie ruch „Mężczyzn św. Józefa”. Odczytałem tę prośbę jako wyzwanie. Powiedziałem OK. I choć jestem coraz starszy, nie poddaję się, nie chcę stanąć w miejscu, tylko dalej się rozwijać − mówił podczas niedawnego spotkania w kościele pw. Chrystusa Sługi w Poznaniu. Od tego czasu sieć międzynarodowej posługi dla mężczyzn oplotła 12 krajów na świecie, m.in. USA, Irlandię, Białoruś, a nawet Australię i Papuę-Nową Gwineę.
Kim są „Mężczyźni św. Józefa”? To − zgodnie z nazwą ruchu − mężczyźni, dla których wzorem jest opiekun Świętej Rodziny. Katolicy. Mężowie i nieżonaci, ojcowie i synowie. Studenci i emeryci. Spotykają się co dwa tygodnie, by wspólnie dyskutować na tematy wiary i modlić się. Krok po kroku na nowo odkrywają miejsce mężczyzny w rodzinie, Kościele i społeczeństwie, a siłę do codziennego życia czerpią z osobistej relacji z Chrystusem. Chcą pokazywać innym, że wiara może pomagać w codziennym życiu, zresztą o tym często podczas spotkań mówi Turbitt.
Nie zatrzymuj się w połowie drogi
Don mówi konkretnie do mężczyzn. Przypomina, do czego stworzył ich Bóg. Daje wiarygodny przykład swoim życiem. − 70 proc. w kościele stanowią kobiety, a tylko 30 proc. mężczyźni. Musimy desperacko ewangelizować mężczyzn, żeby oni ewangelizowali swoje rodziny – przekonywał. Co jest kluczem do sukcesu?
− Wielu chrześcijan zadowala się przeciętnością, porzucili swoje pragnienia, poddali się, a ja wierzę, że Bóg zasiał w każdym z nas ziarna wielkości dziecka Bożego. Każdy z nas ma jakieś marzenia, które chciałby spełnić w swoim życiu, chciałby coś zmienić, ulepszyć. Bywa jednak, że okoliczności są niesprzyjające, a trudności, które napotykamy − zamiast motywować nas do działania − demobilizują nas − tłumaczył założyciel stowarzyszenia.
Przestrzegał przed wybieraniem małości, bylejakości i minimalizmu, chociaż − jako chrześcijanie − powołani jesteśmy do wielkich rzeczy. − Oszukujemy samych siebie, mówiąc że jest dobrze, np. że praca, którą wykonuję, zadowala mnie, chociaż w rzeczywistości jej nie lubię. Często nie chcemy uczynić kroku naprzód, wolimy pozostać w miejscu, które znamy, zamiast podążać za czymś nowym i lepszym − zauważył ewangelizator. Turbitt zwracał uwagę, że wielu chrześcijan straciło entuzjazm życia, porzuciło młodzieńcze pragnienia. − Tymczasem chodzi o to, byśmy na nowo odnaleźli w sobie gorliwość, zapał i pasję życia chrześcijańskiego. Trzeba tylko uwierzyć, że to, co Bóg przygotował dla ciebie, jest jeszcze przed Tobą − mówił Turbitt. Ewangelizator sięgał po konkretne przykłady, przekonując, że Bóg chce, by człowiek dzielił z Nim życie w obfitości, by miał szczęśliwe małżeństwo, pracę, która daje satysfakcję. – Jego pragnieniem jest, byś się rozwijał i podążał coraz dalej i wyżej, a nie spoczął na laurach. Jeśli katolik jest sportowcem, powinien być najlepszy w swojej dyscyplinie, powinien bić rekordy, jeśli jesteś mamą czy tatą, powinieneś najlepiej jak umiesz wypełniać te funkcję wobec swoich dzieci – tłumaczył.
− Nie zatrzymuj się w połowie drogi, nie zniechęcaj się przeciwnościami, nie rezygnuj, dopóki nie odkryjesz w sobie pełni, którą Bóg w Tobie zasiał, dopóki nie zrealizujesz wszystkich celów, które przed Tobą postawił − apelował.
***
Donald Turbitt od 21 lat odwiedza Polskę z posługą misyjną. − Spośród wszystkich krajów w Europie Kościół katolicki w waszym kraju jest najsilniejszy. Powinniście być szczęśliwi z tego powodu, ale wiele jest jeszcze do zrobienia − mówił założyciel stowarzyszenia „Mężczyźni św. Józefa”. − Tylko około 40 proc. katolików co niedzielę chodzi na Mszę św. 60 proc. opuszcza niedzielną Eucharystię, popełniając grzech ciężki. Tak nie powinno być. Naszym zadaniem jest przyprowadzanie ludzi do Boga − przekonywał. I to jest nasz główny cel.