Jak rozpoznać, czy osoba, w której jesteśmy tak bardzo zakochani będzie, dobrym mężem żoną? Wielu młodym ludziom wydaje się dziś, że można to przetestować dzięki mieszkaniu „na kocią łapę”, poprzedzającemu wstąpienie w związek małżeński. Nic bardziej błędnego.
W okresie tzw. kolędy znajomy ksiądz odwiedzał znajdujące się na terenie parafii akademiki oraz stancje. Studenci z chęcią przyjmowali księdza, a ten, niestety, często spotykał się z parami żyjącymi w konkubinacie.
Z życia wzięte
Duchowny zdawał sobie sprawę, znając wyniki badań naukowych przeprowadzonych zarówno w USA, jak i w Polsce, że młode kobiety i młodzi mężczyźni – szczególnie studenci – mają inne podejście do konkubinatu. Kobiety traktują to jako wstęp do małżeństwa, czas lepszego poznania się i dopasowania, mężczyźni – jako atrakcyjną alternatywę: zamieszkać z kolegą czy z koleżanką. Dziewczyna nie tylko posprząta wspólne mieszkanie, ugotuje obiad, ale też dodatkowo oferuje seks bez zobowiązań.
Mając powyższą wiedzę, ksiądz zwrócił się do pewnej pary tymi słowami: „Czy chcecie kiedyś wziąć ślub?” – spytał. Na co młodzi odpowiedzieli jednocześnie, bez namysłu, że oczywiście tak. Chłopak spieszył się na jakieś zajęcia, więc wyszedł z pokoju. Ksiądz został jeszcze chwilę: „Twój chłopak właśnie zadeklarował, że nie chce się z tobą żenić, co ty na to?” – spytał młodą kobietę. Nie był przygotowany na odpowiedź: „Bo mój misiaczek nie lubi kleru, on się tak tylko z księdzem droczył, ale naprawdę tak nie myśli”. Zdarzenie to uświadomiło mi, że dobre przygotowanie naszych dzieci do małżeństwa oznacza pracę nad tym o wiele wcześniej, niż staną się formalnie dorośli. Gdy już podejmą współżycie seksualne, wejdą w konkubinat, jest praktycznie za późno. Zdolność samooszukiwania się po podjęciu złych, wpływających na całe życie wyborów (szczególnie u dziewcząt) jest potężna.
Definicja szczęścia małżeńskiego
Zapoznałam się niedawno z badaniami, które wykazały, że największe poczucie szczęścia mają pary będące ze sobą mniej niż pięć lat i bezdzietne, jednak definicja szczęścia według badaczy polegała na określeniu, na ile potrzeby danej osoby są zaspokajane w tym związku i na ile jest on odbierany jako źródło przyjemności. W tym momencie jest oczywiste, dlaczego najlepiej wypadły pary znajdujące się w okresie tzw. miłości romantycznej, gdy patrzymy na drugą osobę przez różowe okulary, mijającej najpóźniej po pięciu latach związku. Mijającej lub przekształcającej się w bardziej doskonałą miłość, której ważnym elementem jest zdolność patrzenia z perspektywy „my” zamiast „ja”. Nie „moje potrzeby” a „nasze potrzeby”. Dlatego lepszą definicją szczęścia małżeńskiego jest określenie, na ile małżeństwo daje nam poczucie sensu, że tworzymy coś ważnego, mającego cel, na ile stajemy się przy małżonku, małżonce lepszymi osobami, na ile rozwija się w nas ten drugi rodzaj miłości – caritas, miłość ofiarna.
Trwałość małżeństwa
Istnieje całkiem sporo badań na ten temat. Pierwsze obejmowały ok. 600 par, których losy przez wiele lat śledzili badacze Burgess i Wallin. Były to pary zaręczone jeszcze przed II wojną światową. Najtrwalsze i najszczęśliwsze małżeństwa miały następujące cechy wspólne: oboje pochodzili z domów, w których rodzice sami byli szczęśliwi jako małżonkowie; wierzyli w siebie; zachowali dziewictwo do ślubu; przeszli dość długi okres narzeczeństwa; oboje uznawali tradycyjny podział ról – z mężczyzną pracującym, zarabiającym na utrzymanie i kobietą zajmującą się przede wszystkim domem i dziećmi.
Badania prowadzone później (dotyczyły kwestionariusza PREPARE dla narzeczonych, pozwalającego lepiej poznać się przed ślubem i sprawdzić swoje szanse na budowę dobrego małżeństwa) wskazują na następujące czynniki sukcesu: realistyczne oczekiwania wobec małżeństwa, umiejętność rozwiązywania konfliktów, dobra komunikacja z partnerem i zgodność wartości religijnych. Badań takich jest więcej, ale wskazują one bardzo podobny zestaw czynników.
Chcę przy tym podkreślić, że wszystkie te badania sprawdzały nie tylko trwałość związku, ale poczucie szczęścia i spełnienia w małżeństwie.
Jednak najciekawsze jest badanie, w którym dokładnie przeanalizowano, na ile praktykowanie wyznawanych zasad etycznych w życiu codziennym wpływa na trwałość małżeństwa i poczucie szczęścia w małżeństwie. Badanie obejmowało 505 par stosujących naturalne metody planowania rodziny (NPR, ang. NFP, natural family planning). Większość par stosowała te metody ze względów etycznych. Okazało się, że liczba rozwodów w tej grupie wynosi 4 proc., przy czym większość rozwodów dotyczyła osób, które przeszły na metody naturalne wskutek rozczarowania antykoncepcją. Dla porównania w Polsce rozwodem kończy się co czwarte małżeństwo (25 proc.), a w dużych miastach liczba rozwodów sięga nawet 40 proc.
Miłość ofiarna
Należy przy tym podkreślić wysoki poziom satysfakcji z małżeństwa raportowany przez pary stosujące NPR. Dlaczego pary stosujące naturalne metody planowania rodziny tak bardzo różnią się od przeciętnego małżeństwa? Składa się na to wiele przyczyn. Wspomniane metody wymagają bardzo dobrej komunikacji między małżonkami. W przypadku antykoncepcji komunikacja nie jest potrzebna: kobieta jest dostępna seksualnie non-stop. Okresowa abstynencja pomaga w zachowaniu świeżości doznań seksualnych i podnosi ich poziom. Ze względu na cykliczną niedostępność seks nie jest wykorzystywany jako metoda rozładowania napięcia wywołanego konfliktem. To także sprzyja rozwojowi umiejętności komunikacyjnych. Kłótnie nie kończą się pozornym pojednaniem w seksie, a rzeczywistymi działaniami mającymi na celu rozwiązanie problemu. Stosowanie NPR zakłada wzajemny szacunek, zapobiega przedmiotowemu traktowaniu małżonka. Przy okazji wiele kobiet doznaje ogromnej satysfakcji, ucząc się rozpoznawania naturalnych rytmów swojego organizmu. Wreszcie przestaje być on „czarną skrzynką”, do której wgląd ma tylko ginekolog. Aby nie idealizować NPR, trzeba uwzględnić jeden autentyczny mankament. Otóż w okresie, gdy kobieta jest najbardziej pociągająca dla mężczyzny, a zarazem ma największą ochotę na współżycie (owulacja), może być ono niedostępne. Mimo to większość kobiet stosujących NPR jest zdania, iż to niewielka niedogodność w porównaniu z niepożądanymi działaniami antykoncepcji hormonalnej czy wkładek domacicznych. Ważna też jest odpowiednia perspektywa. NPR nie jest jakimś heroizmem (bo tak jest przedstawiane przez niektórych), wymagającym szczytów samokontroli i wyrzeczenia. To taka „droga środka”. Najtrwalsze małżeństwa o największym poczuciu szczęścia to te, które decydują się nie stosować żadnych metod planowania rodziny, zakładając, że przyjmą każde dziecko, którym ich Pan Bóg obdarzy. To dopiero wymaga wyrzeczeń i rozwinięcia cnoty miłości ofiarnej.
Wszystko to oznacza, że kluczowy dla budowania szczęścia małżeńskiego jest wspólny system wartości, oparty dodatkowo na wartościach chrześcijańskich. A zatem decyzja wspólnego zamieszkania przed ślubem z góry umieszcza parę w grupie wysokiego zagrożenia rozwodem. Paradoksalnie, gdyż temu przecież chcieli zapobiec.
Sygnały ostrzegawcze
Warto pamiętać, że zakochanie nakłada nam różowe okulary, zwróćmy zatem uwagę na wczesne sygnały ostrzegawcze. W jaki sposób druga osoba traktuje swoich rodziców i krewnych? Sposób zachowania danej osoby w naturalnych sytuacjach rodzinnych jest wzorcem zachowania w innych relacjach. Dzięki temu widzimy, jakie ta osoba naprawdę wybiera wartości. Stare przysłowie „Kto z kim przestaje, takim się staje” jest szczególnie prawdziwe, gdy myślimy o rodzinie, w której dany człowiek spędził większość dotychczasowego życia. Trudno się spodziewać, że ktoś zachowujący się agresywnie wobec rodziny czy wulgarnie w towarzystwie przyjaciół będzie inny wobec nas i naszych przyszłych dzieci. Tak samo warto się przekonać, jak dana osoba zachowuje się w sytuacjach kryzysowych. Do tego nie trzeba wspólnie mieszkać. Wystarczy wybrać się na dwutygodniowy spływ kajakowy czy wspinaczkę w górach. Ktoś, kto wpada w depresję czy panikę, gdy mu przemoknie śpiwór, nie okaże się raczej pomocny w opiece nad chorym niemowlęciem. To, co napisałam, to oczywiście tylko kilka uwag ogólnych. Temat bardziej szczegółowo rozwinęłam w książce Małżeństwo, przemyśl to, dla narzeczonych i rodziców dorastających dzieci, do której odsyłam zainteresowanych pogłębieniem tematu.