Logo Przewdonik Katolicki

Wyspy z plastiku

Małgorzata Dęba
Ptak zatruty śmieciami / fot. Wikipedia

Wszystko wskazuje na to, że jesteśmy świadkami powstawania nowego „kontynentu”. Nie jest to dzieło natury. Plastisfera to skutek zanieczyszczenia oceanów.

Produkcja śmieci z roku na rok rośnie – to nie jest żadna niespodzianka. Przeciętna 4-osobowa rodzina produkuje około 3 kg odpadów dziennie, co w skali roku daje aż tonę śmieci. Najbardziej problematyczny jest plastik. Jego roczna światowa produkcja sięga 245 milionów ton (średnio 35 kg na każdego mieszkańca globu). Niestety nie rozkłada się on, jak materia organiczna, tylko pod wpływem światła rozpada się na mniejsze elementy.
Plastik wyrzucany bezpośrednio do oceanów, spływający wraz z rzekami, dostający się tam przy okazji tsunami i ulewnych deszczy, a także z domowych pralek jako mikrocząsteczki oderwane od ubrań, dryfując, utworzył skupiska zwane ósmym kontynentem. Jego elementy możemy obserwować chociażby na północnym Oceanie Atlantyckim (największym skupisku dryfujących „śmieciowych” wysp).
Nie jest to wymarzone środowisko do życia dla ryb, ptaków i ssaków morskich, ale znaleźli się nieustraszeni „lokatorzy”, którzy dokonali kolonizacji tego nieprzyjaznego środowiska. Bakterie oraz różnego rodzaju mikroby zadomowiły się w tej „plastikowej zupie” na tyle, że utworzyły zupełnie nowe środowisko – plastisferę. Pod lupę wzięli ją amerykańscy badacze, którzy pobrali próbki z kilku miejsc Atlantyku, w których znajdowały się odpady rzadko większe od milimetra. Na każdym takim fragmencie plastiku żyje około tysiąca mikrobów, które ze względu na specyficzne warunki, rozwijają się inaczej niż w naturalnych ekosystemach. A trzeba przyznać, że jest to życie bardzo bujne. Znaleźć tu można ponad tysiąc różnych gatunków roślin, glonów i bakterii, od heterotrofów (organizmów żywiących się złożonymi substancjami organicznymi) poprzez autotrofy (organizmy żywiące się substancjami nieorganicznymi, np. dwutlenkiem węgla), a także wyspecjalizowane drapieżniki i symbionty (organizmy żyjące w symbiozie z organizmami innego gatunku). Stworzyły sobie ze śmieci swoistą rafę, zasiedlając i oblepiając ją, wykorzystując niekiedy jako źródło pokarmu oraz tworząc całe łańcuchy pokarmowe. Co ciekawe, od krewniaków z oceanu różni je nie tylko środowisko życia, ale także DNA, przez co „wyprowadzka” z plastisfery nie byłaby dla nich wcale łatwą sprawą.
Co jednak najbardziej powinno nas w tym wszystkim martwić? Wiemy, że skutki zaśmiecenia oceanów to setki martwych ptaków, których układy pokarmowe zatkane są plastikowymi odpadami i zakrętkami od butelek; foki, żółwie i wydry zaplątujące się w nylonowe sieci; ryby, w których żołądkach znajdowane są śmieci. Bilans strat szacowany jest na ponad milion wśród morskich ptaków i ponad 100 tys. wśród ssaków. To jednak nie wszystko. Plastikowa breja kryje w sobie też zagrożenia niewidoczne gołym okiem. Stała się bowiem domem dla wielu groźnych dla nas drobnoustrojów chorobotwórczych czy szkodliwych gatunków glonów, mogących wywoływać toksyczne zakwity, zwłaszcza bruzdnic. Naukowcy z Woods Hole odkryli podczas badań także przedstawicieli rodzaju Vibrio, wywołujące cholerę i dolegliwości układu pokarmowego. Może to przyczynić się do szerzenia chorób na początku wśród morskich zwierząt, a następnie wśród ludzi.
Okazuje się jednak, że niektóre drobnoustroje mogą odgrywać istotną rolę w rozkładaniu tworzyw sztucznych. Jest to na razie tylko podejrzenie, które wymaga dalszych badań, ale mogące istotnie wpłynąć na gospodarkę tworzywami sztucznymi na świecie. Jak widać, plastikowa zupa może jeszcze sporo namieszać i to najwyraźniej już w niedalekiej przyszłości.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki