Logo Przewdonik Katolicki

Małe cuda codzienności

Katarzyna Jarzembowska
Fot.

Dominik Włoch był gościem Diecezjalnego Ośrodka Akademickiego Martyria. Spotkanie z niezwykłym pielgrzymem, który przeszedł pieszo m.in. z Gdańska do Jerozolimy, odbyło się w ramach Bydgoskiego Klubu Frondy.

Dominik Włoch był gościem Diecezjalnego Ośrodka Akademickiego „Martyria”. Spotkanie z niezwykłym pielgrzymem, który przeszedł pieszo m.in. z Gdańska do Jerozolimy, odbyło się w ramach Bydgoskiego Klubu Frondy.

Dominik jest absolwentem Uniwersytetu Gdańskiego, na którym ukończył resocjalizację. Dzisiaj pracuje jako kręgarz.

 

Przystanek Madagaskar

Jego przygoda z pielgrzymowaniem rozpoczęła się od pieszych wędrówek z Gdańska do Częstochowy. – Byłem na pieszych pielgrzymkach do Santiago de Compostela, Rzymu i Medjugorie, czasem w towarzystwie przyjaciół lub podopiecznych z domu dziecka, w którym pracowałem jako wolontariusz. Często w drodze moim jedynym zabezpieczeniem była modlitwa – powiedział. W 2007 r. odbył pieszą pielgrzymkę z Gdańska do Jerozolimy. Wędrował m.in. przez Bułgarię, Grecję, Turcję, Syrię i Jordanię, pokonując 4500 km w 125 dni. – Zacząłem pielgrzymować, gdy miałem dwanaście lat. Moja wiara i religijność kształtowały się właśnie na pielgrzymkach. To jest odkrywanie siebie poprzez drogę. Poprzez doświadczenia, które podczas pokonywania kilometrów mi towarzyszą. Z drugiej strony, to taka droga do Boga i odkrywanie tego, jak On działa w moim życiu, w konkretnych sytuacjach – dodał.

Jak podkreślił Dominik Włoch, w pielgrzymowaniu pomaga mu właśnie osobista wiara i więź z Bogiem. – Najważniejszą, samotną wyprawą była właśnie pielgrzymka do Jerozolimy. Była to największa próba wiary i zaufania. Wędrowałem również przez kraje arabskie, gdzie nie jest zbyt bezpiecznie. Przechodziłem m.in. przez Syrię. Towarzyszyło mi ciągłe zawierzenie i zaufanie do Boga. Przeszedłem wiele lekcji z wiary. Kiedy patrzę na to z perspektywy czasu, było to potrzebne po to, aby tę wiarę jeszcze bardziej umocnić – stwierdził.

Potem przez dwanaście miesięcy Dominik pracował w przychodni na misji salezjańskiej na Madagaskarze. – Było to spełnienie marzeń z dzieciństwa. Chciałem to miejsce zobaczyć, ale także pomóc miejscowym ludziom. Dać coś z siebie. Przez rok pragnąłem poznać mieszkańców, ich kulturę, język. Dzisiaj ten Madagaskar wciąż wraca. Z kolegą, który wyjeżdża tam w lipcu na rok, wykonujemy chociażby cegiełki. Będzie on współpracował z misjonarzami ze Zgromadzenia Ducha Świętego, którzy pochodzą z Bydgoszczy. Będzie dietetykiem nadzorującym stołówkę i kantynę – dodał.

 

Książka o codziennym działaniu Boga

Dominik Włoch wydał również książkę zatytułowaną „Małe cuda Boga”. Jest to zbiór opowiadań z pieszych pielgrzymek, które odbywały się w latach 2004–2011. – We wstępie piszę o tym, że takie małe cuda zdarzają się właściwie codziennie. Tylko trzeba umieć je zobaczyć. I ja cały czas tego się uczę. Nie nazywam danych sytuacji przypadkami, zbiegami okoliczności. Zawsze wierzę, że to Pan Bóg w jakiś sposób działa w moim życiu. To pragnę pokazać innym. Pokazać, że Bóg również działa w ich życiu. Kiedy rozmawiam z ludźmi, którzy przeczytali moją książkę, mówią, że też takie rzeczy dzieją się w ich codzienności. Tylko należy to zauważyć – powiedział.

Pielgrzym przechodził m.in. przez Moskwę, Smoleńsk, Wilno, Warszawę, Częstochowę, Wadowice, Bratysławę, Wiedeń, Wenecję, Padwę czy Perugię. W drodze do Asyżu wędrował przez: Rosję, Białoruś, Litwę, Polskę, Słowację, Austrię i Włochy. – Na pewno cieszę się, kiedy mogę powrócić do miejsca, do którego już pielgrzymowałem. Mieszkam w Gdańsku, tu się urodziłem. Jednak Jerozolima jest też takim miastem, w którym czuję się jak w domu. W Polsce miejscem, do którego lubię wracać, jest Kalwaria Zebrzydowska. A w najbliższym czasie powędruję z Asyżu do Rzymu na kanonizację Jana Pawła II. Dolatujemy, dojeżdżamy, a potem ruszamy pieszo – także z moją ciocią i mamą. Przed nami 160 kilometrów – zakończył.

Diecezjalny duszpasterz akademicki ks. Krzysztof Buchholz podkreślił, że na spotkania w ramach Bydgoskiego Klubu Frondy są zapraszane osoby, „które mają chęć świadczenia o swojej pobożności i chrześcijańskim życiu”. – Młodzi poszukują ludzi, którzy coś osiągnęli, do czegoś doszli. Oczywiście można to widzieć w wymiarze biznesu, kariery artystycznej. Ktoś wygra program w telewizji, a inny zaimponuje tym, że podjął konkretne wyzwanie, chociażby w postaci bardzo niebezpiecznej drogi. Tacy ludzie, którzy mają w sobie tyle odwagi, wiary, nadziei, żeby wyruszyć, jasno określają sobie cel. Do tego celu dążą i go osiągają – tego dzisiaj potrzeba. A jeśli jest to bardzo mocno osadzone w wymiarze wiary chrześcijańskiej i wiąże się bezpośrednio z Chrystusem, Kościołem, Ojcem Świętym, tym bardziej takich ludzi trzeba zapraszać, pokazywać i się nimi dzielić – powiedział kapłan.



Dziennik Pielgrzyma – Rosja 11 września 2011 roku (www.idzieczlowiek.pl):

„Gdy zgubiłem drogę, przedzierając się przez drzewa, uruchomiłem komórkowego GPS, który ustalił, że znajduję się na lotnisku. Z bezsilności przez łzy wróciłem do poprzedniej wioski, rozpoczynając poszukiwanie lepszej ścieżki od nowa. Kiedy było mi naprawdę ciężko, modliłem się, ofiarując mój ból, zagubienie i bezsilność za wszystkie powierzone mi intencje”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki