Ideologia gender jest jednym z największych zagrożeń, z jakim musi zmierzyć się współczesny Kościół (a to oznacza także współczesny chrześcijanin) – ostrzegał Benedykt XVI. A jego słów nie należy traktować tylko, jako ogólnej wskazówki, ale jako wskazanie zagrożenia, które czai się na nas i na nasze dzieci. I to także w polskich szkołach.
Gdy mówimy czy piszemy w Polsce o ideologii gender, to wciąż mamy wrażenie, że mówimy o rzeczach odległych. Ona, gdzieś tam, w Holandii, Belgii czy Stanach Zjednoczonych funkcjonuje, ale u nas to przecież tylko niegroźna fobia kilku pań (jest ich mniej więcej tyle, ile dni tygodnia, z tego jedna nazywa się Środa) i kilku panów (skupionych w Warszawie przy ulicy Czerskiej). Nikt poważny w Polsce nie traktuje przecież opinii, że trzeba koniecznie stworzyć sztuczne macice, żeby uwolnić kobiety od prokreacji (a taki postulat formułuje choćby brytyjska genderystka i bioetyczka Anne Smajdor), albo że drogą nieuchronnego postępu dojdziemy do stworzenia komun feministycznych, które lepiej niż wredni mężczyźni wychowają dzieci. Nie ma wśród nas także zbyt wielu zwolenników tezy, że o płci decyduje wola, a zatem jeśli mężczyzna (także uczeń) zdecyduje, że jest kobietą, to trzeba go natychmiast wpuścić do damskich pryszniców i toalet (taką decyzję podjęto ostatnio w stanie Kalifornia). Jednym słowem – wciąż sądzimy – że oni tam na Zachodzie, wariują, ale u nas mamy święty spokój.
Pełne teksty artykułów „Przewodnika Katolickiego” w Internecie ukazują się po 10 dniach od daty wydania drukiem.