Jest Pani autorką m.in. obszernej i znakomicie udokumentowanej biografii świętej siostry Faustyny Kowalskiej. Skąd pomysł na tę książkę?
– Gdy w 2008 r. kończyłam pisanie książki o prymasie Wyszyńskim, myślałam, że jedyną biografią, jaką chciałabym w życiu napisać, jest biografia s. Faustyny. Święta od lat była mi bardzo bliska, wiele jej w życiu zawdzięczam. Nikomu nie mówiłam o moim pragnieniu. I miesiąc po promocji biografii prymasa, od Wydawnictwa Znak otrzymałam propozycję napisania książki o s. Faustynie.
Ponieważ św. Faustyna urodziła się w diecezji włocławskiej, tu spędziła dzieciństwo i wczesną młodość, zapytam Panią o ten okres jej życia. Co o nim wiemy?
– Niestety niewiele. Wiedzę czerpałam głównie ze wspomnień matki i rodzeństwa s. Faustyny Kowalskiej, spisanych na potrzeby procesu beatyfikacyjnego, a także ze źródeł pośrednich, dotyczących parafii, wsi, regionu. W ten sposób mogłam osadzić życie Helenki w ówczesnych realiach. Odniesienia do jej dzieciństwa i młodości znajdują się także w Dzienniczku.
Jaki obraz, najpierw dziecka, później dziewczyny, z nich się wyłania?
– Matka podkreślała, że Helena była najlepszym z jej dzieci. Najbardziej posłusznym, obowiązkowym, pomocnym. Rodzice Kowalscy planowali pozostać przy niej na starość i sprzeciwiali się stanowczo wstąpieniu Heleny do klasztoru. Tak tłumaczyła po wielu latach matka, chociaż powodem był także brak pieniędzy na wymaganą wówczas przez zakony wyprawę (co najmniej wyprawkę), a także fakt, że Helena pracując w mieście jako pomoc domowa, wspomagała rodzinę finansowo. Ze wspomnień wynika, że Helenka była dzieckiem dobrym i wrażliwym. Troszczyła się o biednych, kiedy nie mogła wziąć udziału w niedzielnej Mszy (a nie mogła, bo nie miała ubrania, w którym mogłaby pójść do kościoła), biegła do ogrodu z modlitewnikiem i czytała teksty liturgii Mszy św. Jako dziecko miała pierwsze doświadczenia mistyczne. Widywała w nocy blask, świetliste anioły, Maryję. Była przez nich zapraszana do modlitwy. W wieku siedmiu lat usłyszała w duszy zaproszenie do życia doskonalszego. Nie wiedziała co to oznacza, nie wiedziała wówczas nawet, że istnieje życie zakonne, ale to pragnienie w niej żyło.
Rodzice s. Faustyny bardzo długo czekali na pierwsze dziecko. Mieli stać się ojcem i matką wielkiej świętej, a chyba o mało nie stracili nadziei na potomstwo.
– Marianna i Stanisław Kowalscy pobrali się w 1892 r., ich pierwsze dziecko urodziło się w 1902 r. Faustyna przyszła na świat jako trzecia, w 1905 r., a potem urodziło się jeszcze siedmioro dzieci, z których dwoje zmarło. Marianna Kowalska wspominała, że dwa pierwsze porody były dla niej bardzo ciężkie; wszystko odmieniły narodziny Helenki. Nie wiemy, dlaczego rodzice Kowalscy musieli tak długo czekać na dziecko, mimo że mieli zostać obdarowani córką, którą Bóg wybrał na apostołkę Jego miłosierdzia. Być może narodziny świętej trzeba było „okupić” cierpieniem oczekiwania?