Nasze poczciwe komary to rodzina muchówek posiadająca ponad dwa tysiące gatunków. Na szczęście w Polsce występuje ich zaledwie około czterdziestu. Żółte lub brązowawe, o wielkości od 4 do 12 milimetrów. Pewnie zupełnie nikomu by nie przeszkadzały, gdyby nie żywiące się krwią zwierząt i ludzi samice. Do walki z nimi wytoczono całe armie środków od konwencjonalnych po chemiczne. Dymiące świece, lampki z niebieskim światłem, elektryczne brzęczyki i hektolitry płynów do pryskania, a wszystko z napisem „przeciw komarom”.
Po wypróbowaniu tego wszystkiego dojdziemy do wniosku, że najlepszym z tych wynalazków jest preparat ad baculum, czyli gazetą (wydawca i tytuł obojętny) w intruza i już! Gdy stwierdzimy, że to dobre działanie, bo ekologiczne, zaczynamy się zastanawiać, jak z tymi rojami komarowych potworów radzili sobie nasi pra-, pra- i jeszcze starsi pradziadkowie? Natychmiast przypomniała mi się firma Universum, która sprzedawała zdaniem mojej babci „najlepsze na świecie plastry i to nie tylko na odciski”. Idąc śladem jej wspomnień, warto przypomnieć historię głównego znanego mojej babci wroga wszelkich insektów.
W interesach często się zdarza, że osobiste przymioty ważniejsze są od kapitału. Dwaj koledzy, jeszcze młodzieńcy, ale w swoim zawodzie już doświadczeni, pracowici i przedsiębiorczy, otworzyli w 1892 r. skład pod nazwą Centralna drogerya. Wspólnicy, którzy z pustymi kieszeniami, ale za to z wiarą we własne siły podjęli się tego przedsięwzięcia, to Józef Czepczyński i Bronisław Śniegocki. Na osiągnięcie sukcesu potrzebowali 15 lat, razem stworzyli olbrzymie przedsiębiorstwo. Wkrótce jednak okazało się, że nawet tak duża firma była za mała dla dwóch tak sprawnych kupców. Postanowili więc rozszerzyć pole działania i w 1896 r. uruchomili drugi skład, który po dwóch latach przejął Śniegocki. Czepczyński został przy składzie głównym i poszedł w stronę farmaceutyczną. Śniegocki natomiast ukierunkował swoją firmę w stronę drogeryjną.
Bronisław Śniegocki był synem właściciela Bieślina pod Trzemesznem. Urodził się właśnie tam w 1868 r. Do gimnazjum chodził w Gliwicach i Poznaniu. Wykształcenie zawodowe zdobył przez kilkuletnią praktykę w pierwszorzędnych domach handlowych. Gdy rozpoczął samodzielną działalność, w stosunkowo krótkim czasie stworzył poważną i nowoczesną firmę. Pracowity, rzutki, idący z postępem czasu Śniegocki prowadził interesy z takim powodzeniem, że wkrótce pomieszczenia, w których działał, okazały się za małe. Nowy magazyn był odpowiednio urządzony i obszerny. Wzbudzał szczególny podziw klientów nie tylko swoimi rozmiarami i wygodą, podziwiano również zbytek, z jakim był urządzony. W suterenach natomiast ukryto morze skarbów w postaci zapasów najróżniejszych towarów. Przy świetle lamp elektrycznych gromadzono tam wszystko, od szafy mieszczącej flakony strasznych trucizn aż po mnóstwo beczek nafty, oliwy oraz najróżniejszych skrzyń i worków.
Dla odróżnienia się od licznie powstających w ówczesnym czasie drogerii, Śniegocki wraz ze zmianą miejsca zmienił też i nazwę swojej firmy, aby uniknąć podróbek prawnie sobie zastrzegł. Wydaje się jednak, że drugim powodem tej zmiany, i to może ważniejszym, było to, że Śniegocki chciał, aby już sama nazwa Universum mówiła wszystkim, iż skład jego zaopatrzony jest w różnorodne i to najprzedniejsze towary. W rzeczy samej zakres działania jego firmy obejmował wiele działów. Obok towarów typowo drogeryjnych, znajdowały się tam materiały do oświetlenia i prania, pachnidła, mydła toaletowe, przeróżne kosmetyki, przybory dla fotografów, przybory dla pszczelarzy; wszelkie artykuły gospodarcze, a także różne specyfiki własnego wyrobu.
Wielkim novum wprowadzonym przez Śniegockiego były foldery informacyjne. Wszystkich klientów po szczegóły dotyczące danych towarów odsyłano właśnie do katalogów. Kupujący mógł je zabrać do domu i przemyśleć zakup z całą rodziną. Jednocześnie, zaznaczyć trzeba, że ta firma pierwsza zaczęła drukować je w języku polskim. Zupełną nowością w drogerii Universum był dział fotograficzny. Każdy mógł się z nim lepiej zapoznać, czytając wydawane przez firmę Śniegockiego pismo „Tęcza”. Dział fotograficzny był tak bogato zaopatrzony we wszelkiego rodzaju nowości, że śmiało można było powiedzieć, że nie ma równego w całym zaborze pruskim.
By dać obraz skali, z jaką działał Śniegocki, wystarczy wspomnieć, że był on jednym z pierwszych w Europie, którzy urządzili gabinet rentgenowski. Gdy dowiedział się o tym zarząd szpitala miejskiego i stwierdził użyteczność promieni rentgenowskich, zakupił na własność całe to urządzenie. Tak jak swoją firmą, również komarami i innymi insektami Śniegocki zajął się całościowo, z rozmachem i konsekwentnie. Rozpoczął masową sprzedaż preparatów najpierw sprowadzanych, potem własnej produkcji. Dołączył również sprzedaż sprowadzanego i nietaniego sprzętu do rozpryskiwania środków owadobójczych. Fabryka Środków Do Zwalczania Szkodników UNIVERSUM mieściła się przy ul. Ratajczaka, jej głównym produktem był preparat Tajfun, reklamowany hasłem „Tajfun to mur przeciw owadom”. Informacja umieszczona w widocznym miejscu, że jest to „świetny wyrób krajowy, znacznie tańszy od zagranicznego” z pewnością, przynajmniej w Polsce międzywojennej, wielokrotnie zwiększała liczbę kupujących. Ze wszystkich opowieści o Śniegockim nie sposób się jednak dowiedzieć, jaką skuteczność miały jego preparaty, nie wiadomo czy Tajfun faktycznie tak wspaniale walczył z komarami, jak głoszą reklamy. Wiadomo jednak, że skutecznie pomnażał zasoby finansowe jego producenta, ale to już zupełnie inna historia.
Tekst pochodzi z autorskiego cyklu „Historyjki Babci Poznanianki” emitowanego na antenie Radia Emaus. Kolejnych odcinków będzie można wysłuchać od września.