Logo Przewdonik Katolicki

Wygrała muzyka

Natalia Budzyńska
Seong-Jin Cho z Korei / fot. PAP

Po niemal trzech tygodniach wypełnionych muzyką Chopina, jury wyłoniło tego najlepszego. Seong-Jin Cho z Korei Południowej marzył o występie na konkursie odkąd usłyszał Rafała Blechacza. Jak zwykle nie obyło się bez kontrowersji.

Słuchanie muzyki, a potem komentatorów zaproszonych przez TVP Kultura oraz II Program Polskiego Radia to ogromna przygoda, której nie oparły się miliony Polaków. To wspaniale, bo to chyba jedyny taki przypadek, kiedy tyle osób żywo interesuje się kulturą. Bohaterami byli młodzi pianiści i tak, jak wyłonienie tych, którzy przeszli do II etapu wydawało się względnie łatwe, to później było już znacznie trudniej. Królowali Azjaci. Ale nawet wśród nich można wysłuchać różnice, a uwagę na to zwróciła prof. Elżbieta Tarnawska, finalistka konkursu z 1975 r. Według niej Koreańczycy są mniej formalni od Japończyków, a dzięki temu bardziej szczerzy i emocjonalni.
Pianiści z Azji po raz pierwszy pojawili się na Konkursie Chopinowskim w 1937 r.: dwie Japonki w pięknych kimonach zachwyciły publiczność. Kult Chopina w Azji wydaje nam się już czymś zupełnie naturalnym, ale sam Chopin byłby pewnie zupełnie zaskoczony. Jak to możliwe, że tak polska muzyka może być zrozumiana i tak cudownie wykonana przez pianistów z zupełnie innego kręgu kulturowego? Tymczasem tegoroczny konkurs znów pokazał, że to możliwe: wśród finalistów aż połowa pianistów miała azjatyckie pochodzenie, natomiast zupełnie zabrakło wykonawców z zachodniej Europy.
 
Ekstrawagancja i tradycja
Największe kontrowersje wzbudził Łotysz  Georgijs Osokins i to chyba jemu i jego interpretacjom najwięcej czasu poświęcano w komentarzach. Z jednej strony mógł się podobać publiczności przez brawurowe wykonania i lekko gwiazdorskie zachowania przy pianinie oraz ekstrawagancką tajemniczość po występach. Z drugiej strony, mimo że jego muzyka była najmniej chopinowska to dostał się aż do finału, co znaczy, że wśród jurorów były osoby przychylne dla eksperymentów z oryginalnym tekstem. Osokins wzbudzał dyskusje – i dobrze – nad problemem wierności chopinowskim zapisom i tradycji grania. Łotysz zagrał Chopina jakby „jazzowo” (niektórzy używali słowa „kiczowato”), co jednych oburzyło, innych oczarowało wolnością i nowością. Z pewnością osobowość Osokinsa ubarwiła konkurs, z którego wyjechał jednak bez nagrody – jak zresztą mówił w wywiadach, nie zależało mu na niej i rzeczywiście nie pojawił się na ogłoszeniu wyników.
Innym ulubieńcem publiczności był szesnastolatek Tony Yang z Kanady – właśnie ze względu na młody wiek. Trzymaliśmy też kciuki oczywiście za Polaka Szymona Nehringa, który dziwnym trafem otrzymał wyróżnienie, choć zdaniem większości komentatorów zaprezentował się znacznie lepiej niż nagrodzony Rosjanin Dmitrij Shishkin. Doceniła to publiczność – w internetowym głosowaniu otrzymał największą liczbę głosów. Młody polski pianista ma przed sobą wspaniałą przyszłość, gra bardzo dojrzale. Prawdziwą gwiazdą była Kate Liu ze Stanów Zjednoczonych, piękna i naturalna, skromna i niezwykle sympatyczna dziewczyna, która grała wprost cudownie. Otrzymała trzecią nagrodę, a także nagrodę Polskiego Radia za najlepsze wykonanie mazurków.
 
Koreański Chopin
O każdym z pianistów finalistów można by napisać osobny artykuł, ponieważ spotkaliśmy wspaniałych muzyków, z których każdy wniósł do muzyki Chopina coś bardzo swojego.  Wygrał Seong-Jin Cho, faworyt wielu melomanów, choć wszyscy zauważają, że poziom finału był bardzo wysoki, a nawet najwyższy z ostatnich edycji konkursowych. Podkreśla się, że to pierwszy Koreańczyk, który wygrał konkurs, ale przecież dla wszystkich jest jasne, że serce Chopina bije teraz w Azji. Wzruszony Seong-Jin Cho mówił w wywiadach, że marzenie zagrania na Konkursie Chopinowskim towarzyszy mu odkąd skończył 11 lat. Usłyszał wtedy Rafała Blechacza, który wygrał konkurs, i od tej chwili ten polski pianista stał się jego idolem. Eksperci komentując wybór podkreślali, że to pianista idealny, perfekcyjnie i bardzo tradycyjnie wykonujący Chopina. Właściwie trudno znaleźć jakikolwiek głos krytyczny czy kontrowersję. Grał pięknie, a swój talent podkreślił jeszcze podczas pokonkursowych koncertów, kiedy to wykonał je zupełnie bez tremy, z cudowną lekkością. Zapamiętamy go z prawdziwie chopinowskich, pięknych recitali. Siedemnasty Konkurs Chopinowski przeszedł już do historii, ale wciąż będziemy dyskutować na temat wyższości wierności tradycji chopinowskiej nad osobowością pianisty, zrozumieniem tanecznych kompozycji Chopina (bo z tym pianiści, zwłaszcza ci z innego kręgu kulturowego, mieli największe problemy), tempem gry (o tym wspominał już Waldorff wiele lat temu w swoich felietonach, a może pęd to cecha charakterystyczna dla współczesnego świata?) i legendarnym rubato.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki