Czasem nawet przypadkowo możemy stać się powiernikami drugiej osoby. Ktoś otwiera się przed nami i po jakimś czasie odkrywamy, że na rozmowach z tą osobą spędzamy dużo czasu. Odbywa się to kosztem naszej rodziny, pracy czy po prostu wolnego czasu. Ucieczka niekoniecznie jest najlepszym rozwiązaniem. Ktoś przecież nam zaufał, a w Biblii znajdujemy wezwanie: „Jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełniajcie prawo Chrystusowe” (Gal 6, 2). Jeżeli więc już wziąłeś na siebie czyjeś brzemię, dobrze jest to kontynuować – byle na zdrowych zasadach.
Potrzeba rozumnej empatii
Jeżeli ludzie otwierają się przed tobą, proszą o wsparcie emocjonalne, zwierzają się ze swych trosk, oznacza to, że jesteś osobą emanującą dobrocią i empatią. To wspaniała cecha; wielu zawodowych terapeutów musi się tego nauczyć. Naturalna zdolność empatii, czyli wczucia się w przeżycia drugiego człowieka oznacza na przykład, że jesteś kimś, kto ma kontakt z własnymi uczuciami. Niektórzy ludzie mają problem, by nazwać to, co czują. Takie osoby mają też problem z byciem empatycznym.
Rozumna empatia wymaga czegoś więcej: umiejętności ustanawiania zdrowych granic. Oznacza to, że współodczuwając z kimś, cały czas masz świadomość, że to nie jest twoje doświadczenie, tylko tej osoby. Nie możesz się jej emocjami tak po prostu zarazić, zagłębić w nie, jakby były twoimi. To umiejętność stawiania granic jest cechą, dzięki której można skutecznie pomagać innym! Ludzie, którzy zatracają się w cudzych przeżyciach, nie są nigdy specjalnie pomocni. Zbyt silnie się identyfikują z cudzymi problemami i po prostu postępują niemądrze. Dla przykładu: rodzic, który nadmiernie identyfikuje się z problemami swojego dziecka traci zdolność do bycia jego wsparciem i wychowawcą.
Osoba, która nie potrafi stawiać granic jest podatna na manipulacje. Podopieczny przerzuca na niego swoje emocje, przez co oczywiście przez moment odczuwa ulgę: „Wreszcie nie jestem sam”. Ale zwykłe zarażenie drugiej osoby swoim poczuciem nieszczęścia na dłuższą metę nie pomaga, bo nie rozwiązuje problemu będącego przyczyną negatywnych emocji. Osoba, której pomagasz może uzależnić się emocjonalnie, mieć poczucie, że bez twojej nieustannej uwagi dosłownie umrze, może też zacząć manipulować twoimi emocjami, wzbudzając twoje poczucie winy, gdy nie dostaje tego, czego oczekuje.
Musimy sobie wciąż na nowo uświadamiać, że to nie nasze lęki, złość czy poczucie nieszczęścia. Nie jesteśmy w stanie ich wymazać, zarażając się nimi. Z drugiej strony, jeśli postawimy zbyt silne granice, możemy zabić relację. Tu potrzebna jest równowaga. Gdy współczujesz drugiej osobie, zdając sobie jednocześnie sprawę, że to nie twój problem, możesz stać się pomostem otwierającym jej drogę do nowego doświadczenia, jakim jest na przykład nadzieja.
Niezbędna jest też umiejętność słuchania w sposób, który komunikuje zrozumienie. Nie wystarczą zapewnienia, że rozumiesz co druga osoba czuje, musi to być widać w twojej mowie ciała, słychać w głosie.
Jak stawiać zdrowe granice i ich strzec?
Potrzebne jest omówienie tych granic z drugą osobą. Warto wręcz je zapisać w formie zasad. Powinno się to rozpoczynać od najważniejszego komunikatu: „Jesteś dla mnie ważny (ważna), chcę być dla ciebie wsparciem. I właśnie dlatego musimy ustalić kilka zasad, bym mógł tobie pomagać”. Jakie to mogą być zasady? Na przykład żadnych telefonów w nocy. Możecie się też umówić na maksymalny czas rozmowy czy częstotliwość kontaktu. Oczywiście problem polega na tym, że wiele osób doświadcza najgorszych emocji po przebudzeniu w środku nocy. Tu może pomóc drobiazg, podpowiedziany przez psychoterapeutkę Janelle Hallman. Możesz nagrać albo napisać (odręcznie, na eleganckim papierze) kilka zdań, które ta osoba będzie mogła odsłuchać lub odczytać w trudnej chwili. Mają to być szczere słowa wsparcia. Przekaz musi zawierać przesłanie, że podopieczny jest dla ciebie ważny i chcesz mu pomoc.
Jeżeli widzisz, że samo empatyczne wysłuchanie nie jest wystarczającą pomocą, możesz postawić warunek, że oferujesz swój czas i wsparcie, ale dana osoba musi iść do profesjonalnego terapeuty (lub spowiednika, zależy od problemu). Ten punkt zwykle wywołuje próby wzbudzania poczucia winy: „gdybym był dla ciebie naprawdę ważny, nie stawiałbyś mi takich warunków”. Na co powinieneś odpowiedzieć: „Jesteś dla mnie ważny i chcę ci pomagać, słucham tego, co mówisz, wiem, co czujesz, dlatego potrafię ocenić, że nie mam kompetencji, by dać ci pełnię tego, co potrzebujesz. A widzę, że potrzebujesz wsparcia terapeuty”.
Ustalanie zasad oznacza też, że sam sobie stawiasz granice. Aby nie dać się wciągnąć w cudze życie, musisz pracować nad własnymi myślami. Postawić rozum nad emocjami. Gdy pomagasz komuś spoza rodziny, przypominaj sobie, że (wbrew dobrze brzmiącemu sloganowi z Małego Księcia, że jesteś odpowiedzialny za to, co oswoisz), nie jesteś odpowiedzialny za tę osobę. Pomagasz z własnej woli, jednak jeśli jest to ktoś dorosły, sam odpowiada za własne decyzje. Jeśli pomagasz nieletniemu, pamiętaj, że to jego rodzice są za niego odpowiedzialni, nawet jeśli się z tego nie wywiązują. Ta świadomość pomaga w uniknięciu nieadekwatnego poczucia winy w przypadku złych decyzji podjętych przez podopiecznego. Czasem konieczne jest wręcz powiedzenie: „Jesteś dla mnie ważny, chcę cię wysłuchać, rozumiem twoje doświadczenia, chcę ci pomagać, jednak pamiętaj, że nie jestem i nigdy nie będę twoją mamą (tatą)”.
Szukaj wsparcia
Pomaganie innym jest trudne i może być emocjonalnie wyczerpujące. Dlatego potrzebujesz tego, co w psychoterapii nazywa się superwizją. A mianowicie zaufanej osoby (to może być spowiednik, kierownik duchowy lub przyjaciel), z którą co jakiś czas będziesz się spotykać i omawiać, co się dzieje w relacjach z podopiecznym. Takie spojrzenie z zewnątrz może ci uświadomić, że na przykład straciłeś kontrolę nad sytuacją i dałeś się wciągnąć w coś, w co nie powinieneś.
Poszukaj też dodatkowego wsparcia dla podopiecznego. Kto jeszcze jest dla niego ważny? Lub dla kogo on jest ważny? Czasem zagubione nastolatki mają rodziców próbujących się z nimi porozumieć, jednak odnoszących jedną porażkę za drugą. Nie rezygnujmy z próby zaangażowania ich w pomoc, jednak częściej dodatkowym wsparciem mogą być przyjaciele podopiecznego, niektórzy nauczyciele (często jest to katecheta, szkolny pedagog lub psycholog), sąsiedzi, dalsza rodzina (np. babcia lub dziadek), czasem ksiądz. Warto z takimi osobami się kontaktować i (bez zdradzania oczywiście spraw powierzonych w sekrecie) zastanowić się, co oni mogą zrobić.
Jeżeli wiesz, że nie masz czasu czy umiejętności emocjonalnych, by pomóc drugiej osobie, nie rób fałszywej nadziei. Lepiej powiedzieć to wprost, a na pewno warto poszukać innych mogących wesprzeć osobę, która ci zaufała.