„Zdarza się dość często, że chrześcijanie bardziej troszczą się o konsekwencje społeczne, kulturowe i polityczne swego zaangażowania, myśląc nadal o wierze jako oczywistej przesłance życia wspólnego. W rzeczywistości założenie to nie jest już nie tylko tak oczywiste, ale często bywa wręcz negowane” – Benedykt XVI.
W przewodniku życia duchowego podejmuję temat, który wydaje się wykraczać poza tzw. obszar życia wewnętrznego. Jest tak dlatego, że dość często o duchowości wypowiadamy się jedynie w kontekście czysto indywidualnym. Powyższa wypowiedź papieża Benedykta XVI skłania natomiast do zastanowienia się raczej nad wiarą w kontekście społecznym. Joseph Ratzinger od początku swojej działalności naukowo-duszpasterskiej zauważa ogromną potrzebę poszerzenia tematyki wiary w kontekście społecznym. Podkreśla w ten sposób, że żaden człowiek w relacji do Boga nie jest samotną wyspą. Inni pomagają lub przeszkadzają mu w odkryciu świata wyższych wartości, nawet jeśli sam sobie tego nie uświadamia.
Zagłuszane pragnienia
Papież Benedykt, którego powyżej cytujemy z dokumentu Porta fidei, chce, abyśmy zrozumieli dwie istotne sprawy w kontekście współczesnej laicyzacji społeczeństwa. Po pierwsze: Europa przeżywa kryzys wiary. Nie chodzi wpierw o brak praktykowania wiary, np. niechodzenie do kościoła. To jest przecież tylko efekt czegoś głębszego. Papież emeryt uważa, że współczesny Europejczyk kształtowany jest w kulturze, która bardzo często zamyka go na transcendencję. Stąd nie tylko żyje tak jakby Boga nie było, ale często zagłusza także głos własnego sumienia, który mógłby poprowadzić go poza wymiar tego co doczesne. W efekcie wielu nam współczesnych dba przede wszystkim o poprawę jakości aktualnego życia, a nie bardzo interesuje się przyszłym, po śmierci. Problem kryje się więc tam, gdzie człowiek sam siebie czyni niewolnikiem doczesnych potrzeb, a zagłusza wołanie pragnień, które ukryte są w nim głębiej. Kiedy nie może w pełni zaspokoić swoich pożądań (tym bardziej że z czasem stają się one coraz większe), popada w smutek i rozgoryczenie. Stąd papież Benedykt zwraca uwagę, że możemy łatwo wpaść w pułapkę egoistycznie ukształtowanej kultury, nie będąc w pełni tego świadomi.
Kulturowa bariera uprzedzeń
W ocenie jakości relacji współczesnych do Boga i ich stosunku do wartości chrześcijańskich istotną rzeczą jest więc umiejętne odróżnienie tego, co ktoś mówi dlatego, że jest do tego przekonany od tego, co jest jego nieuświadomioną zależnością od przekonań czysto kulturowych. Badania socjologiczne, które w znacznej mierze opierają się na tym, co ktoś po prostu mówi, z natury rzeczy nie docierają do najistotniejszych motywów wiary lub niewiary, utożsamienia z Kościołem lub jego odrzucenia. Pesymistyczne wyniki dotyczące stanu wiary i stosunku do Kościoła, które coraz częściej docierają do nas, mogą naprawdę niepokoić. Radziłbym nie zapominać jednak, że właśnie socjologia tworzy czasem bardzo karykaturalny obraz negacji wartości chrześcijańskich w społeczeństwie, który w rzeczywistości może nie być wcale negacją tego, czego naprawdę naucza Kościół, ale tylko tego, z jakim nastawieniem społecznym owo nauczanie jest przyjmowane. Jeśli z zasady uważa się na przykład, że wymagania etyczne są przesadzone i nieżyciowe, nigdy nie będzie łatwo pojedynczemu człowiekowi przyjmować wymagań moralnych bez uprzedzeń. Taki człowiek wyraża te uprzedzenia, obawia się, że ktoś nastaje na jego szczęście i chce go sobie podporządkować. Czy jego nastawienie jest jednak wynikiem tego, że naprawdę przemyślał przesłanie Kościoła – nie byłbym już tego taki pewien. Benedykt XVI widzi tę kulturową barierę uprzedzenia i dlatego przekonuje nas, żebyśmy nie ulegali pokusie zbyt prostej oceny autentycznego stanu wewnętrznego człowieka naszych czasów.
Dialog prowadzący do przemiany
Co z tej kulturowej definicji człowieka wynika dla zabiegów duszpasterskich Kościoła? Papież przypomina, że ci, do których kierujemy Ewangelię nie mają tylko twarzy, którą dorabia im tzw. opinia społeczna. W cytowanym już Porta fidei pisze bardzo odważnie i optymistycznie: „Także współczesny człowiek, jak Samarytanka przy studni może na nowo odczuć potrzebę pójścia, aby słuchać Jezusa, który wzywa nas do wiary w Niego i zaczerpnięcia z jego źródła, wytryskującego wodą żywą (por. J 4, 14)”. Nie możemy więc zapomnieć, że Kościół chce prowadzić ludzi do przemiany myślenia, a więc nie zakłada, że wartości chrześcijańskie są przez wszystkich rozumiane i akceptowane. Najzwyczajniej nie pomaga, a często nawet przeszkadza im w tym rozumieniu i akceptacji społeczne uprzedzenie. Możemy jednak mieć nadzieję, że osoba, która im aktualnie zaprzecza może w przyszłości zmienić zdanie. Człowiek jest czasami bardzo mocno uwarunkowany przekazem kulturowym, ale to nie znaczy, że traci zupełnie wolność myślenia. Jest w nim nieustannie ten wewnętrzny głos, który często musi przedzierać się przez wewnętrzny świat skomplikowanych doświadczeń i powtarzanych przekonań. Człowiek nigdy ostatecznie nie traci sumienia. Badania socjologiczne natomiast do wnętrza tak rozumianego sumienia już nie docierają.
Benedykt XVI wzywa nas, abyśmy jako chrześcijanie nie ograniczali się do wskazywania tego, co jest we współczesnej kulturze zgodne lub niezgodne z chrześcijańskim systemem wartości, ale mieli odwagę dialogu, który prowadzi do przemiany myślenia naszych rozmówców. Ten dialog uznaje wpierw, że nikt z nas nie jest całkowicie zamknięty na prawdę. Ponadto dialog jest gotowością dzielenia się nie tylko poglądami, ale przede wszystkim nadzieją, że postępowanie według przykazań uwalnia ostatecznie od ograniczonego świata ludzkich pożądań. Wiara otwiera umysł i serce na to co piękne i w ten sposób ukazuje człowiekowi świat, który go przekracza, ale nie przytłacza.