Festiwal „odbrązawiania” postaci Jana Pawła II trwa. Całe redakcje oraz jej dziennikarze śledczy – działający pojedynczo lub też w tandemach – wygenerowały już właściwie nowy, wciąż wzbierający nurt, którego celem jest zniesienie z powierzchni ziemi „mitu świętości” papieża Wojtyły. Pisze się i mówi, że papież krył księży pedofilów, że sypie się jego mit i o tym, że był człowiekiem o wielu twarzach… Na fali odbrązawiania mitu i w poszukiwaniu trudnej prawdy o Kościele i jego pasterzach, którą światłe dziennikarstwo chce przedstawić zaczadzonym owieczkom, „Gazeta Wyborcza” obwieściła ostatnio, że kard. Adam Sapieha molestował kleryków.
To ciekawe: środowisko „Wyborczej”, które od lat przestrzega przed traktowaniem materiałów UB czy SB jak prawdy objawionej (podpisuję się pod tym z pełnym przekonaniem!), ochoczo odchodzi od tej zasady, gdy w grę wchodzi rozprawienie się z osobami, z którymi ideowo mu nie po drodze. Nie przeszkadzał więc autorce fakt, że rewelacje o kard. Sapieże oparte są na zeznaniach „księdza patrioty”, człowieka zdegenerowanego alkoholem i na tyle w oczach samej bezpieki niewiarygodnego, że ostatecznie zrezygnowała z jego usług. Nie dał też autorce do myślenia fakt, że UB w żaden sposób nie wykorzystała tego materiału przeciwko kard. Sapieże ani Kościołowi. A przecież działo się to w szczytowej fazie stalinizmu i otwartej walki władz z Kościołem. Cienia dziennikarskiej refleksji nie wzbudziło i to, że krakowska bezpieka nie raportowała tych materiałów do centrali w Warszawie. To wszystko, jak się okazuje, jest nieważne wobec niepohamowanej pokusy, by ogłosić wszem i wobec – na podstawie ubeckich materiałów – że kard. Sapieha, Książe Niezłomny i mentor Karola Wojtyły, molestował kleryków.
Owszem, z tego co wiadomo jest i drugie źródło, które zdaje się budzić wątpliwości co do zachowań byłego metropolity krakowskiego, ale tu z kolei można mieć wątpliwości, czy zeznania tego księdza nie były wymuszone torturami…
Nie rozstrzygam w tej chwili sprawy kard. Sapiehy, do tego potrzebna byłaby kwerenda także w archiwach kościelnych. Zwracam natomiast uwagę na fakt skandalicznych zachowań dziennikarskich i ferowania wyroków bez należytych podstaw.
Nie ulega też dla mnie wątpliwości, że skwapliwość, a niekiedy obłąkańcza wręcz pasja wyszukiwania „ciemnych stron” Kościoła, Jana Pawła II i księży ma drugie dno: chęć publicznego zdyskredytowania Kościoła a przez to, co bardzo istotne, także jego nauczania. Już dwa lata temu na łamach „Wyborczej” znany duet „odbrązawiaczy” Jana Pawła II wieścił: „Oto ostatnie pokolenie, które jest na Kościół wk… Za chwilę nikogo on nie będzie obchodzić”. Taki właśnie jest ich styl: urągający prawdzie, zdrowemu rozsądkowi i poczuciu przyzwoitości. Chcieliby, żeby wieszczba o „ostatnim pokoleniu” brzmiała jak poważna diagnoza, ale jest tylko projekcją ich marzeń, nieudolnie skrywaną nadzieją na koniec Kościoła. To nie jest dziennikarstwo, to nie jest poważna rozmowa.
A co do waszych marzeń i nadziei, panie i panowie, to próżny wasz trud.