Logo Przewdonik Katolicki

Jak Feniks z popiołów

Dorota Niedźwiecka
Msza św. w Chinach / fot. PAP

Nie zniszczyły go ani komunizm Mao Zedonga, ani zakazy praktyk religijnych. Kościół katolicki w Chinach odradza się mimo represji.

Katolików w Chinach szacuje się dziś na około 12 mln. Liczbowo – to dużo, proporcjonalnie – mniej niż 1 proc. populacji. Należą oni zarówno do kontrolowanego przez władze państwowe Patriotycznego Stowarzyszenia Katolików Chińskich (Kościół oficjalny) oraz do wiernego Watykanowi i zwalczanego przez komunistów Kościoła podziemnego (Kościół nieoficjalny).
 
Religijne wykorzenianie
Aby zrozumieć aktualną sytuację, trzeba cofnąć się do 1949 r., kiedy powstała Chińska Republika Ludowa. Komunistyczne władze rozpoczęły wówczas wykorzenianie wszystkich religii: od buddyzmu i daoizmu (w Polsce nazywany taoizmem) po chrześcijaństwo. Rozwijający się prężnie Kościół katolicki zamierzano zniszczyć. Kilka lat później władze wyprosiły z kraju wszystkich zagranicznych misjonarzy. Wkrótce, podczas tzw. rewolucji kulturalnej 1966–1976, zakazano zupełnie działalności religijnej. Wszystkie zgromadzenia zakonne zostały rozwiązane, kościoły i seminaria zamknięte, a wielu wierzących trafiło do więzień lub obozów pracy. Taka sytuacja trwała do 1978  r., kiedy to Deng Xiaoping zapoczątkował „politykę otwarcia”, w ramach której w życiu społecznym pojawiła się też przestrzeń dla religii. Siostry zakonne, księży i świeckich stopniowo zaczęto wypuszczać z więzień.
– Zaangażowani niegdyś w ewangelizację, po 30 latach przerwy, rozpoczęli znów swoją działalność – mówi s. Weronika Maria Klebba, werbistka, sekretarz działającego na rzecz Kościoła w Chinach Stowarzyszenia Sinicum im. Michała Boyma SJ. – Biskupi, którzy mieli już po siedemdziesiątce, zakładali seminaria duchowne, do których przyjmowali 20-, 30- latków. Podobnie było w zgromadzeniach zakonnych. Formacja napotykała i wciąż napotyka na trudności, wynikające z braku jej ciągłości. – Brak osób, które by w sposób naturalny przekazywały kolejnym rocznikom, na czym polega charyzmat danego zgromadzenia, misja kapłańska czy życie wspólnotowe sprawiły, że siostry zakonne i księża swój sposób posługiwania kształtowali w dużej mierze „na wyczucie” – wyjaśnia siostra.

Państwowa samowystarczalność
Polityka religijna Państwa Środka wobec wszystkich religii jest (przynajmniej w teorii) jednakowa i zasadza się na trzech autonomiach: samozarządzania, samoutrzymania i samoewangelizacji. Upraszczając: chodzi o to, by buddyści, daoiści, muzułmanie, katolicy i protestanci, nie korzystali z pomocy innych krajów, ale działali samodzielnie – na zasadzie zarejestrowanych oficjalnie jednostek, zarządzających sobą, samodzielnie utrzymujących się i niekorzystających z zagranicznej pomocy w ewangelizacji. Stąd misjonarze z innych krajów nie mogą – na dłuższą metę – być w Chinach, by pomagać w formacji. Chińczycy natomiast – w tym księża i siostry zakonne – mogą wyjechać na studia do innych krajów.
– Prawo jest dla wszystkich jednakowe, jednak lokalna administracja może akcentować jedne rzeczy, a przymykać oko na inne – zauważył prof. Liu Peng, socjolog religii, podczas debaty zorganizowanej przez Pallotyńską Fundację Misyjną Salvatti.pl 16 września br. w Warszawie. Konstytucja ChRL „gwarantuje” wolność wyznania, brakuje jednak odpowiednich ustaw. Co więcej, regulacje dotyczące religii są przez władze lokalne interpretowane w różny sposób.
 
Prężność chińskiego Kościoła
– Z jednej strony możliwa jest wieloaspektowa działalność ewangelizacyjna: Kościół organizuje sympozja, szkolenia, seminaria pogłębiające wiarę, rekolekcje i koncerty – mówi s. Weronika Maria Klebba. – Tutejsze wydawnictwo Xinde („Wiara”) publikuje książki religijne i czasopismo dotyczące wiary, dokonało też niezwykle ważnej dla chińskiego Kościoła systematyzacji życiorysów tamtejszych świętych męczenników. Siostry zakonne z różnych zgromadzeń organizują letnie zajęcia ewangelizacyjne dla dzieci. Odwiedzają  w domach ludzi chorych, starszych i rodziny bez względu na ich wiarę. Orientują się w ich sytuacji osobistej, a jeśli jest na to przestrzeń – dzielą się Dobrą Nowiną. – Po co? – powtarza moje pytanie s. Weronika Maria. – Parafrazując św. Pawła: „Jakże mieliby uwierzyć, gdyby im nikt nie głosił?” (por. Rz 10, 14–15). 
To obraz – zdawałoby się – nieskrępowanej działalności Kościoła w Chinach. Niestety, równocześnie Kościół ten doświadcza wielu prześladowań. Przykładowo: seminarium w Szanghaju od 2012 r. pozostaje zamknięte. Bp Tadeusz Ma Daqin znajduje się w areszcie domowym od 7 lipca 2012 r., kiedy to pod koniec Mszy św. konsekracyjnej zadeklarował, że „jako biskup chce skoncentrować się na pracy pastoralnej i ewangelizacji, i nie może dłużej pozostawać członkiem Stowarzyszenia Patriotycznego”. W marcu bieżącego roku w mieście Harbin dwaj księża, wykonujący swoją niedzielną posługę, zostali zabrani siłą przez policję. Oskarżono ich o „prowadzenie nielegalnej działalności religijnej w niezarejestrowanym miejscu kultu”, poddano 8-godzinnemu przesłuchaniu i wywieziono w nieznane miejsce. I kolejny przykład: władze więzienia nie wydały rodzinie ciała, zmarłego w styczniu tego roku, bpa Shi Enxiang z Yixian. 94-letni biskup spędził w więzieniach 54 lata swojego życia. Ostatni raz został uwięziony 31 kwietnia 2001 r., bez rozprawy i wyroku sądowego. Rodzina bezskutecznie wielokrotnie dopytywała się o jego los.

Restrykcji ciąg dalszy
Z różnorodnością interpretacyjną prawa łączy się trwający już półtora roku dramatyczny wątek zdejmowania krzyży i niszczenia kościołów – zarówno katolickich, jak też protestanckich – w prowincji Zhejiang w południowo-wschodnich Chinach. – Władze argumentują, że świątynie zostały zbudowane niezgodnie z prawem, a krzyże nie pasują do architektonicznego stylu dzielnicy lub są zbyt duże – mówi s. Weronika Maria. – Używają tego tłumaczenia także wobec kościołów, które miały wymagane pozwolenia na budowę. Zdarzają się także wyburzenia świątyń, zbudowanych za pieniądze i ciężką pracę wspólnoty. Niekiedy nawet po mniej niż roku użytkowania.
Przeciw kampanii usuwania krzyży zaprotestowali pod koniec lipca  księża z podporządkowanego władzom oficjalnego Kościoła. Kapłani z miasta Wenzhou oświadczyli, że są gotowi umrzeć w obronie tego najważniejszego symbolu chrześcijaństwa. 13 sierpnia do oświadczenia dołączył się kard. John Tong, ordynariusz Hongkongu, apelując do władz centralnych o interwencję w obliczu jawnych niesprawiedliwości.
 
Nadzieja
Te konkretne wydarzenia dzieją się równolegle z decyzjami władz na płaszczyźnie ideologicznej. Na uniwersytetach jest umacniana edukacja marksistowska. Komitet Centralny Komunistycznej Partii Chin i Rada Stanu w styczniu wydały zarządzenia dotyczące skutecznej promocji socjalizmu o chińskiej specyfice w podręcznikach i nauczaniu. Dokument podkreśla konieczność oparcia się „infiltracji wrogich sił”.
– Pojawiają się także ostrzeżenia przed wpływami obcymi na campusach uniwersyteckich – mówi werbistka. – Uwrażliwia się kadrę, by profesorowie i studenci zagraniczni nie prowadzili działalności ewangelizacyjnej i nie organizowali spotkań modlitewnych.
Restrykcje prawne i represje nie są w stanie stłumić ludzkiej tęsknoty za sensem i duchowym wymiarem życia. Ci, którzy odnaleźli drogę do Jezusa Chrystusa i Kościoła, dzielą się radością wiary z innymi. I tak, pośród przeciwności, każdego roku około 100 tys. neokatechumenów, zwykle dorosłych, przyjmuje chrzest w Kościele katolickim w Chinach. „Krew męczenników”, sytuacje niepewności i cierpienia wyznawców Chrystusa, podobnie jak w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, tak i dziś stają się „zasiewem nowych chrześcijan”. Także w Chinach.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki