Słowaccy biskupi, których nieustannie i na różne sposoby wspierał o. Hnilica, mieli już świadomość, że duchowny ten jest w istocie biskupem. To właśnie oni, wraz z generałem Towarzystwa Jezusowego, zaczęli przekonywać Pawła VI do ujawnienia tego faktu. Ich zdaniem i tak nie był on już tajemnicą: został wyjawiony w czasie procesu bp. Korca. 13 listopada 1963 roku bp Pobožný złożył oświadczenie, w którym opisał, jak doszło do święceń, zmieniając w dokumencie tylko jeden – choć istotny – fakt. W zapisanym świadectwie mowa była o tym, że święcenia odbyły się w ubogiej kaplicy, podczas gdy w rzeczywistości wydarzyło się to – jak wiemy – w pomieszczeniach szpitalnych. Paweł VI zaczął więc szukać sposobu, by informację tę ujawnić. Ustalono, że przyjmie on o. Hnilicę na prywatnej audiencji, a później w „L’Osservatore Romano” ukaże się informacja, że papież spotkał się z bp. Hnilicą. I tak się stało. (…)
Odwagi!
Ujawnienie godności Hnilicy można interpretować jako pewne zadośćuczynienie za pominięcie go w nominacjach do pracy w zorganizowanym przez niego sekretariacie ds. niewierzących. Na początku 1964 roku Paweł VI wezwał jezuitę i powiedział, że na czele sekretariatu musi stać kardynał, a później – nie bez wpływu komunistycznej agentury, która uważała biskupa za twardego antykomunistę – uniemożliwiono w ogóle jego oficjalne zatrudnienie w sekretariacie. I choć nieoficjalnie i tak było to jedno z jego źródeł utrzymania, fakt, że ścisła współpraca biskupa z sekretariatem musiała pozostać niesformalizowana, był jednym z pierwszych poważnych sukcesów komunistycznych służb w walce z antykomunistycznym hierarchą. Było to jednak zwycięstwo pyrrusowe; gdy ujawniono już godność Hnilicy, nie tylko zaangażował się on w opiekę nad słowacką emigracją, którą odtąd regularnie odwiedzał, ale też miał możliwość otwartej walki o przyjęcie przez Sobór jasnego stanowiska wobec komunizmu.
To właśnie on zaproponował, by do przygotowywanego w 1964 roku dokumentu O Kościele we współczesnym świecie dodać nowy, opracowany przez niego rozdział zatytułowany O ateizmie, jego przyczynach i środkach. „Wielu ludzi zaprzecza istnieniu Boga, ponieważ błędnie uważają Go za sprzymierzeńca bogatych i element systemu ucisku. To jest powód, dla którego to nie nasze słowa, ale nasza wiara działająca w miłości pokażą światu prawdziwego i żywego Boga” – pisał Hnilica w tym dokumencie. Kilka miesięcy później wygłosił także bardzo istotne przemówienie, w którym zwracał uwagę, że schemat Gaudium et spes mówi tak mało o ateizmie, że to właściwie „tak samo, jak nic nie powiedzieć”. Wielka część Kościoła cierpi – dodawał – „pod uciskiem wojującego ateizmu, ale nie widać tego w schemacie, który ma przecież dotyczyć dzisiejszego Kościoła”. „Historia słusznie zarzuci nam tchórzostwo i ślepotę za to milczenie” – ciągnął mówca, przypominając, że nie mówi abstrakcyjnie, był bowiem w obozie pracy z siedmiuset księżmi i osobami zakonnymi. „Mówię z bezpośredniego doświadczenia i w imieniu tych księży i zakonników, których poznałem w więzieniu i z którymi wzięliśmy na siebie ciężar i niebezpieczeństwo dla Kościoła”.
Skąd się bierze ateizm
Oba te wystąpienia miały istotny wpływ na dodanie do kształtującej się wówczas konstytucji apostolskiej Gaudium et spes pogłębionej refleksji na temat ateizmu. Jeśli dobrze się wczytać w ten dokument, bez większego wysiłku można w nim odnaleźć idee i myśli bliskie bp. Hnilicy, których źródłem mogło być jego wystąpienie. „Ateizm bowiem wzięty w całości nie jest czymś pierwotnym, lecz raczej powstaje z różnych przyczyn, do których zalicza się też krytyczna reakcja przeciw religiom, a w niektórych krajach szczególnie przeciw religii chrześcijańskiej. Dlatego w takiej genezie ateizmu niemały udział mogą mieć wierzący, o ile skutkiem zaniedbań w wychowaniu religijnym albo fałszywego przedstawiania nauki wiary, albo też braków w ich własnym życiu religijnym, moralnym i społecznym, powiedzieć o nich trzeba, że raczej przesłaniają, aniżeli pokazują prawdziwe oblicze Boga i religii” – wskazywali ojcowie soborowi.
Na ten element źródeł współczesnego ateizmu wielokrotnie zwracał uwagę także bp Hnilica. Bliskie mu intuicje widać także w rozważaniach na temat ateizmu komunistycznego: „Wśród form dzisiejszego ateizmu nie należy pominąć tej, która oczekuje wyzwolenia człowieka przede wszystkim drogą jego wyzwolenia gospodarczego i społecznego. Temu wyzwoleniu, twierdzi, religia z natury swej stoi na przeszkodzie, gdyż budząc nadzieje człowieka na przyszłe, złudne życie, odstręcza go od budowy państwa ziemskiego. Stąd zwolennicy tej doktryny, gdy dochodzą do rządów w państwie, gwałtownie zwalczają religię, szerząc ateizm, przy stosowaniu, zwłaszcza w wychowaniu młodzieży, również tych środków nacisku, którymi rozporządza władza publiczna”.
Hnilica, tak jak Sobór, podkreślał także, że do skutecznej walki z komunistycznym ateizmem konieczna jest między innymi mądra polityka społeczna, zaangażowanie Kościoła na rzecz sprawiedliwości społecznej.
Milczenie
Ten sukces – trzeba przyznać: niewielki – był jednym z nielicznych, jakie udało się osiągnąć słowackiemu hierarsze. Nie udało się natomiast ani bp. Hnilicy, ani wielu innym przekonać samego papieża i jego najbliższego otoczenia do potępienia komunizmu. Próbowano to zrobić na różne sposoby. Podczas wspomnianej już debaty nad projektem dokumentu dotyczącego Kościoła w świecie współczesnym ojcowie soborowi postulowali, by do rozważań na temat ateizmu dodać również paragraf dotyczący samego komunizmu. Taką prośbę, która wpłynęła do sekretarza generalnego debaty 29 września 1965 roku, podpisało aż trzystu dwudziestu dwóch (ostatecznie wsparło ją ponad czterystu) ojców soborowych, którzy ostrzegali, że milczenie Soboru w sprawie komunizmu może być w przyszłości potraktowane tak, jak traktowane było już wówczas milczenie Piusa XII w sprawie nazizmu. Sekretariat Soboru jednak nie dopuścił do rozpoczęcia dyskusji na ten temat i zignorował prośbę. Czy mogło się to stać bez wiedzy i akceptacji Pawła VI? Wątpliwe. Z pewnością zarówno sam papież, jak i jego otoczenie chciało za wszelką cenę uniknąć potępienia komunizmu. Milczenie Kościoła w tej sprawie miało być ceną za polepszenie relacji z państwami komunistycznymi i sytuacji chrześcijan w tych krajach. Tyle że owo polepszenie nigdy – przynajmniej nie w zakresie przewidywanym przez Watykan – nie nastąpiło.
Hnilica widział, że dyplomacja watykańska zmieniła linię, i wielokrotnie, jeszcze w 1965 roku, podczas spotkań z papieżem próbował przekonywać, że jej rzekome sukcesy są w istocie porażkami. Tak było choćby ze zwolnieniem i wydaleniem z Czechosłowacji arcybiskupa praskiego Josefa Berana. Watykan niczego w ten sposób nie zyskał, władze mianowały na to miejsce podległego sobie hierarchę, a wierni otrzymali sygnał, że niezłomność nie popłaca. Argumenty te nie trafiły jednak do przekonanego o słuszności nowej polityki wschodniej Pawła VI. Jeszcze groźniejsze było to, że papież pozostawił na pastwę komunistów Kościół podziemny.
Tekst pochodzi z książki Biskup do zadań specjalnych. Biografia bp. Pawła Hnilicy Tomasza P. Terlikowskiego, wydanej właśnie przez wydawnictwo Esprit. Śródtytuły od redakcji