Dlaczego Pan Bóg nie wysłuchuje naszych modlitw? Bo nas kocha i chce naszego dobra. Czasem prosimy o zaspokojenie własnych żądz, a nie rzeczywistych potrzeb, a Bóg w swoim miłosierdziu oszczędza nas, nie dając nam tego, czego w swej bezmyślności lub lekkomyślności byśmy chcieli.
Modlitwa jest podstawowym wyrazem naszej wiary; jest rozmową z Bogiem, sposobem kontaktu z Nim, formą oddania Mu czci, a dodatkowo wsparciem i ratunkiem w trudnych sytuacjach. Niejednokrotnie zanosiliśmy do Boga swoje błagania. Bywało, że po jakimś czasie nasze pragnienia się spełniały i to tak wyraziście, że czuliśmy się w obowiązku podziękować Bogu za pomoc. Ale bywało, że na ziszczenie się naszych modlitw czekaliśmy długo i bezskutecznie. Z tego powodu niejeden raz zniechęcaliśmy się i zaprzestawaliśmy pacierzy. Ale też i stawialiśmy sobie pytanie: dlaczego?
Jak trwoga, to do Boga
Wiele z naszych modlitw ma charakter jedynie błagalny: klękamy głównie wtedy, gdy chcemy u Pana Boga „coś załatwić”. W sposób szczególny modlimy się w sytuacjach awaryjnych i kryzysowych. Wiadomo: jak trwoga, to do Boga. Bywa, że taka nagła potrzeba i modlitwa jest bardzo pożyteczna, bo sprawia, że człowiek wreszcie przypomni sobie o Panu Bogu. Ale czujemy też, że coś tu jest jednak nie w porządku, że to nieuczciwe przychodzić do Pana Boga tylko wtedy, gdy to my Go potrzebujemy.
Dlatego często doświadczamy, że takiej modlitwie brakuje skuteczności i prośby pozostają niewysłuchane. Nieraz nas to oburza i zaraz przytaczamy obietnicę Jezusa: „Proście, a otrzymacie” oraz kilka przypowieści zachęcających do modlitwy. Uważamy, że Jezus nie wywiązał się z danego słowa. W skrajnych sytuacjach obrażamy się na Boga śmiertelnie i zrywamy z Nim wszelkie kontakty. Ale nieraz dochodzimy do wniosku, że Bóg ma jednak rację i nasz żal i pretensje nie są jednak słuszne. Czy można traktować modlitwę tylko jako listę życzeń, a Pana Boga jak lokaja, który ma je spełnić?
Właściwy kierunek modlitwy
Dlatego zamiast się obrażać, lepiej poszukać prawdziwych powodów, dla których Bóg odmawia albo przynajmniej zwleka z wysłuchaniem, a potem skorygować swoją modlitwę. Już samo uzupełnienie jej o dziękczynienie zmienia jej charakter i nadaje właściwy kierunek. Zupełnie inaczej Pan Bóg traktuje nasze prośby, gdy widzi, że sami jesteśmy gotowi zrobić wszystko co w naszej mocy, by przybliżyć realizację tego, o co prosimy. Prosząc o odpuszczenie win, sami powinniśmy przebaczać naszym winowajcom. Prosząc o wybawienie od pokus, sami powinniśmy unikać świadomej okazji do grzechu. Brak konsekwencji w dążeniu do pewnych wartości i celów stawia pod znakiem zapytania szczerość naszych intencji i dążeń.
Dalej warto się wsłuchać w Jezusowe słowa zachęty do modlitwy. Jezus mówi o naprzykrzającym się przyjacielu, o proszącym synu, a Boga przedstawia jako Ojca. A zatem modlitwa błagalna musi mieć swoje „tło”, którym jest ufna, serdeczna i ciepła relacja o charakterze wręcz rodzinnym. Jeśli Boga nie traktujemy jako Ojca, lecz jako służącego, to trudno się dziwić, że modlitwa nam „nie idzie” i nie przynosi wymiernych rezultatów. Byłoby nawet mało wychowawcze, gdyby Pan Bóg na to przystał i od razu nas wysłuchał. Niekiedy Bóg celowo zwleka, bo wie, że taka pilna potrzeba czy zagrożenie jest jedyną okazją, by ktoś do Niego przyszedł. Gdyby Bóg natychmiast spełnił prośbę, człowiek szybko by o Nim zapomniał, a tak niezaspokojona potrzeba mobilizuje nas do bardziej wytrwałej modlitwy i dłuższego pozostania przy Bogu.
Żądze i potrzeby
Więcej światła na powody niewysłuchanych modlitw rzuca w swoim liście św. Jakub: „Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz.” A więc jest coś takiego jak zła modlitwa, która skutkuje tym, że nie otrzymujemy tego, o co prosimy. Tak nawiasem mówiąc, jest to nasze szczęście: ładnie byśmy wyglądali, gdybyśmy faktycznie otrzymywali to, o co prosimy! Bóg w swoim miłosierdziu oszczędza nas, nie dając nam tego, czego w swej bezmyślności lub lekkomyślności byśmy chcieli. Jakub nazywa to po imieniu: zaspokojenie swych żądz.
Trzeba wyraźnie rozróżnić potrzebę od żądzy. W Liście do Filipian (4, 19) św. Paweł stwierdza, że „Bóg zaspokoi wspaniale w Chrystusie każdą waszą potrzebę”, czyli to, co jest niezbędne do życia wiecznego, ale też i doczesnego. Dlatego ów ojciec z przypowieści wstanie z łóżka i da swemu przyjacielowi trzy chleby, gdyż jest to niezbywalna potrzeba gościnności. Natomiast żądze, zmysłowe przyjemności, zbytki i luksus stanowią przeszkodę dla naszych modlitw. I nawet nie chodzi o to, że modlimy się o otrzymanie takich rzeczy, lecz że w ogóle o nie zabiegamy. Człowiek jest wówczas skoncentrowany na tym, co jest zbędne, a nawet szkodliwe, co go zaślepia na autentyczne wartości i odgradza od Boga.
Przyjąć wolę Bożą
Jeśli w centrum swego życia postawimy Boga i Jego królestwo, Boże wartości i sprawy, wtedy Pan Bóg nigdy nam ich nie odmówi, a przy okazji doda nam i tego, co jest potrzebne w doczesności. A jeśli nawet tych doczesnych dóbr będzie nam nieraz brakowało, to dary łaski potrafią nam ten brak zrekompensować. Dlatego zdarza się, że osoby bogobojne, rozmodlone i głęboko wierzące cierpią nieraz wskutek chorób, biedy, ludzkiej krzywdy i prześladowań. Ale potrafią przyjąć te uciążliwości jako swój krzyż i dźwigać go cierpliwie razem z Jezusem.
Zanim zatem oskarżymy Boga, że nie wysłuchuje próśb o czyjeś zdrowie, pracę czy ratunek z trudnej sytuacji, że dopuszcza cierpienie niewinnych, zapytajmy najpierw, jaka jest wola Boża i nasze powołanie do dźwigania swego krzyża.