Czy na zachodzie i w środkowej Ukrainie panuje spokój?
– Tu ludzie do siebie nie strzelają. Istnieje wprawdzie niebezpieczeństwo prowokacji i zamachów, ale jest spokój. Przeżywamy mobilizację i wysłanie młodych ludzi na front. Są to mężczyźni, a czasem, także całkiem młodzi chłopcy. Każdy z nich ma rodzinę, swoje marzenia, życie. Rodziny żywią nadzieję, że oni wrócą, ale możemy sobie wyobrazić, co przeżywają. Wielu się modli, pości.
Ludzie niechętnie idą na wojnę?
– Bywa różnie. Niektórzy zgłaszają się sami, chcą bronić swojej ojczyzny. Inni są mobilizowani, ale w większości rozumieją, że to jest konieczne. W pierwszym szeregu stoją ci, którzy gdzieś już wcześniej walczyli, potem młodzi. Na razie z mobilizacji wyłączeni są studenci.
Duszę rozdzierają jednak obrazy, kiedy widać matkę z dziećmi, czasem młodych ludzi, którzy idą za trumną, bo ktoś z nich nie wrócił…
– Niestety, takich obrazów jest coraz więcej. Z dnia na dzień przybywa pogrzebów. Giną setki, jeśli już nie tysiące. Znacznie więcej niż u nas tych smutnych obrazów jest na wschodzie Ukrainy. Podkreślmy, trwa wojna, a nie jakiś nieokreślony kryzys na Ukrainie.
Czy nie boicie się, że krótki sen o „Wolnej Ukrainie” się zakończy?
(...)
Pełne teksty artykułów „Przewodnika Katolickiego” w Internecie ukazują się po 10 dniach od daty wydania drukiem.