Logo Przewdonik Katolicki

Wzorzec macierzyństwa

Bogna Białecka
Fot.

W jaki sposób uczymy się bycia rodzicami? Z jednej strony ogromny wpływ wywierają na nas wzorce wyniesione z domu, czyli to, czego sami doświadczaliśmy jako dzieci. Co jednak robić w sytuacji, gdy tych wzorców brakuje i naprawdę nie mamy się na czym oprzeć?

Chociaż nie ma idealnych rodziców, na szczęście wiele osób wychowało się w zdrowych, pełnych miłości rodzinach, gdzie błędy wychowawcze były kompensowane innymi, silnymi stronami danej rodziny. To ogromny potencjał. Niestety, coraz więcej osób, które są już dziś młodymi rodzicami, pochodzi z domów rozbitych i tego dobrego wzorca im brakuje. Roczna liczba rozwodów w Polsce zwiększyła się niemal dwukrotnie od roku 1970, gdy rozpadło się ok. 35 tys. małżeństw. W roku 2013 liczba rozbitych związków małżeńskich wynosiła już według GUS blisko 70 tys.! 

 

Problem wzorców

Musimy zatem sięgać po wzorce zewnętrzne, spoza rodziny. Problem polega na tym, że wzorce rodzicielskie przekazywane na przykład w mediach są… specyficzne. Gdy zrobiłam przegląd czasopism kobiecych pod kątem macierzyństwa, zobaczyłam na ich stronach całkiem sporo celebrytek i aktorek wyrażających zadowolenie z bycia matką. Jak dotąd – dobrze. Dopiero szczegółowa lektura pokazuje obraz mniej optymistyczny. Otóż dobra matka prezentowana w mediach jest z reguły kobietą samorealizującą się zawodowo i płynnie łączącą karierę z macierzyństwem. Typowy przykład to relacja o życiu aktorki, która spędzając długie tygodnie, a nawet miesiące poza domem na planie filmowym, jest „doskonałą matką”, ponieważ codziennie rozmawia z córeczką przez telefon, a zatem świetnie wie, co się w jej życiu dzieje i potrafi doradzić. Redaktorzy prezentując „ustawione” zdjęcia uśmiechniętej i modnie ubranej aktorki z równie perfekcyjną córeczką na tle markowych mebli w stylowo urządzonym domu, tak naprawdę promują przekaz: „Nie musisz być obecna w życiu dziecka, by być świetną matką”. Kolejna rzecz to pokazywanie kobiet, które dzielnie radzą sobie z rozwodem. Celebrytki te wchodzą na przykład w ponowny związek, stając się „cudownymi mamami” dla swoich pasierbów i pasierbic lub też stają się wzorcem dzielnej, a szczęśliwej dzięki rozwodowi samotnej matki. W tych narracjach rozwód ukazuje się jako objaw troski o dzieci, na zasadzie: „Szczęśliwa mama – szczęśliwe dziecko”. Jeszcze inny wątek to pokazywanie macierzyństwa jako sposobu zaspokojenia potrzeby poczucia pełni kobiecości. A zatem lansowany w mediach wzorzec ukazuje kobietę samorealizującą się, wyemancypowaną, niezależną, dla której dziecko jest pewnym dopełnieniem udanego życia. Przekaz ten lansuje też model rodzicielstwa, gdzie matka może być nieobecna w życiu dziecka, ważne by miała z nim „dobry kontakt”. Dlatego warto może sięgnąć do innych wzorców. Jednak jakich? Bardzo dobrą propozycję znalazłam w książce Mały poradnik życia codziennego siostry Marii Kwiek. Pisze ona o najdoskonalszym wzorze macierzyństwa, czyli Maryi. Klucz jest prosty. Dobra matka to taka, która potrafi wcielić w życie trzy postawy Maryi – fiat, magnificat i stabat.

 

Akceptacja

Fiat to postawa Maryi odpowiadającej archaniołowi Gabrielowi: „niech się stanie”, gdy ten zapowiada jej, że zostanie Matką Boga. Proszę zauważyć, że w życiu stosunkowo często zdarzają się rzeczy, które nam trudno przyjąć. Mieliśmy jakoś plan, a tu nagle dzieje się coś nieoczekiwanego. Jedną z takich spraw może być na przykład ciąża. Sama tego doświadczyłam, gdy lekarz powiedział, że nasze wymarzone trzecie dziecko to tak naprawdę bliźnięta. Moją pierwszą reakcją było: „Ojej, przecież ja nie dam rady”. Postawa ta szybko zmieniła się w: „No dobra, to czego muszę się dowiedzieć o zajmowaniu się bliźniętami, by dać radę?”. Znam jednak kobiety, które potrafią od razu przyjąć nowe życie właśnie z postawą fiat, czyli całkowitą akceptacją. Rekordzistka wśród moich znajomych – Małgorzata – ma czternaścioro dzieci.

Jednak postawa ta nie oznacza tylko otwarcia się na nowe życie. Oznacza przyjmowanie różnych wydarzeń z założeniem, że wyniknie z tego dobro. Na przykład ktoś wymarzył sobie córkę, a urodził się syn. Zamiast postawy „no trudno, nie udało się” warto mieć postawę „to cudownie, z pewnością wychowanie syna będzie bardzo wzbogacającym doświadczeniem”. Mąż nie dostał wymarzonej pracy, dostał jednak inną, w której choć mniej zarabia, może częściej przebywać w domu, z dziećmi, doceńmy to dobro które nieoczekiwanie pojawiło się w naszym życiu.

Fiat to popatrzenie z optymizmem na wydarzenia życiowe. Celowo mówię o postawie optymizmu i otwartości, a nie tylko akceptacji Bożego planu. W tym szerszym słowa znaczeniu postawa fiat nie musi być doświadczeniem tylko katoliczki, a właściwie każdej kobiety na świecie.

 

Odnajdywanie radości

Magnificat – to postawa Maryi śpiewającej hymn radości, uwielbiającej Boga za wszystko, co nam daje. To znowu wspaniała, a tak naprawdę ponadreligijna, umiejętność odnajdywania radości we wszystkim, co się przydarza. Przecież codziennie – nawet w trudnych chwilach – macierzyństwo przynosi nam mnóstwo powodów do radości i wdzięczności. Przykład sprzed kilku dni: podchodzi do mnie pięcioletni syn i mówi: „Kochana mamusiu, skąd dobywa się ten cudowny zapach?
Ach, z naleśników!”, córka przynosi namalowane serduszko i mówi: „To dla ciebie, bo cię kocham”, starsze dzieci same z siebie znienacka bez nagabywania sprzątają swój pokój... Raj na ziemi. Wiem, że czasem jesteśmy tak zagonieni, że nie mamy czasu docenić tych wszystkich drobiazgów. Zauważmy jednak, że więcej jest w życiu drobnych radości niż ogromnych powodów do zadowolenia. Dajmy sobie czas, niekiedy potrzebujemy mniej niż minutę, by zauważyć ten wspaniały drobiazg i pozwolić sobie nacieszyć się nim. Dlatego też warto codziennie wieczorem przypomnieć sobie wszystkie dobre rzeczy, które się wydarzyły danego dnia. Można to włączyć w modlitwę dziękczynną. Takie pozytywne podsumowanie dnia – obejmujące przegląd powodów do radości i wdzięczności – jest świetnym sposobem zakończenia dnia i przygotowaniem do zdrowego snu.

 

Przyjmowanie cierpienia

Stabat – ta postawa nawiązuje do cierpienia Maryi pod krzyżem. Jak zapewniają teologowie, śmierć Chrystusa nie była dla Jego Matki zaskoczeniem czy powodem rozpaczy. Już w momencie ofiarowania Dzieciątka w świątyni Symeon powiedział Maryi, że przeniknie jej duszę miecz boleści (Łk 2, 35). Nie oznacza to oczywiście, że cierpienie Maryi było mniejsze dlatego, że wiedziała o nim wcześniej, ale potrafiła je przyjąć w postawie całkowitego zaufania Bogu. To, co najważniejsze w postawie stabat, to właśnie brak rozpaczy i pełne miłości wytrwanie w chwilach autentycznej próby – poważnej choroby w rodzinie czy nawet śmierci, nagłej utraty środków do życia, problemów w które znienacka wdało się nasze dziecko... Akurat postawa stabat ma sens jedynie w chrześcijaństwie. Cierpienie samo w sobie nie ma wartości. To zło, którego doświadczamy. Jednak będąc osobami wierzącymi, możemy nadać cierpieniu sens, ofiarowując je na przykład w intencji jakiejś osoby czy sprawy: o nawrócenie brata, o powołania kapłańskie, za dusze cierpiące w czyśćcu. Jako osoby wierzące możemy też modlić się o pomoc Maryi w godnym zniesieniu tego cierpienia. Osoby, które w bardzo trudnych chwilach przeżywają rozpacz czy żal wobec Boga lub losu, dokładają sobie jeszcze dodatkowej porcji cierpienia. W takich momentach może nam pomóc patrzenie na Matkę Bożą stojącą pod krzyżem i uświadomienie sobie, że ona doskonale rozumie nasz ból. Można oczywiście uciekać przed tym, stwierdzając, że Maryja była matką idealną, wzorem niedościgłym, gdzie nam porównywać się do Matki Bożej. Siła nie tkwi jednak w tym, by stać się ideałem, a do niego dążyć. Jako psycholog widzę w tych trzech postawach głęboki sens. Fiat, magnificat, stabat to naprawdę recepta na dobre radzenie sobie z wyzwaniami, jakie stawia macierzyństwo.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki