Pięć lat – zamiast planowanych sześciu miesięcy – trwały badania archeologiczne pod płytą krakowskiego Rynku Głównego, aby w efekcie dać zwiedzającym szansę na zejście do średniowiecza. Półmrok, rekonstrukcje i znaleziska, bruk i przedmioty wydobyte spod nanoszonego przez czas piachu, a do tego technika, która ma przybliżać minione wieki. No właśnie, technika… Ale do niej wrócimy, najpierw przejdźmy się po zachowanym, może nawet jedenastowiecznym bruku.
Spacerkiem przez średniowiecze
Idea, która towarzyszy przygotowanej z rozmachem wystawie, to podkreślenie europejskiej tożsamości Krakowa. Mam co prawda wrażenie, że czy ktoś jest szczęśliwy, czy nie, to widać, nie trzeba o tym mówić; podobnie jest z przynależnością do kontynentów, nie tylko geograficznych, ale i mentalnych, ale być może po ostatnim półwieczu lepiej jest takie, wydawałoby się podstawowe, fakty podkreślać. Twórcy podziemnej trasy turystycznej prowadzą zatem po wielkim mieście, połączonym licznymi szlakami handlowymi z całą Europą, łącznie z ważnymi w owym czasie miastami hanzeatyckim. Pokazują, że ówczesne, średniowieczne miasto, to nie przestrzeń bloków i tras szybkiego ruchu, ułatwiających komunikację samochodową, ale miejsce, gdzie w oparciu o obronny gród i podgrodzie, do których można się było chronić w razie zagrożenia, toczyło się życie rzemieślników i kupców. Żyli w drewnianych domach, którełatwo ulegały zniszczeniu w razie pożaru czy ataku. Poczucie trwałości dawały więc bardziej kościoły zbudowane z białego wapienia. Od kiedy zatem wznoszono tu chrześcijańskie świątynie? Według niektórych historyków chrześcijaństwo pojawiło się w Krakowie wcześniej niż w 966 r., nie wiadomo jednak, na ile dobrowolnie. Taka hipoteza niespecjalnie jednak nadaje się do rozważań w formie przyjętej w podziemiach krakowskiego Rynku – ma ona dać poczucie, że się czegoś dowiedzieliśmy, a nie zasiać wątpliwości. Choć wątpliwości budzi prezentacja szkieletów osób pochowanych w XI w. Wydawałoby się, że cywilizacja europejska polega między innymi na szacunku dla szczątków ludzkich, bez względu na to, czy łączą nas ze zmarłym jakieś emocje, czy nie. Oczywiście dawne cmentarze są ważnym źródłem wiedzy historycznej, archeolodzy czerpią z nich wiele informacji i przedmiotów z przeszłości, ale na ogół pochowanych tam zmarłych składa się z szacunkiem ponownie do ziemi. Tutaj oświetla się snopem światła człowieka, o którym antropolog mógłby powiedzieć, ile miał lat w momencie śmierci, jaka była jego płeć, może też dorzucić dodatkowe dane. Nie znamy jego imienia, ale to nie powód, by traktować go jak eksponat muzealny.
Technika przede wszystkim
Wiele wysiłku włożono w atrakcyjne zaprezentowanie odnalezionych przedmiotów – elementów biżuterii, odzieży, narzędzi rzemieślniczych, monet. Zbudowano rekonstrukcje warsztatów złotnika i kowala, wyeksponowano fragmenty kamiennych dróg i budynków. Wykorzystano światło, stworzono dźwięki, mające imitować średniowieczny targ. Użyto nowoczesnej techniki, ekranów dotykowych, urządzeń holograficznych. Robi wrażenie. Pod ziemię w Krakowie zeszło (albo zjechało windą) tylko w ubiegłym roku ok. 410 tys. osób. Twórcy wystawy w podziemiach Rynku Głównego szczycą się wykorzystaniem możliwości technicznych – można znaleźć wyliczenie, że prezentowanych jest tam ok. 700 eksponatów, ok. 500 elektronicznych odwzorowań zabytków, ok. 600 rekonstrukcji 3D, 13 filmów, 7 manekinów i makiet. Jest to efektowne, ale czy efektywne? Wybór formy kojarzącej się z internetem – tu kliknięcie, tam otwarcie nowego obrazu, tu dźwięk targu, tam efekt wydobyty za pomocą światła – może robić wrażenie, zwłaszcza na młodym zwiedzającym. Być może jest to także dostosowanie przekazu do zmieniającego się, według badań psychologów, sposobu odbierania świata w wyniku korzystania z internetu – niemożliwości dłuższego skupienia uwagi, zatrzymania nad informacją, głębszej refleksji. Pytanie tylko, z czym ów młodszy czy starszy zwiedzający wyjdzie na powierzchnię. Używanie nowoczesnych technologii, zresztą nie zawsze dobrze działających, nie zastąpi opowieści przemawiającej do wyobraźni. I dlatego wróżę większą przyszłość muzeom podobnym do Muzeum Powstania Warszawskiego niż Podziemiom Rynku w Krakowie czy zrealizowanej na podobnej zasadzie ekspozycji Muzeum Chopina w Warszawie. Spotkanie z przeszłością, spotkanie z historią, to spotkanie z człowiekiem, a nie techniką.
„Śladem europejskiej tożsamości Krakowa” to szlak turystyczny po podziemiach Rynku Głównego w Krakowie. Ekspozycja obejmuje znaleziska archeologiczne z czasów średniowiecza i jest wspomagana licznymi prezentacjami multimedialnymi. Szlak jest czynny w okresie letnim (IV–X) w pon. 10.00–20.00, wt. 10.00–16.00, śr.–ndz. 10.00–22.00; a w okresie zimowym (XI–III) we wt. 10.00–16.00, pn., śr.–ndz. 10.00–20.00. Wystawa jest nieczynna w I wtorek każdego miesiąca. Bilet normalny kosztuje 17 zł, a ulgowy 14 zł. Więcej informacji na www.podziemiarynku.com.