Logo Przewdonik Katolicki

Nieudany dialog z „Wyborczą”

Tomasz Królak
Fot. Jakub Kamiński/PAP

„Dziedziniec pogan” to inicjatywa papieża Benedykta XVI, który mocno podkreślał tożsamość Kościoła, ale szukał też dialogu z myślącymi inaczej. Kard. Kazimierz Nycz podjął tę ideę, organizując debatę w swoim domu.

Na warszawski dialog z udziałem kard. Ravasiego i Adama Michnika czekałem z utęsknieniem i nadzieją. Oto pod wielce obiecującym hasłem „Kościół, świat, dialog” mieli dyskutować: włoski kardynał, przewodniczący Papieskiej Rady Kultury i szef polskiej, lewicowo-liberalnej gazety. Obydwaj w świecie znani i cenieni za swoje artykuły i książki. Ich myślenie z różnych czerpie źródeł, inaczej zapewne definiują pułapki wolności i wyzwania demokracji, ale, myślałem sobie, wyłożenie owych odmiennych filozofii i doświadczeń życiowych może przynieść efekt ważny i trwały. 

Dialog bez dialogu
Liczyłem, mówiąc krótko, na to, że Dziedziniec Dialogu zorganizowany w gościnnym Domu Arcybiskupów Warszawskich choć w małym stopniu pomoże określić, w jakim miejscu – duchowo i kulturowo – jest dziś Polska, ale też Europa i świat. Tym bardziej że takich debat u nas jak na lekarstwo oraz, że grono dyskutantów wzbogacały nazwiska podsycające apetyt na duchową i intelektualną ucztę: prof. Mirosławy Grabowskiej, europosła Marka Jurka i prof. Wiktora Osiatyńskiego. I co? Uczty nie było, wyszedłem głodny. Dla entuzjastów poważnych rozmów, fanów gorących dyskusji i smakoszy intelektualnej szermierki spotkanie na Miodowej było ciężką próbą. 
Jedynym sensem  dialogu – to chyba oczywistość dla każdego, niezależnie od szkoły myślenia czy światopoglądu – jest wspólne poszukiwanie prawdy. W tym sensie warszawskie spotkanie dialogiem nie było, niestety. Tych, którzy spodziewali się poważnej debaty spotkał raczej zimny prysznic, skutecznie (choć mam nadzieję, że czasowo jedynie) studzący ich entuzjazm. Nie pisze mi się tego łatwo, bo należę do zdecydowanych zwolenników dialogu z ludźmi z bardzo różnych i odległych parafii oraz tymi, którzy do żadnej parafii nie należą. 
Przysłuchując się warszawskiemu Dziedzińcowi popadałem jednakowoż w coraz większe zdumienie i rozczarowanie. Bo nie o tym to miało być! Miało być o „Kościele, świecie, dialogu”. A o czym było? W gruncie rzeczy o tym, jakie zarzuty wobec Kościoła mają Adam Michnik i prof. Wiktor Osiatyński.
Szef „Wyborczej” wyrecytował zresztą całą ich listę (doskonale, dodajmy, znaną z codziennych wydań jego gazety). Usłyszeliśmy więc o zagrożeniach, jakie dla Polski niesie Radio Maryja, o Episkopacie wspierającym rozgłośnię z Torunia, o kościelnym antysemityzmie i krzywdzonym przez Kościół w Polsce ks. Lemańskim. Nie mogę pojąć, dlaczego zamiast rozwinąć wypowiedzianą przez siebie niedawno myśl, że bez Kościoła zapanuje w Polsce nihilizm, szef  „Wyborczej” wolał, i tym razem, powielać antykościelne klisze? Dlaczego zamiast wejść w poważną rozmowę, a nawet spór wokół rzeczy naprawdę ważnych, swój czas i energię poświęcił na wspieranie jednej z głównych tez gazetowej publicystyki, że polski Episkopat zajmuje się z lubością tępieniem wspaniałych, prawdziwie ewangelicznych kapłanów. Jak widać Adam Michnik głęboko uwierzył, że polskiego księdza może „uwiarygodnić” jedynie konflikt z hierarchią. I tego się trzyma. Zastanawiam się, jaki w ogóle sens i nadzieje upatrywał w rozmowie ze środowiskiem, którego kondycję odmalował aż tak krytycznie?
Wobec takiego przebiegu spotkania i słownych przepychanek polskich uczestników dyskusji, kard. Ravasi wydawał się coraz bardziej skonsternowany. Okazał to zresztą, choć bardzo taktownie, wspominając, że niektóre problemy mają specyficzny, lokalny koloryt. Watykańska dyplomacja to prawdziwa liga mistrzów.

Miejsce, ludzie, czas
Dlaczego debata nie spełniła pokładanych w niej oczekiwań? Myślę, że kard. Ravasi wyrażając wolę spotkania z Adamem Michnikiem, miał nadzieję na rozmowę ze znanym polskim intelektualistą; z człowiekiem, który w czasach komuny działał w opozycji demokratycznej i siedział za to w więzieniu. Znał zapewne jego książki, wystąpienia na zagranicznych sympozjach czy eseje drukowane w światowej prasie. Miał, myślę, nadzieję na spotkanie z humanistą, który nie podzielając nauki Kościoła, jest wrażliwy na sferę duchową, dostrzegając jej znaczenie w życiu indywidualnym i zbiorowym. Ale – podejrzewam jedynie, nie jestem tego pewien – gość z Watykanu nie wiedział, że oprócz tego ma Adam Michnik usposobienie i przekonanie ideologa, który w swojej gazecie buduje wielce swoisty wizerunek religii i Kościoła, nieustannie „demaskując” ich prawdziwe oblicze; że jest szefem gazety, która wartości bliskie Kościołowi na co dzień raczej kontestuje, krytykuje, a niekiedy zwalcza; że pojedynczy grzech czy niegodne zachowanie księdza prezentować będzie, od lat i wciąż, jako po prostu dla duchowieństwa typowe. Otóż, nie wiedział kard. Ravasi, że na Dziedziniec Dialogu przyjdzie nie lewicowy intelektualista, lecz szef „Gazety Wyborczej”.
A przecież formuła Dziedzińca Dialogu stwarzała doskonałą okoliczność ku temu, by porozmawiać o tym, co naprawdę ważne – to było to miejsce, to byli ci ludzie, to był ten czas! Mogła powstać nowa jakość – intelektualna, duchowa, międzyludzka – bo unikalne okoliczności wręcz „domagały” się wykreowania czegoś, co wzniesie się ponad „czarną pianę gazet”.
 
Pominięte pytania
Jedną z konkluzji Dziedzińca winno być na przykład określenie tego, do którego miejsca różnym stronom współczesnej światopoglądowej debaty w Polsce jest po drodze (i dlaczego), a wobec tego, w którym punkcie musimy się (pokojowo) rozstać. Takie spotkanie powinno też określić, czy i na ile „mapa” polskich problemów pokrywa się z obrazem europejskim, czy i jakie nasuwają się tutaj analogie, a może i rozwiązania?  Kolejne wielkie, a nie poruszone na Dziedzińcu tematy: jakie wartości powinniśmy – niezależnie od różnic światopoglądowych – chronić (i dlaczego); co oznaczają dziś słowa Jana Pawła II, że demokracja bez wartości łatwo przemienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm; czy wobec ekspansji islamu (choćby demograficznej jedynie) nie warto pomyśleć wspólnie o obronie wartości ważnych dla cywilizacji w jej obecnym kształcie (w oparciu o jakie idee, wartości, instytucje)? To ostatnie jest o tyle ważne, że być może wszystkie nasze dzisiejsze spory, nawet te ważne, przestaną być istotne w obliczu jakiegoś nowego kulturowo i religijnie świata, który zaczyna się dopiero wyłaniać, ale może wykształci się na dobre wcześniej, niż się spodziewamy? Idąc na warszawską debatę, miałem nadzieję, że przynajmniej o kilku spośród tych kwestii będzie mowa. Niestety, styl i zakres dyskusji narzucone przez szefa „Wyborczej” wycisnęły piętno na randze całego spotkania.
Mam wrażenie, że bynajmniej nie gorące poszukiwanie prawdy było ich nadrzędnym celem. Górę wzięły, niestety, populistyczne bon moty i umizgi do środowiskowego fan klubu.
 
Cel i styl
Ale może stało się tak i dlatego, że „ciśnienie” było zbyt wielkie? Może gdyby reprezentatywni przedstawiciele różnych ważnych środowisk spotykali się częściej, emocje nie byłyby już tak wielkie i moglibyśmy rozmawiać i spokojniej i na nieco wyższym poziomie? Bo, trzeba to przyznać, poważne debaty o „Kościele, świecie, dialogu” to w Polsce zbyt wielka jeszcze rzadkość.
Także więc z tego powodu uważam, że dialog ma sens. Ale, powtórzę, dialog prawdziwy, a więc taki, którego celem jest bezinteresowne, wspólne, prowadzone bez gniewu i uprzedzenia, dążenie do prawdy. Takie spotkanie może być i piękne i fascynujące. Może pomóc odkrywać wszystkim uczestnikom rozmowy nowe perspektywy intelektualne i duchowe. Czyż nie powinniśmy – niezależnie od przekonań – pomagać sobie w twórczym i owocnym zagospodarowaniu czasu, który jeszcze mamy przed sobą? Czyż nie w takich właśnie, bezinteresownych gestach wobec drugiego człowieka ujawnia się w piękny sposób nasza godność? A wreszcie, czyż debaty w takim właśnie stylu, nie byłyby ważnym ukłonem w kierunku Jana Pawła II, w którym to prawdziwego mistrza dialogu upatrywali zarówno wierzący, jak i niewierzący? Wierzę, że nie wszystko stracone, że mamy przed sobą takie rozmowy i że na polskim Dziedzińcu Dialogu zostaną wypowiedziane tezy mądre, ciekawe i trwałe. Trzeba odkryć prawdziwy sens i cel dialogu.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    Teresa
    02.05.2015 r., godz. 17:10

    Widzę, że Kai ma już swoich przedstawicieli w Przewodniku Katolickim. Dziwię się, że Ksiądz Arcybiskup na to pozwala.

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki