Logo Przewdonik Katolicki

Póki żyjemy, zróbmy coś!

Kinga Waliszewska
Jubileusz zespołu Arete / fot. archiwum zespołu

Zaczynali w krainie łagodności, z której wypłynęli na szerokie wody rytmów latynoskich, flamenco i bluesa. Piosenki zespołu Arete śmiało można opisać jako pozytywne, choć nie brakuje w nich refleksji.

– Pięć lat to jest kawał czasu, a dla nas wielka przygoda – mówi Jerzy Struk, bez którego nie byłoby Arete. A wszystko rozpoczęło się 16 marca 2010 r. podczas promocji czwartego tomiku wierszy Struka. Zaprosił on wtedy na scenę dwie skrzypaczki i pianistę i zaśpiewał trzy utwory. Właśnie ukazał się ich trzeci album.
 
Każda płyta to nowa przygoda
Jubileusz zespołu to niezbity dowód na to, że warto mieć marzenia i wierzyć, że się spełnią. Założenie grupy było wielkim marzeniem filozofa i poety Jerzego Struka. Pierwszy koncert zagrali w czteroosobowym składzie, dziś po kilku zmianach personalnych jest ich sześcioro. Jak mówi lider, a zarazem wokalista i autor większości utworów, to sześć różnych osobowości i gustów muzycznych, które złączyły się w jedną niepowtarzalną całość: wokalistka Katarzyna Kasprzak, dwie skrzypaczki Maria Bogawska i Agnieszka Kargulewicz, pianista i aranżer Romuald Andrzejewski oraz gitarzysta Przemysław Hałuszczak.
Debiutancki album pt. Pierwszy promień ukazał się jeszcze w 2010 r. Kolejny pt. Wędrujemy wydany został dwa lata później, a dzięki tytułowemu utworowi, do którego powstał teledysk i który dostał się do kilku list przebojów, grupa zaczęła być rozpoznawana nie tylko w rodzinnym Poznaniu. – Każdy utwór, który gramy na koncercie, szczególnie premierowo, to jest niespodzianka. Nie wiemy, jak zareagujemy, czy spełnimy swoje własne oczekiwania i czy zabrzmi jakoś niepowtarzalnie dla słuchaczy – śmieje się Jerzy Struk. – Każda nowa płyta jest dla nas nową przygodą, która w jakimś sensie zamyka pewną pracę. Jednocześnie otwiera się przestrzeń dla nowych utworów.
Trzeci album zespołu otwierają pozytywne słowa utworu Wiosną żyj!. To celowy zamysł muzyków – duży zastrzyk radości i optymizmu na początek. Zresztą cała płyta jest bardzo wiosenna – w dołączonej do niej książeczce (autorstwa Zuzanny Szulc) dominuje kolor zielony, widzimy kwitnące krzewy i drzewa, są owady i owoce, jest tęcza... Wszystko to wyraźnie nawiązuje do tematyki płyty Niech życie trwa!, będącej jedną wielką afirmacją życia. Piękne, głębokie teksty Jerzego Struka łączą się z różnorodną muzyką: słyszymy więc zarówno rytmy latynoskie, jak i pulsujące soulowe, jazzowe, a nawet bluesowe. Nie zabrakło oczywiście typowo aretowych spokojnych, refleksyjnych, wręcz medytacyjnych czy modlitewnych utworów. Kilka z nich zawiera w sobie tak ogromną dynamikę, że nie sposób ich jednoznacznie określić. Płyta zdecydowanie wychodzi poza ramy nurtu poezji śpiewanej, część utworów trzeba by właściwie nazwać piosenkami. Nie można w tym miejscu nie wspomnieć, że do utworu Póki żyjemy, zróbmy coś!, dzięki finansowemu wsparciu fanów Arete, powstał teledysk, a w przygotowaniu jest już kolejny.
 
Odcienie życia
Niech życie trwa! to płyta inna niż poprzednie. Zespół dojrzewa, a słychać to choćby w tym, że bardziej niż we wcześniejszej twórczości do głosu dopuszczono… samą muzykę. Długie, często niezwykle dynamiczne partie solowe instrumentów oddają tematykę danych utworów: blaski i cienie życia. – Bohaterem płyty jest życie, a żeby odnieść się do niego, trzeba je afirmować – twierdzi Jerzy Struk. Afirmacja ta może się odbywać na wiele różnych sposobów. Jest zatem miejsce na wdzięczność, radość, że aż chce się żyć i działać (Póki żyjemy, zróbmy coś, Dopóki w żyłach płynie jeszcze), jest i miejsce na refleksję – gdy trudno, choroba, głód, cierpienie, wojna, śmierć... (Krzyk o dobro!, Czemu nie ma Cię tu?, Ale po co?). O tym wszystkim mówią utwory, których już tradycyjnie na płycie znalazło się szesnaście. – Te „trudniejsze” znajdują dalsze miejsce w kolejności na płycie, ale według mnie są ważnym uzupełnieniem radości tych otwierających album – komentuje lider Arete.
– Określiłbym to jako takie duchowe zatroskanie, które w tych tekstach chciałem pokazać. Po prostu nie ma jednego bez drugiego, bo w życiu mamy i takie, i takie chwile.
Dynamikę płyty oddaje też nietypowe dla Arete instrumentarium: wprowadzone zostały np. bębny czy bas, nadające rytm w utworach szybkich i skocznych. To z pewnością zasługa Grzegorza Kopali, który płytę zrealizował. Wyeksponowana też została gitara flamenco Przemysława Hałuszczaka, który tym razem nagrywał, jak śmieją się muzycy, już jako pełnoprawny członek zespołu (na poprzedniej płycie grał gościnnie). Muzyczną niespodzianką jest pojawienie się harmonijki ustnej w ostatnim utworze Wszystko już było. – To kolejne wcielenie naszego gitarzysty – wyjaśniają z uśmiechem członkowie Arete.
– Wszystko wskazuje na to, że udało nam się stworzyć i zbudować grupę wspaniałych przyjaciół i że tą wspólną drogą dalej będziemy podążać – podsumowuje Jerzy Struk. Muzycy są zgodni co do tego, że możliwość tworzenia tego zespołu jest dla nich łaską Boga. – Każdy z nas przeżywa w życiu różne sytuacje, ale właśnie w tym składzie spotkaliśmy się w zespole. To, co robimy, przynosi efekty: jest trzecia płyta, są nowe pomysły i powstają kolejne utwory. Zapowiada się, że to, co się nazywa Arete, będzie trwało – komentuje skrzypaczka Maria Bogawska. I z uśmiechem dopowiada: – Coś w tym musi być.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki