Logo Przewdonik Katolicki

Pieszo do Madonny o przymrużonych oczach

Małgorzata Szewczyk
Fot.

Trasa tej pielgrzymki nie jest ani najdłuższa, ani najbardziej wyczerpująca. Jest jednak bardzo wymowna. To fragment polskiej historii. Wileńskie sanktuarium Matki Bożej Miłosierdzia do dziś zachowuje status jednego z symboli Rzeczypospolitej.

Trasa tej pielgrzymki nie jest ani najdłuższa, ani najbardziej wyczerpująca. Jest jednak bardzo wymowna. To fragment polskiej historii. Wileńskie sanktuarium Matki Bożej Miłosierdzia do dziś zachowuje status jednego z symboli Rzeczypospolitej.

 

Kiedy Giedymin, dziadek Jagiełły i Witolda, zakładał to miasto, nie mógł przypuszczać, że stanie się ono tyglem kultury i wyznań różnych narodów i będzie poddawane tak ogromnym zawirowaniom historii. O tym, że jest to wyjątkowe miejsce, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Wystarczy wspomnieć, że w samym Wilnie lub w jego okolicach mieszkały takie rody, jak: Sapiehowie, Chodkiewiczowie, Nałęczowie czy Potoccy. Ze stolicą Litwy

związani byli z nim m.in. św. Andrzej Bobola, Józef Ignacy Kraszewski, Juliusz Słowacki, Józef Piłsudski czy pierwszy rektor Akademii Wileńskiej, ks. Piotr Skarga.

To tutaj, u Matki Bożej Miłosierdzia, w dniach 26–28 kwietnia 1935 r., podczas uroczystości związanych z obchodami zakończenia Jubileuszu Odkupienia Świata, po raz pierwszy publicznie był uczczony wizerunek Najmiłosierniejszego Zbawiciela. „[stąd] udzielił Pan błogosławieństwa, a promienie [jak na obrazie namalowanym według jej wskazówek właśnie w Wilnie przez Eugeniusza Kazimirowskiego] rozeszły się na cały świat”– zanotowała św. s. Faustyna w swoim Dzienniczku (Dz. 420).

 

Międzynarodowa wspólnota

W okresie międzywojennym było to, obok Jasnej Góry, jedno z najpopularniejszych miejsc pielgrzymkowych naszego kraju. Wielkim przeżyciem religijnym i patriotycznym rangi państwowej stała się koronacja wizerunku papieskimi koronami, która odbyła się w wileńskiej katedrze 2 lipca 1927 r. i otrzymała, decyzją papieża Piusa XI, tytuł Królowej Korony Polskiej. Obecnie ruch pątniczy na północny wschód od Polski jest stosunkowo niewielki. Organizowane są cztery piesze pielgrzymki do Wilna, jednak najstarszą, po odzyskaniu przez Litwę niepodległości, jest Międzynarodowa Piesza Pielgrzymka z Suwałk do Wilna, którą zapoczątkowali salezjanie. Pątnicy idą przez dziesięć dni, pokonując ok. 260 km. Dla Polaków mieszkających na Litwie to prawdziwe święto. Dla pielgrzymów – nie tylko, jak się powszechnie mówi „rekolekcje w drodze”, ale i powtórka z historii. 

To właśnie z Suwałk do Madonny o przymrużonych oczach, już od 22 lat, 15 lipca wyruszają w drogę młodzi i starsi, a nawet całe rodziny z dziećmi. W tym roku wśród pątników najwięcej było oczywiście Polaków, także tych, którzy wyemigrowali z kraju, ale szli też Anglicy, Niemcy, Czesi, Austriacy, Słowacy, a nawet Filipińczycy. – Informacje o pielgrzymce rozchodzą się tzw. pocztą pantoflową lub za pośrednictwem pracujących poza krajem naszych księży. Z roku na rok chętnych, by wyruszyć w drogę do Matki Bożej, jest coraz więcej – opowiada ks. Tomasz Pełszyk SDB, od czterech lat kierownik pielgrzymki, a od jedenastu pątnik do Ostrej Bramy.

Mimo że inicjatywa zorganizowania pielgrzymki wyszła od salezjanów (prowadzą trzy grupy), dziś przewodnikami dwóch grup są pallotyni, po jednej – franciszkanie konwentualni i ksiądz diecezjalny. Pątnicy niosą różne intencje, najwięcej jest tych o dobre zdrowie, miłość w rodzinach, wyleczenie z nałogów, nawrócenie bliskich. Pielgrzymka, jak każda, ma charakter pokutny, ale tym, co ją szczególnie wyróżnia, jest fakt, że większa część trasy biegnie na Litwie. Pątnicy przekraczają granicę już po trzech dniach, w Berżnikach. – Jeszcze kilkanaście lat temu Litwini przeprawiali nas przez granicę z pewną nieufnością. Dziś chętnie nas pozdrawiają, a samo przejście przez granicę odbywa się płynnie – wspomina ks. Pełszyk.

 

Przyjęci po królewsku

Kierownik pielgrzymki zaznacza, że chyba nigdzie pielgrzymi nie są tak oczekiwani i przyjmowani na noclegach jak na terenach litewskich, gdzie mieszkają nasi rodacy. Gościnność, świadectwo wiary i patriotyzmu, które zachowali mimo trudnych historycznych doświadczeń, wielu wprost onieśmiela. Żyją bardzo skromnie, ale pielgrzymów z Polski przyjmują po królewsku, są kwiaty na drodze, powitanie chlebem i solą i przebogato zastawione stoły. Czasem przez cały rok zbierają pieniądze, aby jak najlepiej ugościć pielgrzymów.  – Czekają na nas z wielką niecierpliwością. Dzielą się tym, co mają. Bywa, że na noc oddają pielgrzymom swoje domy, a sami nocują w stodołach – podkreśla ks. Pełszyk. 

Jak przyznaje, najbardziej jednak oczekują rozmowy, chcą wiedzieć jak najwięcej o współczesnych problemach Polski, o tym, jak się żyje w ojczyźnie. – Oni uczą nas, co to jest patriotyzm – dodaje. Między pielgrzymami a goszczącymi ich Polakami nawiązują się niekiedy przyjaźnie, poparte wymianą korespondencji.

Wyjątkowym miejscem na Litwie jest wieś Koniuchy, która leży na skraju Puszczy Rudnickiej. Na jej mieszkańcach sowiecka partyzantka w nocy z 28 na 29 stycznia 1944 r. dokonała zbrodni ludobójstwa. Przez lata było to miejsce zapomniane. – Tradycją pątniczą jest odbywający się tutaj apel pamięci, modlitwa za pomordowanych i złożenie kwiatów i zniczy – opowiada kierownik pielgrzymki.

Warto zaznaczyć, że wielu pątników to kibice różnych klubów, stąd zawsze jeden dzień ma charakter sportowy. Ks. Jarosław Wąsowicz SDB, przewodnik grupy „żółtej”, organizuje specjalne konferencje. W tym roku kibice rozprowadzali na pielgrzymce szaliki biało-czerwone z napisem „Wilno – Lwów”, które stanowiły cegiełkę na stypendia dla polskich studentów mieszkających na kresach.

 

„I w Ostrej świecisz Bramie!”

Piątnicy docierają do Wilna już 24 lipca, ale właściwe zakończenie pielgrzymki uroczystą Mszą św. przypada 26 lipca. W czasie tych dwóch dni pielgrzymi nie próżnują, organizowane są bowiem wycieczki po Wilnie i okolicach, bo ważnych dla Polaków miejsc jest tutaj mnóstwo. – Obowiązkowym wyposażeniem pielgrzyma, oprócz podstawowego ekwipunku, czyli dobrych butów, płaszcza przeciwdeszczowego, nakrycia głowy, jest namiot – podkreśla ks. Pełszyk. Pielgrzymi najczęściej nocują w szkołach czy na szkolnych boiskach, wówczas namiot stanowi jedyne schronienie. Bez niego więc trudno się obejść.

Wyjątkowym przeżyciem i ukoronowaniem całej pielgrzymiej drogi jest Msza św. pod Ostrą Bramą. Modlitewne słowa Mickiewiczowskiej inwokacji: „Panno Święta, co Jasnej bronisz Częstochowy / I w Ostrej świecisz Bramie!...” w Wilnie same cisną się na usta.

Przez całe stulecia pod bramę przychodzili mieszkańcy Wilna, przybywali też pątnicy, bo wierzyli, że Ostrobramska Pani jest skuteczną orędowniczką w niebie.

Madonna o przymrużonych oczach, zatopionych w kontemplacji, bez Dzieciątka, okryta jest złotą błyszczącą sukienką. Głowa ukoronowana dwiema nałożonymi na siebie koronami pochylona jest nieco w prawo, a ręce są skrzyżowane na piersiach. Głowę Dziewicy otacza złocista aureola z promieni i gwiazd. Na dole obrazu znajduje się duży, srebrny półksiężyc – wotum umieszczone w 1849 r. – chyba najbardziej charakterystyczny element wizerunku.

Kult Matki Bożej zaczął rozwijać się szczególnie po 1622 r., kiedy to w pobliżu Ostrej Bramy osiedlili się karmelici. Oni to zapoczątkowali wspólne odmawianie modlitw zakonnych przed obrazem i przejęli opiekę nad ostrobramskim wizerunkiem.

W okresie zaborów, szczególnie w okresie powstania styczniowego, pod kaplicą organizowano patriotyczne manifestacje. Wiele lat później kolejne pokolenia wiernych podczas wojny modliły się za wstawiennictwem Maryi o wyzwolenie spod okupacji niemieckiej i sowieckiej.

Po włączeniu Wilna do Związku Radzieckiego, mimo ostrych restrykcji i zakazów ze strony władz komunistycznych, sanktuarium funkcjonowało.

Kiedy pytam, dlaczego pielgrzymka do Wilna organizowana jest właśnie z Suwałk, ks. Pełszyk odpowiada, że na terenach wschodnich wizerunek Matki Bożej Ostrobramskiej cieszy się szczególnym kultem. Jest obecny w wielu domach.

– Stąd do Matki Bożej Ostrobramskiej jest po prostu bliżej – zaznacza i dodaje, że

każdy musi odnaleźć swoją ikonę, choć wśród „wileńskich pielgrzymów” jest wielu takich, którzy po powrocie do domu wybierają się... na pielgrzymkę do Częstochowy.

 

 


 

Joanna Gradowska, pątniczka

– Dlaczego poszłam na pielgrzymkę do Wilna? W 2009 r. uczestniczyłam w spotkaniu Polaków mieszkających na stałe poza granicami kraju i wtedy zrodził się pomysł, aby wybrać się na Wileńszczyznę właśnie z Międzynarodową Pieszą Pielgrzymką z Suwałk do Wilna. Pojawiły się też obawy, że nie dam rady pokonać całej trasy, która wiedzie przez nieznane tereny. Znajomi, z którymi chodziłam na pielgrzymki do Częstochowy, nie mogli pójść. Mimo wszystko zdecydowałam się i od tej pory każdego roku nie mogę się doczekać kolejnej pielgrzymki.

Dziś patrzę na te moje wcześniejsze obawy z uśmiechem na twarzy. To, czego nauczyła mnie ta pielgrzymka, to zaufanie, nie we własne siły, ale w to, że jeśli powierzymy się Bożej Opatrzności, to pokonamy trudności, które powstrzymywały nas przed spakowaniem plecaka i wyruszeniem na rekolekcje w drodze.

Doświadcza się tutaj wspólnoty, właśnie tego, o czym mówi hasło trwającego roku duszpasterskiego, że Kościół jest naszym domem. Domem, o który dbamy, w którym się razem modlimy, rozmawiamy, świętujemy, ale też spieramy, bo jesteśmy różni, ale mimo wszystko stanowimy jedność. Pamiętam zdanie przewodnika grupy niebieskiej ks. Waldemara Pawelca SAC: „W Kościele nie ma konkurencji, jest współpraca”.

W pamięci pozostają spotkania z Polakami mieszkającymi na Wileńszczyźnie, Polska, o której opowiadają, jest piękna i ciągle bliska ich sercu.  Łzy cisną się do oczu, kiedy witają nas serdecznie jak dawno niewidzianą rodzinę. Przychodzą z oddalonych od drogi domów, aby pomachać, kiedy przechodzimy, i podzielić się tym, co mają najlepszego. Kiedy układają dywany z kwiatów na drodze, po której idziemy, trudno się nie wzruszyć, bo przecież pielgrzymowi nic się nie należy, a dostaje tak wiele od tych, którzy mają tak mało. Mamy za co dziękować. Modlimy się za nich kiedy idziemy, pamiętamy podczas apelu śpiewanego o 21.00 przed wizerunkiem Matki Bożej Miłosierdzia w Ostrej Bramie i po powrocie do domów, z nadzieją, że za rok też się spotkamy.

 

 

 


 

Ks. Jarosław Wąsowicz SDB, przewodnik grupy „żółtej”

– Od kilkunastu już lat mam przyjemność w lipcu uczestniczyć w pieszej międzynarodowej pielgrzymce z Suwałk do Ostrej Bramy, którą organizują moi współbracia salezjanie z inspektorii warszawskiej. Wędrówka do Wilna z kilku powodów jest dla mnie zawsze wielką ucztą duchową. Powód pierwszy, to to, że moja rodzina pochodzi z Wileńszczyzny, z parafii Bujwidze – tam urodził się mój dziadek, babcia i tata, tam mam groby moich krewnych. Pielgrzymka do Wilna to także spotkanie na pątniczym szlaku wielu wspaniałych ludzi, którzy zjeżdżają się do Suwałk dosłownie z całej Polski, aby wyruszyć na rekolekcje w drodze. Co roku wędrują też z nami pielgrzymi z różnych stron świata. Kiedy jeszcze przywołamy napotykanych na szlaku wspaniałych naszych gospodarzy, Litwinów, Rosjan, a przede wszystkim rodaków z Wileńszczyzny, stajemy się uczestnikami niezwykłego bogactwa, różnorodności kultur, wrażliwości, wierności Panu Bogu, a w przypadku Polaków także wierności tradycjom narodowym. To wszystko jest dla uczestników pielgrzymki niesamowitym darem i niezapomnianym doświadczeniem.

Tak się składa, że od 9 lat jestem też przewodnikiem jednej z grup – „żółtej”. Początkowo animowała ją młodzież z salezjańskiego ruchu ewangelizacyjnego „Pustynia Miast”. Później troszkę to się zmieniło, ale nasza pielgrzymkowa wspólnota ma nadal charakter młodzieżowy i najniższą średnią wiekową spośród innych grup na szlaku do Wilna. Cieszę się bardzo, że od trzech lat do Ostrej Bramy wędrują też kibice różnych klubów piłkarskich, dla których corocznie w styczniu na Jasnej Górze organizuję Patriotyczną Ogólnopolską Pielgrzymkę Kibiców. Ich obecność wzmacnia we mnie przekonanie, że wbrew temu co się zwykło pisać w wysokonakładowych mediach, to są wspaniali młodzi ludzie, którzy pragną stawać się lepszymi, a przede wszystkim uczą się, nie tylko tutaj na pątniczym szlaku, ale poprzez wiele inicjatyw, które podejmują w ciągu roku, jak dzisiaj być patriotą, zachować pamięć o naszych bohaterach i polskiej historii. Na Jasną Górę przybywa ich już ponad 2 tys. Mam nadzieję, że także ich udział w pielgrzymce do Wilna, z roku na rok,będzie coraz większy.

 

 

 


 

 

Informacje pielgrzymkowe

ZAPISY NA  PIELGRZYMKĘ

trwają do 10 lipca (pocztą), 14 lipca – osobiście :

– osobiście (w Biurze Pielgrzymki SUWAŁKI – WILNO, ul. Prymasa St. Wyszyńskiego 3
16–400 Suwałki, tel. 87 567 18 26; kom. 602 121 646, e-mail: suwalki-wilno@salezjanie.pl);
– drogą korespondencyjną;
– wypełniając formularz e-zapisy (formularz znajduje się na stronie: www.suwalki-wilno.salezjanie.pl).
14 lipca pielgrzymki przyjeżdżają do Suwałk, by odebrać identyfikator i pakiet pielgrzyma.

WYMAGANE ZAŚWIADCZENIA NA KARCIE ZGŁOSZENIA
– opinia duszpasterza,
– od lekarza rodzinnego.

 

JAK ZAPŁACIĆ WPISOWE I OPŁATĘ ZA POWRÓT AUTOKAREM Z WILNA?
– wysłać jednym przekazem pocztowym na adres pielgrzymki,
– lub osobiście w Biurze Pielgrzymki w Suwałkach,
– lub przelewem, wpłacając na konto bankowe:
PKO BP 06 1020 1332 0000 1002 0605 9580.

 

OPŁATY
Wpisowe = 140 zł (dla osób dorosłych) i 90 zł (dla dzieci do lat 14).
Powrót z Wilna do Suwałk autokarem = 50 zł. Bezpośrednio z Wilna do Warszawy = 100 zł.

 

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki