Słowo „sukces” to inaczej droga prowadząca do osiągnięcia celu, który przekracza korzyści czysto materialne. Odkrycie celu mojego zaangażowania zawodowego związane było z usłyszeniem dobrej nowiny, że Bóg mnie kocha i ma dla mojego życia wspaniały plan.
Dwa tysiące lat temu w starożytnym Rzymie żyło dwóch ludzi: Neron – cezar, który miał rozległą władzę i nie brakowało mu żadnych wygód, oraz Paweł Apostoł, który w tym samym czasie przebywał w więzieniu, nie miał żadnego dobytku oraz perspektyw na przyszłość, bo oczekiwał na egzekucję. Dziś, dwa tysiące lat później, ojcowie na całym świecie często nadają synom imię Paweł, natomiast Neron – zazwyczaj swoim psom. Dlatego z perspektywy czasu nasuwa się pytanie: który z nich był człowiekiem sukcesu?
Nowa definicja
Aby znaleźć odpowiedzi na te pytania, musimy dobrze rozumieć słowo „sukces”. Proponuję następującą definicję: „Sukces to konsekwentna realizacja wartościowych celów osobistych”.
W adresowanym do biznesmenów magazynie „Fortune” napisano, że przybywa ludzi, którzy poświęcili się zdobyciu fortuny i dopięli celu, ale stwierdzili, że nie przyniosło im to szczęścia, jakiego oczekiwali. To jeden z symptomów, że współcześnie zachodzi zmiana w definicji sukcesu w świecie biznesu. Za jego miarę coraz częściej uważa się zaangażowanie na rzecz innych. Przestaje dominować chęć osiągnięcia zysku jedynie dla siebie. Myślenie o ludziach i stawianie ich dobra w centrum przynosi największą satysfakcję, a nawet poczucie szczęścia. Potwierdzają się zatem słowa, które wypowiedział Pan Jezus: Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu (Dz 20, 35).
Zatem słowo „sukces” to inaczej droga prowadząca do osiągnięcia celu, który przekracza korzyści czysto materialne. Dlatego tak ważne jest, żeby na początku tej drogi umieć zdefiniować, co jest tym celem, by nie było rozczarowania, gdy nastąpi jego osiągnięcie. Odkrycie celu mojego zaangażowania zawodowego było związane z usłyszeniem dobrej nowiny, że Bóg mnie kocha i ma dla mojego życia wspaniały plan. Postanowiłem zaangażować się w odkrywanie tego planu i jego realizację. Było to słuszne działanie, jednak popełniłem jeden błąd, a mianowicie zaniechałem jasnego określenia tego, co jest moją życiową misją, to znaczy tym, czego pragnie Bóg, a nie tylko ja sam dla siebie. Cel więc, o którym jest tu mowa, przekracza nie tylko wymiar materialny, ale jest wynikiem wsłuchiwania się wolę Boga. Chodziło więc o to, aby bardziej precyzyjnie określić to, w co powinienem się zaangażować, by nie stawiać zysku na pierwszym miejscu i jednocześnie szukać tego, co zaplanował dla mnie Bóg. Inaczej mówiąc, do czego mnie uzdolnił.
Zanim w ten sposób postawiłem sprawę, przez wiele lat błądziłem zawodowo w różnych kierunkach. Nie byłem przekonany, że to, co robię, jest naprawdę dobre. Zresztą nie przynosiło mi oczekiwanej satysfakcji, mimo że od pewnego momentu zarabiałem dużo pieniądze. Z jednej więc strony moje osiągnięcia zawodowe okazały się znaczące, z drugiej jednak równolegle wiele energii zostało zmarnowane. Przychodzi mi w tym momencie na myśl zdanie, które wypowiedział Cyceron: „Błądzić jest rzeczą ludzką, ale tylko głupiec trwa w błędzie”. Dlatego po dwudziestu latach pracy, będąc na wysokim stanowisku w poważanej firmie o zasięgu światowym, podjąłem decyzję, aby w sposób bardziej zdecydowany wprowadzić w życie to, co odkrywam jako swoją życiową misję. Postanowiłem to wszystko spisać, by już na papierze móc dokonywać ewentualnych korekt lub upewniać się, że dalej chcę realizować to, co zamierzyłem. Przeanalizowałem i zidentyfikowałem też to, co jest moim potencjałem i zasobem talentów, którymi Bóg mnie obdarował. Teraz po pięciu latach moja misja życiowa jest już bardzo stabilna w swojej definicji i zdecydowanie, konsekwentnie realizowana. Fragment z niej brzmi następująco: „Chcę pomagać ludziom w rozwoju osobistym na drodze zawodowej i na drodze do wolności finansowej”, dlatego czas, energię i talenty angażuję aktualnie w realizację tego zamierzenia. Staram się przede wszystkim pomagać ludziom, którzy chcą założyć własny biznes lub rozwinąć, a jednocześnie nie utracić tego, co w życiu ważne i cenne.
Mocne cele
Czy zatem wiara jest potrzebna do sukcesu? Dla mnie istotne jest to, że po pierwsze, praca została stworzona przez Boga, zanim pojawił się grzech – praca nie jest przekleństwem, praca jest potrzebna człowiekowi dla realizacji swojego powołania, kształtowania charakteru. Owoce pracy wystarczają, aby zaspokoić zarówno potrzeby, jak i pragnienia człowieka. Po drugie, zrozumienie, że jako człowiek zostałem powołany, aby być dobrym zarządcą dóbr i talentów powierzonych mi przez Boga, motywuje mnie do ciągłego rozwoju. W każdym momencie, gdy trzeba dokonać wyboru, podjąć ważną decyzję, zastanawiam się, czego oczekuje ode mnie Bóg. Po trzecie, ufność we wszechmoc Boga i wierność wobec Jego Słowa uczyniła moje życie niezwykłym, gdyż wiara przez ostatnie 25 lat stanowiła w kształtowaniu mojego życia i poczucia satysfakcji ważniejszy czynnik niż wykształcenie, pochodzenie czy zdolności.
Moim zdaniem nieprzeciętne życie polega na przyjaźni z Bogiem, pragnieniu duchowego wzrostu, odkryciu życiowej misji i wytrwałej realizacji celów, które wynikają z realizacji woli Bożej. Sukces nie przychodzi przypadkiem; nie możesz go kupić, odziedziczyć ani poślubić. Zależy on od trwającego całe życie procesu wyznaczania celów i ciągłego rozwoju – od procesu „sukcesywnej realizacji”. Proces wyznaczania celów ma za zadanie przeprowadzenie ciebie przez całą drogę od życzenia do spełnienia. Kolejne kroki na tej drodze są proste, ale nie trywialne, szeroko zakrojone, ale nie skomplikowane. Każdemu, kto wciąż nie odkrył tego, co w dziedzinie zawodowej również możemy nazywać Bożym powołaniem, sugerowałbym dwie najważniejsze rzeczy: bądź cierpliwy i miej otwarty umysł, a sposób odkrycia i realizacji tego powołania stanie się dla Ciebie coraz bardziej oczywisty. Proponuję, aby twoje cele były MOCNE czyli: M – mierzalne, O – określone w czasie, C – cenne, N – niełatwe, E – etyczne. Zapisanie celów zmusza ciebie do jasnego i skrystalizowanego myślenia. Konkretne plany przynoszą konkretne rezultaty, z kolei niejasne plany przynoszą niewielkie lub żadne rezultaty. Stanie się niewątpliwe faktem tylko to, co sobie jasno wyobrażasz, czego żarliwie będziesz pragnął oraz z zapałem wprowadzał w życie. Nieustannie wsłuchując się w to, czego pragnie Bóg.
Powołanie a zawodowa samorealizacja
Dzięki misji życiowej możemy realizować nasze powołanie zamiast wspinania się po szczeblach kariery zawodowej, która ukierunkowana byłaby jedynie na osiągnięcie zysku, władzy i poczucia własnej wartości. Niestety powołanie, czyli coś, co robię, idąc z Bogiem i za Bogiem, zostaje często zastąpione przez tzw. samorealizację w życiu zawodowym. Wtedy zysk i władza stają się moim bogiem. Zawód mogę wykonywać tylko dla siebie, powołanie wypełniam przede wszystkim dla Boga. Kariera zawodowa nastawiona na zysk obiecuje status społeczny, pieniądze lub władzę; powołanie zawiera w sobie także trudności, a nawet cierpienie, ale jednocześnie szansę, aby Bóg się nami posłużył dla dobra innych. Zrealizowana kariera zawodowa może zakończyć się nawet wysoką emeryturą. Powołanie nie kończy się aż do dnia naszej śmierci. Ponadto zachowuje znaczenie także na wieczność. Różne wydarzenia mogą przerwać karierę, ale nie powołanie. Neron zrobił karierę – Paweł Apostoł wypełnił przede wszystkim powołanie.
Czasami dzięki Bożej opatrzności koniec kariery jest początkiem powołania. A Ty masz powołanie, nie jesteś częścią zapasową, masz misję od Boga. Tylko pamiętaj, powołanie trzeba nieco poskładać.