"Moje pytanie dotyczy komputera: czy zbyt długie przesiadywanie przed nim to grzech? I czy jeśli spędzam prawie cały dzień przed komputerem i chyba jestem uzależniona od internetu, to nie łamię pierwszego przykazania?" Elżbieta
Pozornie postawiony w powyższym pytaniu problem jest prosty do rozwiązania. Ale w rzeczywistości dotykamy w nim wielu aspektów, które jako tzw. okoliczności powinny być uwzględnione w ocenie tej konkretnej sytuacji.
Na początku rozstrzygnijmy kwestię „siedzenia” przed komputerem. Nie każde długie przesiadywanie przed nim musi być od razu grzechem. Na pewno nie jest zdrowe, ale niekoniecznie grzeszne. Wielu z nas spędza przed nim wręcz całe godziny z racji obowiązków zawodowych i wtedy można raczej mówić o trudzie pracy z komputerem, porównywalnym z trudem pracy w innym miejscu. Natomiast „siedzenie” przed ekranem komputera czy telewizora dlatego, że się nudzimy, to faktycznie powód, żeby się zastanowić nad naszym sposobem wykorzystywania czasu. Po prostu: czy go nie marnujemy i w ten właśnie sposób nie grzeszymy.
Natomiast o łamaniu pierwszego przykazania Bożego – w moim odczuciu – można byłoby tutaj mówić, gdyby „obcowanie” z komputerem czy dzięki niemu z internetem zaczęło przybierać formę niejako kultu. Co mam na myśli? Chodzi np. o takie zachowania: pobudka z myślą co nowego w sieci, modlitwa odłożona na później albo w ogóle jej stopniowy zanik, brak czasu na spotkania z ludźmi w tzw. realu, brak poczucia, że komputer to tylko narzędzie, a nie cel życia, poznawanie świata i budowanie własnego światopoglądu poprzez bezkrytyczne przyjmowanie treści znalezionych w internecie, zaniedbanie zdrowego odżywiania się, ruchu czy snu. To wszystko nie musi oczywiście występować u danej osoby jednocześnie. Ważne jest, że ktoś zaczyna czuć, iż jego złotym cielcem stał się właśnie świat wirtualny i wtedy rzeczywiście byłoby to wykroczenie przeciwko naszemu jedynemu Bogu, któremu winniśmy oddawać cześć.