Trwa moda lansowana przez ludzi „z gazet” na wykorzystywanie symboli religijnych do kreacji zewnętrznego wizerunku. Zaczyna się wśród znanych projektantów i na wybiegach, kończy wśród zwykłych ludzi spotykanych na co dzień. Ta dziwna moda opanowała również krakowskie ulice, na których co rusz spotkać można osoby z wizerunkami świętych lub wielkimi krzyżami na ubraniach.
W sklepach z biżuterią obok wszelkiej maści wisiorów i wisiorków są też takie, które do złudzenia przypominają paciorki różańca. Mają tyle samo oczek i są podzielone na pięć części, ale nie posiadają krzyżyka. I różni je coś jeszcze. Nie mają nic wspólnego z modlitwą, którą symbolizują. Po co zatem się je nosi? Bo jeśli ktoś, kto prowadzi amoralny tryb życia, a jego poglądy są dokładnie odwrotne do głoszonych przez Kościół, chodzi z różańcem na szyi, to chyba nie jest to wyraz jego przywiązania do tradycji, ale być może świadomej prowokacji albo cynizmu.
Odwrócony krzyż
Moda na różańce na szyi nie jest jednak najświeższym trendem. Dziś propozycji religijnych symboli „do noszenia” mamy tak dużo, że jest w czym wybierać. A ponieważ modę uznaje się za sztukę, która może, a nawet powinna szokować – więc szokuje. Skoro krzyż na szyi nie wzbudza już nawet ciekawości, zaczęto umieszczać go niemal wszędzie – na spodniach, na legginsach, na bluzach. Coraz więcej widzi się także połączeń – krzyż – symbol śmierci Jezusa i zbawienia obok odwróconego krzyża – symbolu satanistów.
Święta Rodzina na bluzie
Nie jest tajemnicą, że jeśli coś staje się powszechne i ogólnodostępne, to w oczach społeczeństwa traci swoją wyjątkowość i siłę oddziaływania. Tak dzieje się także z symbolami religijnymi. Ich obecność w modzie jest jednak fazowa. Odchodzą i wracają.
Aktualny powrót wydaje się jednak nader intensywny. Ma bowiem nową siłę. Bo o ile krzyż nie robi już wrażenia, o tyle przykład Najświętsza Rodzina na bluzie z kapturem wciąż tak.
– Mnie osobiście to się nie podoba. Uważam, że symboli religijnych nie powinniśmy łączyć z modą. Rozumiem, jeśli ktoś nosi krzyżyk od Pierwszej Komunii Świętej, ale legginsy z wizerunkiem Jezusa to chyba lekka przesada – mówi młoda dziewczyna, wyrażając swoją opinię. Z kolei jej koleżanka dodaje, że dla niej nie ma to żadnego znaczenia i że o wiele bardziej oburza ją, gdy ktoś nosi na przykład podobizny przywódców totalitarnych.
Ubliżanie na wiele sposobów
Legginsy z reprodukcją witraży przedstawiających świętych, bluza z ukrzyżowanym Jezusem, do tego różaniec na szyi, krzyżyki w uszach i w drogę! Gdyby ktoś jeszcze jakiś czas temu wystąpił w takim wyposażeniu na ulicy, pewnie zostałby posądzony o fanatyzm.
Jednak symbolami religijnymi szasta się nie tylko w sferze mody, ale także designu. W ofercie jednej z firm zajmującej się m.in. wyposażeniem wnętrz jest wieszak na ubrania, który przypomina ukrzyżowanego Jezusa, a wśród komentarzy użytkowników wyróżniają się opinie, że nadaje się tylko do wieszania lekkich rzeczy, bo cięższych nie utrzyma.
Zaciera się granica
Desakralizacja symboli religijnych poprzez włączanie ich do codzienności sprawia, że przystają być symbolami, bo tracą swoje znaczenie. Przestają do czegoś odwoływać. My za to, opatrzeni z czymś, co kiedyś można było oglądać tylko w kościołach, w atmosferze skupienia i modlitwy zatracamy granicę między sferą sacrum i profanum. A stąd już niedaleka droga do obojętności i braku szacunku wobec tego co święte.
Z drugiej strony trzeba podkreślić, że noszenie ze czcią na przykład medalika z Matką Bożą jest dobre i wskazane. Różańca również. Ale lepiej mieć małą koronkę na palcu lub w kieszeni i się na niej modlić niż wielki Różaniec na szyi, którego nigdy się nie użyje.