Logo Przewdonik Katolicki

Ucieczki Mrożka

Natalia Budzyńska
Fot.

Zmarły 15 sierpnia pisarz Sławomir Mrożek zostanie pochowany w pierwszej połowie września w kryptach Panteonu Narodowego w podziemiach krakowskiego kościoła pw. św. Piotra i Pawła. Pogrzeb zgodnie z wolą żony pisarza będzie miał charakter religijny, a uroczystości pogrzebowe poprzedzi Msza św. żałobna.

Zmarły 15 sierpnia pisarz Sławomir Mrożek zostanie pochowany w pierwszej połowie września w kryptach Panteonu Narodowego w podziemiach krakowskiego kościoła pw. św. Piotra i Pawła. Pogrzeb – zgodnie z wolą żony pisarza – będzie miał charakter religijny, a uroczystości pogrzebowe poprzedzi Msza św. żałobna.

Satyryk trzeźwo oceniający mechanizmy rządzące społeczeństwem? Ideologiczny stalinista czy cynik wykorzystujący partię dla własnej kariery? Emigrant gardzący ojczyzną czy mentalny uchodźca? Prześmiewca czy niezadowolony z siebie melancholik? No i czy naprawdę taki ważny i wybitny z niego dramatopisarz? Wiele twarzy otrzymuje Sławomir Mrożek po swojej śmierci. Ostatnimi laty nieco zapomniany w porównaniu z sukcesami, jakie odnosił dawniej, teraz przypomniano sobie o nim także w kręgach, które go po prostu nie czytywały. Zresztą Mrożek rzeczywiście w ciągu ostatnich kilkunastu lat zmienił oblicze. W swojej autobiografii napisanej po poważnym wylewie, wskutek którego utracił zdolność pisania i mówienia, ogłosił, że już nie jest tą samą osobą. Ostatnia napisana przez niego sztuka pt. Karnawał, czyli pierwsza żona Adama, której premiera odbyła się w Warszawie w czerwcu, nie odniosła żadnego sukcesu. Mówiąc wprost: recenzenci nie przebierali w słowach. Za to kilka lat temu postanowił wydać swoje dzienniki, których od 2010 r. ukazały się trzy tomy. Pisane tylko dla siebie, bez pozy i bardzo szczere okazały się niezwykle wartościowym dokumentem życia na emigracji, próbą autoanalizy i mierzenia się z własnymi kompleksami i demonami, ale także literackim wydarzeniem. W tych dziennikach możemy zobaczyć go bez zakrywających twarz okularów i nasuniętego na czoło kapelusika.

Partia

„Mając dwadzieścia lat, byłem gotowy do przyjęcia każdej propozycji ideologicznej bez zaglądania jej w zęby, byle tylko była rewolucyjna. A to dlatego, że byłem już gotów do mojej własnej, prywatnej rewolucji. Mistrzowie doskonale o tym wiedzieli. Manipulowanie młodością należało do ich rutyny. I tak ku mnie śpiewali, trącając w romantyczną lirę: Pójdź z nami, młody człowieku. To, co tobie oferujemy, jest dokładnie tym, czego ty potrzebujesz. Ty i my chcemy tego samego, różnica między nami jest tylko taka, że my wiemy, jak to osiągnąć, a ty nie wiesz. Tak, ten świat jest zgniły, razem go wykończymy, a potem zbudujemy nowy” – pisał Mrożek, odpowiadając na pewna ankietę w 1987 r. Może miał na myśli poetę Adama Włodka, męża Szymborskiej, komunistę i – jak się później okazało – donosiciela. Włodek „zaopiekował” się Mrożkiem także w sposób ideologiczny, skusił go. Ubogi chłopak w przysłowiowych jednych skarpetkach mógł nagle dostać pokój w Domu Literatów jako członek Związku Literatów Polskich (a przecież niczego jeszcze nie napisał), mając na koncie publikację rysunków w „Przekroju” i pracę dziennikarską w „Dzienniku Polskim”. Również w „Przekroju” ukazał się pierwszy reportaż Mrożka – o Nowej Hucie. Zamówił go i postarał się o publikację Adam Włodek. „W Krakowie, w roku 1950, nagle wychynąć z nicości, mając zaledwie dwadzieścia lat… I to gdzie! W „Przekroju”, w piśmie, które już wtedy uważane było za najpopularniejsze w Polsce” – wspominał w autobiograficznej książce Baltazar. W tej samej książce dodaje ze wstydem, że gdyby „nie młody wiek, mógłbym się narazić na przypuszczenie, że oszalałem”. Przyjaciele Włodka gratulowali, ale dawni koledzy odeszli: „Upojony sukcesem, nie zwracałem na to uwagi”. Adam Włodek doprowadził w końcu i do tego, że Mrożek wstąpił do partii. Może i do tego, że podpisał tzw. Apel Krakowski, wyrażający poparcie dla stalinowskich władz PRL po aresztowaniu pod sfabrykowanymi zarzutami duchownych katolickich, skazanych w sfingowanym procesie księży kurii krakowskiej. Miał wtedy dwadzieścia trzy lata. Wreszcie zaczął się okres, kiedy Mrożek przetarł oczy. Z właściwą sobie ironią wskazuje na Światowy Festiwal Młodzieży w Warszawie w 1955 r. – w tym momencie ogarnęło go wrażenie, że „ktoś robi ze mnie durnia”. Najpierw odszedł z „Dziennika Polskiego”, potem z partii, ale przedtem jeszcze stał się pisarzem. Swoje doświadczenia z dziennikarskich wyjazdów w teren wykorzystał w powieści Maleńkie lato napisanej w 1956 r. i późniejszym Weselu w Atomicach.

Sukces i emigracja

Już jako literat, ale jeszcze partyjny mógł wyjeżdżać na zagraniczne wycieczki. Rosja, Wiedeń, Wenecja, dwa miesiące w Paryżu, stypendium w Harvardzie – zachłystuje się wolnością i brakiem dusznej polskiej atmosfery. W tym czasie napisał swoją pierwszą sztukę pt. Policja (uniwersalny portret totalitarnego państwa) i od razu odnosi sukces. Wiele w jego życiu się zmienia – żeni się i przeprowadza do Warszawy. Co więcej: stał się zamożny jak na ówczesne polskie warunki. Jada w drogich restauracjach, ma zagraniczny samochód, mieszka na Starówce, a jego sztuki chętnie grywane były w Polsce i za granicą. „Miałem już narośl na mózgu od tej mojej warszawskiej sławy, wzdłuż osi Krakowskiego Przedmieścia, łączącego w prostej linii moje mieszkanie z Ministerstwem Kultury, z widokiem z okna na Związek Literatów” – pisał w liście do Jana Błońskiego. Wyjechał z kraju  w 1963 r. niby na wakacje do Włoch, w rzeczywistości na zawsze. Wkrótce powstaje Tango, jego najsłynniejsza sztuka, wystawiana w teatrach nie tylko europejskich. To dzięki niej stał się jednym z najbardziej znanych polskich pisarzy na świecie. Jan Błoński odczytywał Tango jako filozoficzny traktat o dziejach wolności. Mrożek pokazuje w nim świat pozbawiony wszelkich norm i zastanawia się, jak przywrócić mu dawny porządek. Mrożek przebywał na emigracji do 1996 r. Mieszkał w USA, we Włoszech, w Paryżu, w Niemczech i wreszcie w Meksyku. Azyl polityczny otrzymał we Francji po tym, jak na łamach paryskiej „Kultury” i „Le Monde” zaprotestował przeciwko wkroczeniu wojsk Układu Warszawskiego do Czechosłowacji. W Polsce staje się autorem zakazanym. Ostro zareagował również na stan wojenny: „Wszelka współpraca z dyktaturą partyjną w postaci wojskowej jest zdradą narodową. Teraz komuniści wystąpili jawnie, choć nadal udają”. Emigracja nie była dla niego wbrew pozorom łatwą decyzją, wiele razy zmaga się ze swoimi rozterkami w listach, w dzienniku, a także w kolejnych dramatach. Rozrachunku ze swojego młodzieńczego zachłyśnięcia stalinizmem dokonał w sztuce Portret napisanej w 1987 r.

Przynależność do Polski

Mrożek przez wiele lat był wdowcem, z dzienników wynika, że miał słabość do kobiet, alkoholu i hulanek. „Dzięki Bogu za Susanę” – zanotował, kiedy ożenił się po raz drugi. Susana Osorio, znacznie od niego młodsza, Meksykanka, po kilku latach mieszkania z Mrożkiem w hacjendzie zdecydowała, że powrócą do Krakowa. Mrożek był już wówczas po poważnej operacji tętniaka aorty, w  2002 r. w Krakowie dostaje udaru mózgu, w wyniku którego cierpi na afazję. Przez kilka lat na nowo uczy się mówić i pisać. Autobiografia Baltazar jest terapią i jej owocem. „(afazja) podziałała na mnie jak samobójstwo, które się nie udało, ale pozostawiło nieznaczne ślady i nie można już ich usunąć. Ale ja, zmieniając nazwisko i podpisując się „Baltazar”, przyznaję się otwarcie do niedoskonałości. Odtąd nie można mnie chwalić ani ganić za nic, co napisałem przed afazją, ponieważ tamten człowiek nie istnieje”– pisał Mrożek w autobiografii i kończy ją zaskakującymi słowami: „Cokolwiek jeszcze napiszę, nie będzie wątpliwości, że przynależę do Polski. A jeszcze niedawno bywało różnie. Przyzwyczajony do swobody i będąc w pełni sił, nie mogłem się oswoić z myślą, że Polska jest moim przeznaczeniem. Ale teraz mogę mówić i pisać tylko po polsku i odczuwam ulgę jak ktoś, kto po długiej wędrówce zawitał do domu rodzinnego”. W 2008 r. jednak znów wyprowadził się z Polski – wyjechał do Nicei. Tam zmarł 15 sierpnia nad ranem, dzień przed wypisaniem ze szpitala, gdzie trafił z powodu drobnej chirurgicznej operacji. Miał 83 lata, a jego życzeniem było, aby prochy jego spoczęły w Krakowie. Kiedy piszę te słowa, nieznana jest jeszcze data pogrzebu. Zdecydowano, a żona Sławomira Mrożka wyraziła zgodę, że jego prochy spoczną w kryptach Panteonu Narodowego. To nowe miejsce pochówku ludzi kultury i sztuki zasłużonych dla Polski znajduje się w podziemiach kościoła Świętych Piotra i Pawła. Decyzje o tym, kto ma tam spocząć podejmuje kapituła, w skład której wchodzą między innymi metropolita krakowski, minister kultury i dziedzictwa narodowego, rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego i prezydent miasta Krakowa. Pani Susana Mrożek poprosiła o Mszę św. żałobną, która odbędzie się w kościele Świętych Piotra i Pawła. W dziennikach, analizując swoje nieustanne zmiany miejsca zamieszkania, pisał: „Całe moje życie było uciekaniem. Czy nie czas przystanąć? Jak to się robi?”.

Bóg nie był mu obojętny. Z napisanych przez Mrożka utworów można by wywnioskować, że metafizyka go nie interesowała, dzienniki jednak mówią co innego. Wadzi się z Bogiem, zadaje pytania, ma wątpliwości, sprawy wiary nie dają mu spokoju. Entuzjastycznie reaguje na wybór Karola Wojtyły na papieża, ale później znów dopadają go wahania. Ostatni tom Dzienników obejmuje lata 80. Co z pytaniami w kwestii wiary działo się później? Jaki był Mrożka stosunek do Boga przed śmiercią? Czy się z nim pogodził? Skoro jego żona zdecydowała się na religijny obrządek pogrzebowy można mieć nadzieję, że tak, że udało mu się przystanąć i już nie musi nigdzie uciekać.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki