– W Kościele od początku żywe było przekonanie, że należy postępować zgodnie z głosem sumienia, inaczej popełnia się grzech – mówi o. Andrzej Kuśmierski, dominikanin – To wiąże się z biblijnym rozumieniem serca człowieka, o którym św. Paweł mówi, że jest zdolne do rozpoznania dobra i zła, przez które działa Boży Duch. W Liście do Rzymian napisał: „Wszystko bowiem, co się czyni niezgodnie z przekonaniem, jest grzechem”.
I tu zaczynają się interpretacyjne schody. Tym, którzy mają sumienie szerokie (czyli takie, które poważne zło postrzega jako drobnostkę) zdarza się interpretować to zdanie tak: „zrobię, jak chcę, bez zgłębiania, co w tej sytuacji będzie słuszne”. Ci, którzy mają wąskie sumienie (każdą drobnostkę postrzegają jako ogromne zło), zdanie św. Pawła rozumieją wprost przeciwnie: „Każdy mój lęk, każde (nerwicowe) podejrzenie siebie o to, że czynię zło, jest głosem sumienia. Muszę pozostać mu wierny”. W ten sposób zamykają się w myślowym więzieniu: idąc za lękiem, zamykają sobie drogę do kształtowania pewnego, pełnego pokoju i maksymalnie adekwatnego w wydawaniu sądów, sumienia.
Krok w dorosłość
Ks. Tischner obrazowo nazywał sumienie „gadającą wolnością”. Im istotniejszych wartości dotyczą decyzje człowieka, tym bardziej powinien on zaangażować sumienie. Na czym ma takie zaangażowanie polegać? Kiedy zastanawiam się, co zrobić w konkretnej sytuacji, powinienem mieć odwagę zadać sobie kilka pytań: Czy to, co chcę zrobić jest dobre dla mnie i dla innych? Czy jestem całkowicie przekonany, że ten wybór będzie dobry nie tylko teraz, ale także przyniesie dobre owoce w przyszłości? Bo sumienie prowadzi do tego, by być uczciwym i iść za tym, co odkrywa się jako dobre. Podporządkować się temu, w czym człowiek staje się lepszy. Jest to więc swego rodzaju rozwój wrażliwości moralnej, dorastanie do coraz bardziej odważnych i dobrych decyzji. – Bycie twórczym człowiekiem i bycie w przestrzeni życia decydującym o sobie – to jest Boski plan – mówi wspomniany dominikanin. – Bóg chce mieć takie dzieci. Nie chce wyrobników czy służby, ale chce przyjaciół. Wolnych, pięknych ludzi, zdolnych do miłości, którzy mają także dramatyczną możliwość powiedzenia: „Nie chcę Ciebie”.
Sumienie szuka prawdy
Z powyższego wynika, że jedną z najważniejszych cech człowieka sumienia jest nieustanne poszukiwanie prawdy o tym, co jest dobre, a co złe. Sumienie to nie tylko odczucie, to rozum oświecony wiarą, który wybiera działania coraz lepsze. Człowiek sumienia, nie tylko przyjmuje, ale – w miarę zdobywania dojrzałości – samodzielne odkrywa, dlaczego Kościół formułuje konkretne nakazy czy wskazówki (Kościół w każdym nowym zagadnieniu, np. w zagadnieniach współczesnej bioetyki wypowiada się dopiero po wysłuchaniu racji świeckich specjalistów z dziedziny i gdy ma przekonanie, że ich wypowiedzi były wyczerpujące). Gdy człowiek dogłębnie zrozumie tok rozumowania, kryjący się za interpretacja przykazań, będzie mógł stosować je adekwatnie do konkretnych sytuacji życiowych. Będzie szukał dalej i dalej, aby być coraz bardziej pewnym tego, co jest dobre dla niego i dla drugiego człowieka, którego spotyka na swej drodze. Będzie wybierał to, czego naprawdę z głębi serca pragnie, dążąc jednocześnie do coraz mocniejszego przekonania, że jest to pragnienie dobre, zgodne z wolą Boga. Przecież sumienie jest „głosem Boga w sercu człowieka”.
I tu jest rola interpretacji przez Kościół przykazań Bożych i kościelnych, odpowiadającej na wciąż nowe zagadnienia, stwarzane przez naukę. Człowiek, który szuka prawdy, chce się dowiedzieć jak ma najlepiej wybrać i postąpić, zastanawia się, dlaczego Kościół opowiada się za wyborem takiej, a nie innej postawy. Robi to jednak nie dlatego, że chodzi o wybór zgodny z prawem, które mu ktoś narzuca. Sumienie prowadzi do decyzji, która w głębokim przekonaniu człowieka będzie decyzją dobrą z punktu widzenia prawa Bożego z jednej strony i przekonaniem własnego serca z drugiej.
Konflikty sumienia
Oczywiście, że między jednym a drugim będą się rodzić konflikty. To jest naturalne, zwłaszcza że w świecie, w którym żyjemy często jako dobre przedstawia się to, co człowiekowi szkodzi: duchowo, a często także psychicznie i fizycznie. Bywa, że brakuje nam wiedzy, przenikliwości spojrzenia, by za tym nie iść. Trudność wynika także z tego, że mamy naturę skażoną grzechem pierworodnym, czyli skłonną do grzechu. Właśnie dlatego sumienie może zbłądzić, nie ocenić właściwie tego, co jest naprawdę dobre. Stąd sumienie, które chce uchronić się od poważnych błędów będzie kształtować się pod wpływem wiary i będzie najpierw ufało przewodnikowi duchowemu, którym jest oficjalne nauczanie moralne Kościoła. Nie dlatego, że Kościół chce człowiekowi odebrać wolność, ale dlatego, że człowiek sumienia wie, że dojrzewanie do odkrycia pełnego dobra, którego chronią przykazania, wymaga przebycia duchowej drogi. Wymaga czasu i wysiłku, a przede wszystkim światła, które ukierunkowuje na właściwy cel wszystkie ludzkie dążenia, tj. zbawienie. Bez zaufania oficjalnej nauce Kościoła można przyczynić się do nieodwracalnego w swoich konsekwencjach zła.
Łaska mocniejsza niż grzech
Co się więc stanie, jeśli ktoś popełni błąd? To od tego człowieka zależy, czy uzna go za błąd, grzech i weźmie z niego lekcje na przyszłość. Jeśli tak – dzięki refleksji, która w istocie jest rachunkiem sumienia, rozwinie jeszcze bardziej wrażliwość swojego sumienia tak, by inspirowało ku jeszcze większemu dobru. W życiu społecznym taki człowiek będzie ostrożny, by kogoś nie osądzić – bo wie, ile pracy i wierności głosowi sumienia kosztuje podjęcie decyzji, wytrwanie w niej i postępowanie dalej do przodu. Nie będzie nieustannie doszukiwał się grzechu: także dlatego, że ma pewność rozeznania, co jest grzechem ciężkim, co lekkim, a co – zaniedbaniem jeszcze większego dobra. Dzięki temu wie, kiedy zwiększyć ostrożność, a kiedy zintensyfikować działanie.
– Bycie człowiekiem sumienia to wrażliwość na ukryte w sercu inspiracje, Boże natchnienia, które otwierają umysł człowieka do wielkiej twórczości, odwagi życia i do bycia wielkodusznym. Tylko po to, żeby stać się jeszcze bardziej człowiekiem – wyjaśnia o. Kuśmierski. – Grzech może przecież stać się „wyrzutnią” do czegoś nowego i dobrego. Bóg nie martwi się tylko tym, że popełniamy grzech. Bardziej jeszcze martwi się, że nie wyciągamy z niego wniosków. A jeszcze bardziej, gdy zostajemy w tych grzechach, przekonani o własnej absolutnej słuszności. Sam grzech nie zamyka na Boga. Od Boga oddziela nas pycha, w której nie odczuwamy potrzeby nawrócenia. Św. Paweł doskonale podsumował: Tam, gdzie wzmógł się grzech, jeszcze bardziej rozlała się łaska.