Logo Przewdonik Katolicki

Mundial z Jezusem w tle

Michał Bondyra
Fot.

Gwiazdy światowej piłki to chrześcijanie. Swoją wiarę przeżywają jednak różnie. Manifestują ją przed całym światem, jak brazylijski obrońca David Luiz czy znakomity bramkarz z Kostaryki Keylor Navas, albo modlą się w zaciszu jak najlepszy piłkarz świata Portugalczyk Christiano Ronaldo czy holenderskiinternacjonałWesley Sneijder.

Gwiazdy światowej piłki to chrześcijanie. Swoją wiarę przeżywają jednak różnie. Manifestują ją przed całym światem, jak brazylijski obrońca David Luiz czy znakomity bramkarz z Kostaryki Keylor Navas, albo modlą się w zaciszu – jak najlepszy piłkarz świata Portugalczyk Christiano Ronaldo czy holenderski internacjonał Wesley Sneijder.

Finał XX Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej w Brazylii między Argentyną a Niemcami powszechnie został okrzyknięty derbami Watykanu. Wszystko dlatego, że w ostatnim akordzie mistrzostw obu jedenastkom kibicowali dwaj żyjący papieże, obecnie sprawujący posługę Piotrową – Argentyńczyk Franciszek i papież emeryt – Niemiec Benedykt XVI. Większe powody do radości miał oczywiście ten drugi, ale i dla wielkiego fana futbolu Ojca Świętego Franciszka awans ukochanej Argentyny do finalnej batalii o złoto po 24 latach posuchy był niezwykłym powodem do dumy. Co ciekawe, w żadnej jednak z finałowych jedenastek, ani też w sztabie trenerskim nie było człowieka, który mocno manifestowałby swoją chrześcijańską wiarę. Nie znaczy to jednak, że na mistrzostwach w Brazylii nie grali wyznawcy Chrystusa. Było ich naprawdę wielu, a kilkoro z nich ze swoim świadectwem danym na oczach miliardów widzów pozostanie w pamięci na dłużej.

 

Luiz z Chrystusem

Kiedy w półfinale Brazylijczycy przegrywali z Niemcami 1 do 7, a cała Brazylia tonęła we łzach, niezwykły był obraz kapitana Canarinhos w tym meczu – Davida Luiza. On z podpuchniętymi oczami, choć zadawał się nie rozumieć, co się przed chwilą stało, uklęknął na murawie, wzniósł ręce ku górze i na kilka chwil zatopił się w modlitwie. Ten gest w takim momencie był naprawdę niezwykły. Gracz PSG, a wcześniej Chelsea Londyn ze swojego przywiązania do Jezusa jest jednak znany od lat. Pokazuje to nie tylko modlitwą przed i po meczu, o Chrystusie mówi też otwarcie podczas wywiadów. – Wiara w Jezusa daje mi siłę, by wychodzić wciąż na boisko i dawać z siebie wszystko. Chcę jednak również inspirować innych. Do tego zachęca mnie Bóg. Dla mnie prawdziwe życie jest w relacji z Jezusem Chrystusem – mówił w jednej z rozmów. Czy trzeba czegoś więcej? Tę siłę pokazał kilka chwil po pogromie z Niemcami. Wyszedł do żądnych krwi dziennikarzy i zrozpaczonych kibiców, by po męsku opowiedzieć o tym, co przed chwilą się stało. Luiz w reprezentacji Kraju Kawy wchodzi trochę w buty króla środka pola sprzed lat – Kaki, który często pod koszulką reprezentacji nosił inną, białą z napisem: „Przynależę do Jezusa”. Niestety przez upokarzający przepis FIFA, niepozwalający na mundialu w RPA przed czteroma laty prezentowania symboli i gestów religijnych, nie mógł jej pokazać światu.

 

Mundial jak matura

Choć w tym roku nie widzimy już znanych sprzed lat modlitewnych kółek, wcale nie oznacza to, że brazylijscy piłkarze i trenerzy zatracili swoją wiarę. To prawda, że w religijnej Brazylii liczba chrześcijan spadła z 90 do nieco ponad 60 proc., a w kraju mnożą się groźne sekty, ale przykład Davida Luiza pokazuje, że piłkarze, podobnie jak większość społeczeństwa, wciąż trwają przy Bogu. Na modlitwie po pamiętnym półfinale można było dostrzec także choćby Luiza Gustavo. Gorliwymi wyznawcami Chrystusa są też Thiago Silva czy trener Felipe Scolari. To za sprawą tego ostatniego – praktykującego katolika, zespół przed ćwierćfinałowym meczem z Kolumbią odwiedził kaplicę, a w szatni modlił się Modlitwą Pańską. – Modlitwa w szatni to nic dziwnego, jeśli jest grupa, która się dobrze rozumie i to akceptuje – mówi ks. Jacek Markowski, kapelan poznańskiego Lecha. W szatni popularnego Kolejorza najpierw jest modlitwa „Panie pobłogosław nasz wysiłek”, potem „Zdrowaś Mario”, wezwanie do św. Antoniego, a na końcu ks. Jacek udziela drużynie błogosławieństwa. – Antoni towarzyszy nam od 1999 r. Kiedy uciekały nam w lidze punkty, a ja miałem wybrać patrona, pomyślałem sobie, że to musi być Antoni, by pomógł nam te punkty znaleźć – śmieje się kapelan. Ks. Jacek nieco zdziwił się, gdy zapytałem o modlitwę przed treningiem, którą mieli na mundialu w zwyczaju odmawiać wraz ze sztabem trenerskim piłkarze rewelacji turnieju – Kostaryki. – Grę w piłkę porównałbym do szkoły. Treningi są jak codzienna obecność na lekcjach, a mecz jak sprawdzian. Mundial to taka matura, dlatego trudno się dziwić, skoro piłkarze i sztab zrobili wszystko, by dobrze zagrać, a potem proszą Boga o wsparcie – tłumaczy.

