Logo Przewdonik Katolicki

Kolekcjoner kapliczek

Monika Białkowska

Ireneusz Gregowski od lat zbiera kapliczki. Mówiąc precyzyjniej: zdjęcia przydrożnych kapliczek i krzyży powiatu inowrocławskiego. W swoich zbiorach ma już prawie wszystkie.

Pasja pana Irka zaczęła się kilka lat temu. – Lubię utrwalać na zdjęciach coś, co teraz jeszcze jest, ale za chwilę może zniknąć. Nie chodzi tylko o kapliczki, ale też o rzeczy prozaiczne. O pompy, które kiedyś były centralnym punktem wsi i miast. O bite drogi, które lada dzień ktoś pokryje asfaltem. O domy, które czekają na wyburzenie.
 
Co się zmienia
Pan Ireneusz nie jest profesjonalnym fotografem, nie ma też ambicji artystycznych. Posługuje się zwykłym, cyfrowym aparatem. – Zwykle robię jedno czy dwa podstawowe zdjęcia, pokazujące całość krzyża czy kapliczki, ale oprócz tego szukam też ujęć, które pokażą to, co ulotne: przechodzących ludzi, jadący traktor. Przy kapliczce w Balinie budowana jest obwodnica: czy kapliczka przetrwa, czy zniknie? Bywa, że wracam w jakieś miejsce i widzę, że ono już się zmieniło, że zdjęcie tego samego krzyża po kilku latach będzie zupełnie inne. Robię to, co chciałbym, żeby ktoś przed laty zrobił dla mnie – bo chciałbym zobaczyć, jak wyglądały figurki w Tupadłach czy w Łojewie w latach 30. czy 70. Nawet, jeśli mój materiał teraz nikomu się nie przyda, to być może za kilkadziesiąt lat będzie miał wartość historyczną.
W powiecie inowrocławskim przejechał każdą drogę. – Miałem samochód, który radził sobie ze wszystkim, cinquecento – śmieje się pan Irek. – Kiedy główne i boczne drogi były już sprawdzone, trzeba było pytać miejscowych ludzi, bo w niektóre miejsca trudno jest dotrzeć, a kapliczki zarośnięte drzewami bardzo łatwo przeoczyć. W tej chwili mogę powiedzieć, że niemal cały teren został przeszukany. Czy coś przeoczyłem? Może kilka miejsc. O paru z nich już wiem, a o resztę będę jeszcze pytał.
 
Ważniejsze niż zachód słońca
Pan Ireneusz ma świadomość, że w fotografowaniu krzyży i kapliczek nie chodzi wyłącznie o estetykę zdjęcia. – Te miejsca wiążą się z wiarą – tłumaczy. – Ludzie czasem robią im zdjęcia zupełnie nie interesując się, kto jest w nich czczony i dlaczego. Fotografują, bo za kapliczką ładnie zachodzi słońce. Dla mnie najważniejsza jest dokumentacja oraz wymiar religijny i historyczny tych miejsc.
– Okazałość kapliczek zależna była od czasu ich powstania, od pomysłowości twórców i zasobności portfela fundatorów – mówi dalej pan Ireneusz. – Część z nich powstawała jako dziękczynne wota za szczęśliwy powrót z wojen (figury w Lisewie i Kołodziejewie, kapliczki w Orłowie, Słońsku), za długie pożycie małżeńskie (kapliczka w Batkowie), inne w podzięce za upragnione potomstwo (figura w Popowie). Większość jest po prostu znakiem powierzania losów swoich rodzin czy społeczności opatrzności Bożej (w Górach, Lipionce, Ludzisku). Współczesne kapliczki tracą już swój ludowy charakter. W Tucznie zrobiłem kiedyś zdjęcie figurki św. Barbary, starej, bo pochodzącej podobno z 1861 r., mocno zniszczonej. Dziś w jej miejscu stoi nowa, odlewana, kolorowa. Bywa, że w sąsiednich wsiach spotkać można identyczne figurki tej samej produkcji. Kiedyś taka sytuacja nie miała prawa się zdarzyć. Ale nie oceniam tego – to również jest znak naszych czasów, świadectwo o nas samych, świadectwo, jakie pozostawiamy potomnym. Jak nas ocenią? Oby tylko mieli co oceniać.
 
Stare i nowe
Współczesne krzyże stawiane są najczęściej w miejsce starych, zniszczonych. Jeśli nowe, to zwykle tam, gdzie odkrywa się zapomniane cmentarze. – W całym województwie takie miejsca liczyć można w setkach – tłumaczy pan Ireneusz. – Są ludzie, którzy je odnajdują, porządkują upamiętniają (krzyż przy drodze z Turzan do Komaszyc, krzyż w Rycerzewie). Zdarza się również, choć rzadko, że ktoś stawia zupełnie nową kapliczkę. W miejscowości Kłopot pod Inowrocławiem właściciel posesji w ogrodzeniu przygotował dużą, solidną wnękę z przeznaczeniem na kapliczkę, a miejscowa społeczność złożyła się na figurę Matki Bożej Królowej. Dziś aureola Maryi świeci białym ledowym światłem, a ludzie zbierają przy niej na nabożeństwa majowe. Inne nowe „przydrożne świątki” wyrosły w Gąskach, Janikowie, Marulewach. Ich początki datują się już na XXI w.
Najstarsza drewniana kapliczka, do której dotarł pan Ireneusz, stoi w Piaskach. – To rzeźba Jana Chrzciciela datowana na XIX w. Pierwotnie stała prawdopodobnie przy drodze, później znajdowała się w kościele, teraz wróciła w pobliże drogi. Aż trudno uwierzyć, że nikt nie przewiózł jej w bagażniku do skansenu czy muzeum.
 
Maryja i święci
W zdecydowanej większości kapliczek króluje Matka Boża. Te najrzadsze to licheńska (w Rożniatach, w Dąbiu) czy z La Salette (w Kruszy Zamkowej) – mówi pan Ireneusz. – Ciekawa Maryja jest w Gniewkowie przy kościele pw. św. Mikołaja i św. Konstancji. Wykonana w latach 20. XX w. została w czasie wojny zniszczona przez Niemców. Jakaś rodzina przechowała ją przez 60 lat w postaci osiemnastu luźnych skorup. Dopiero w 2003 r. poskładano ją i umieszczono na zewnętrznej ścianie kościoła.
Wśród mieszkańców przydrożnych kapliczek zdarzają się również święci. – Fotografowałem św. Floriana, stawiało się go zwykle w pobliżu remiz, na przykład w Turzanach czy w Witowicach – tłumaczy pan Ireneusz. – Św. Józef stoi w Kawęczynie, Kościelcu i Skotnikach, św. Jakub jest w Pakości. Niezwykle rzadko spotykany w kapliczkach św. Krzysztof stoi w Liszkowie, wspomniana św. Barbara w Tucznie, św. Kazimierz w Pławinku. Świętych Antonich jest sporo, między innymi w Gnojnie i w Glinnie Wielkim, w miejscu spalonego przez Niemców kościoła. Wyjątkowo mało jest u nas popularnych gdzie indziej nepomuków, czyli figur św. Jana Nepomucena. Przy drogach nie ma żadnego, przy kościołach stoją tylko trzy, w Kościelcu, w Kruszwicy i w Gniewkowie.
 
Legendy i opowieści
Zdobycie niektórych fotografii wymaga wysiłku. – W Kruszwicy znalazłem ludzi, pasjonujących się lokalną historią. – Ktoś wiedział, że na półwyspie Potrzymiech stoi krzyż, ale nigdzie nie było żadnego zdjęcia. To teren Nadgoplańskiego Parku Tysiąclecia, żeby tam wjechać, trzeba mieć pozwolenie, a potem jeszcze przejść pół kilometra w wysokich chaszczach. Udało się, dotarłem, zrobiłem zdjęcie. Przy okazji usłyszałem historię o tym, że gdy kilka lat temu w okolicy szalał wielki pożar trzcinowisk, ogień dotarł do krzyża, lekko go tylko opalił i nie posunął się dalej. Nie wiadomo, czy to krzyż cudownie ocalał, czy może cała reszta terenu ocalała dzięki krzyżowi, który zatrzymał ogień? Dzięki Nadgoplańskiemu Towarzystwu Historycznemu znalazłem też kapliczkę w zaroślach, w pobliżu wsi Skotniki. Kapliczka jest opuszczona. Nie wiadomo dokładnie, kiedy wyprowadził się z niej „świątek”. Kilka lat temu wandale – zaznajomieni z krążącą po okolicy opowieścią o tym, że podczas budowy kapliczki ukryto w niej skarb – w czasie poszukiwań zniszczyli znaczną część postumentu.
– Najwięcej figur i krzyży stawiano i odbudowywano po II wojnie – mówi pan Ireneusz. – Potem, w latach „ogólnego dobrobytu” stawiano je rzadko, najczęściej w konspiracji, pod osłoną nocy (tak było z krzyżem przy drodze do Konar czy w Sławęcinku). Nie spotkałem natomiast ani kapliczki, ani krzyża postawionego na cześć wolności w III Rzeczypospolitej.
Na pytanie, co zrobi, kiedy wszystkie kaplice i krzyże powiatu będzie już miał na zdjęciach, pan Ireneusz odpowiada bez wahania: – Pojadę jeszcze zobaczyć, czy wszystko się zgadza. I sfotografować, co się zmieniło.
A zmieni się na pewno… 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki