Spotkania w klimacie Taizé mają zawsze ten sam scenariusz. Kanony, czytanie Pisma Świętego, modlitwa, a pomiędzy nie wplecione dziesięć minut ciszy.
Z Poznania do Taizé
− Nie będę oryginalna, ale to właśnie ta cisza najbardziej ujmuje mnie w klimatach Taizé. Wszystko przestaje się wówczas liczyć. To dla mnie wyjątkowy czas rozmowy z Bogiem, zastanawiania się nad swoim życiem – wyznaje Jola Letkiewicz, studentka etnolingwistyki. Na co dzień mieszka w parafii w podpoznańskiej Sobocie. Jest jedną z osób organizujących spotkania na Wzgórzu św. Wojciecha, które oprócz tych pod koniec miesiąca – mających szczególną formułę – odbywają się także w pozostałe czwartki. Jola odkryła dla siebie Taizé latem 2009 r., kiedy pojechała tam po raz pierwszy. Od tego czasu jeździ do tej francuskiej wioski co roku, a sylwestra nie wyobraża sobie inaczej, jak spędzonego na Europejskim Spotkaniu Młodych (ESM) organizowanym przez ekumeniczną wspólnotę z Taizé. − Na ostatnie, do Strasburga, wyjątkowo pojechałam nie jako wolontariuszka, ale jako zwykły uczestnik. Mogłam więc przeżyć je jeszcze głębiej. Każde spotkanie jest zresztą szczególną okazją nie tylko do modlitwy, ale i do poznania ludzi, dzięki którym doświadczamy Boga – opowiada.
Najbardziej zapamiętam...
W spotkaniu w Strasburgu uczestniczyło 30 tys. osób, z czego ponad 4,5 tys. stanowili Polacy. Z naszej archidiecezji dotarło tam ok. 300 osób z różnych parafii. Młodzi ludzie brali udział w spotkaniach tematycznych, m.in. w Muzeum Sztuki Nowoczesnej czy w Parlamencie Europejskim. Najważniejszym punktem dnia była jednak wspólna, wieczorna modlitwa w duchowości Taizé. − Sale, w których się one odbywały, były tak przygotowane, że bardzo sprzyjały skupieniu na modlitwie – zauważa Adam Hubert, tegoroczny maturzysta z parafii pw. Chrystusa Jedynego Zbawiciela w Swarzędzu. W ESM uczestniczył po raz drugi, a zaangażowany był w nie jako wolontariusz grupy sprzątającej podczas wieczornych posiłków. – To było ciekawe doświadczenie, które pozwoliło mi poznać wiele osób. Ale poza przeżyciami modlitewnymi, najbardziej zapamiętam serdeczność rodziny pochodzącej z Kamerunu, u której mieszkałem i rozmowy z nimi – przyznaje Adam, dodając, że bardzo odpowiada mu ekumeniczny wymiar spotkań w klimacie Taizé.