 

Nie tylko deklaracje

Doskonałej gry Kostaryki, która najpierw wyeliminowała Anglię i Włochy, by dopiero w ćwierćfinale ulec Holendrom, nie byłoby, gdyby nie pewien charyzmatyczny bramkarz. Keylor Navas w pewnym momencie w bramkarskim prostokącie nie miał sobie równych wśród kolegów po fachu. Skupienie i koncentrację piłkarzowi hiszpańskiego Levante zapewnia żarliwa modlitwa. Praktykuje ją, podobnie jak David Luiz, przed każdym meczem. Znamienny jest też cytat, który znakomity Kostarykanin obrał sobie na życiowe motto: „Gdybym ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusa”. Wierzących południowców niewstydzących się publicznej modlitwy na mundialu można by wskazać jeszcze kilku. Ot, choćby napastnik zespołu Meksyku – Javier Hernandez. Strzelec trzeciej bramki z Chorwacją też modli się na murawie przed rozpoczęciem gry. Ks. Markowski uważa, że okazywanie uczuć religijnych południowcom przychodzi łatwiej. – Oni są otwarci, spontaniczni – mówi. Zauważa przy tym, że nie jest to tylko potrzeba chwili, ale szczera deklaracja wiary, za którą idzie potem konkretne postępowanie w życiu. – Grający do niedawna w Lechu Kolumbijczyk Manuel Arboleda bardzo dobrze łączy swoją religijność z poukładanym życiem rodzinnym. Wciąż ma tę samą żonę, dba o dzieci. Widać u niego konsekwencję, a nie puste deklaracje – daje przykład z własnego podwórka.

 

W Europie też wierzą

 

Chrześcijan wśród europejskich gwiazd w Brazylii też grało sporo. Znakomity holenderski pomocnik Wesley Sneijder, który o swoim nawróceniu dużo mówił przy okazji mundialu w RPA w 2010 r., teraz był częścią trzeciej drużyny świata. Wcześniej hulaka, dziś wierny mąż prezenterki Yolanthe Cabau van Kasbergen. Dzięki swojej drugiej połowie odnalazł drogę do Boga. Wspólnie uczęszczają kilka razy w tygodniu na Mszę św., mają też czas na wieczorny Różaniec. Cztery lata temu przyjął katolicki chrzest. Wtedy tak mówił o swoim nawróceniu: „Nie byłem wychowany religijnie, ale spotkałem dziewczynę, która była. Miała chrzest, komunię i bierzmowanie. Też chciałem się zanurzyć w jej wierze i dużo o tym rozmawialiśmy (…) Każdy ma swoje zdanie, ale mnie jest w nowym życiu dużo łatwiej”. Krótko, bo zaledwie trzy mecze zagrali inni znakomici piłkarze przyznający się do Jezusa. Najlepszy piłkarz świata – Christiano Ronaldo ze swoją Portugalią od awansu z grupy był o włos. Anglikowi Wayne’owi Rooneyowi, podobnie jak Hiszpanowi Andreasowi Inieście, turniej zupełnie nie wyszedł. Ronaldo w wywiadzie dla „Daily Mirror” powiedział, że „wiara jest jednym z jego priorytetów”. Iniesta – najlepszy piłkarz Europy sprzed dwóch lat, dziękował za tytuły przy grobie św. Jakuba, po pielgrzymce do Camino de Santiago, w której uczestniczył. Rooney ogląda chrześcijańską telewizję God TV, a kilka lat temu kamery uchwyciły go podczas treningów z krzyżem na szyi. W Anglii, gdzie na katolików nie patrzy się przychylnym okiem, Rooney odpowiedział dziennikarzom krótko: „To moja religia, noszę krzyże od lat”. Dlaczego zatem tak mało mówi się o wierzących europejskich internacjonałach? Chyba rację ma ks. Jacek Markowski, mówiąc, że jest to kwestia osobowości i mentalności, ale i zachodniej kultury, która stara się religię sprowadzić do prywatności.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki