Znikający Poznań: Od Odeona do Apollona
Adam Suwart
Były w przedwojennym Poznaniu miejsca pełne czaru i splendoru, gdzie bawiła się miejska elita, możni przedstawiciele miejscowej finansjery, radcy miejscy, właściciele fabryk, wielkich składów. Można ich było zobaczyć w lśniących foyer teatrów, w obitych burgundowym suknem lożach opery, na zamkniętych balach i przyjęciach w bogatych domach mieszczańskich. Główne arterie w sobotnie...
Były w przedwojennym Poznaniu miejsca pełne czaru i splendoru, gdzie bawiła się miejska elita, możni przedstawiciele miejscowej finansjery, radcy miejscy, właściciele fabryk, wielkich składów. Można ich było zobaczyć w lśniących foyer teatrów, w obitych burgundowym suknem lożach opery, na zamkniętych balach i przyjęciach w bogatych domach mieszczańskich. Główne arterie w sobotnie popołudnia przemierzały, w dostojnej asystencji odzianych we fraki małżonków, damy w powłóczystych sukniach, z wypielęgnowanymi dekoltami, które zdobiły zakupione w Berlinie czy Warszawie najmodniejsze wyroby jubilerskie. Ten zamknięty świat zniknął bezpowrotnie wraz z pierwszymi nalotami we wrześniu 1939 roku. Do dziś pozostały po nim jedynie kamienne relikty pamięci. Jednym z nich jest dawny pasaż Odeon, nazwany później Apollo.
Gdy z placu Wiosny Ludów wspinamy się w górę, w kierunku dawnej osady Święty Marcin, a dziś ruchliwej arterii sródmiejskiej o tej nazwie, warto zboczyć w lewo i ulicą Szymańskiego, dawniej Wiedeńską, dotrzeć do tajemnego przesmyku, który na mapach miejskich zwie się ulicą Wysoką. Jest to urokliwy skrót, który wybierają niektórzy przechodnie, by tędy przedostać się do ulicy Ratajczaka, a dalej w kierunku dworców – autobusowego i kolejowego. Zachował się tu – częściowo zrekonstruowany – dawny bruk uliczny, zbliżony do słynnych kocich łbów. Idąc po nim, wspinamy się krawędzią starej doliny nadwarciańskiej, by dostać się do ulicy Piekary i do pasażu Apollo, ze słynnym kinem. Pasaż założyli w 1923 roku, na miejscu żydowskich i niemieckich kamienic, polscy kupcy – Józef Czepczyński i Jan Łuczak. Powstały tu dwa kina – Apollo i Metropolis, kabaret „Palais de danse”, hotel i łaźnia. – To zakątki mojego dzieciństwa – wspomina pasaż Apollo 56-letnia Maria Wojciechowska. – Wychowałam się w sąsiadującym z pasażem domu. Rodzice opowiadali mi, że przed wojną podwórka – dziś zaniedbane, mroczne i wilgotne – były pełne zieleni. Rozwijało się tu sąsiedzkie życie towarzyskie. Na naszym podwórku była fontanna, a nawet oswojona wiewiórka, która uciekła stąd wraz z pierwszymi wystrzałami wojennymi. Nie pamiętam tego jednak z czasu mojego dzieciństwa, czyli z lat 50. i 60. Widzę tylko we wspomnieniach, jak wraz z koleżanką, Haliną, wspinam się na mur dzielący naszą posesję od pasażu i słucham wieczornych występów w słynnej muszli koncertowej – opowiada pani Maria. Po tych czasach pozostał już tylko ślad w ludzkiej pamięci.