Logo Przewdonik Katolicki

Dobra nowina o małżeństwie

Bp Grzegorz Ryś
Fot.

Ewangelia z Kany jest niewątpliwie przede wszystkim dobrą nowina o małżeństwie i rodzinie i właśnie jako taką trzeba ją dzisiaj głosić. Czy spór między Kościołem a światem nie jest dzisiaj sporem o rodzinę? Czy to nie właśnie ten fragment chrześcijańskiego orędzia (Ewangelia o rodzinie) jest najbardziej dziś w świecie kwestionowany i wyśmiewany jako zła nowina?

Ewangelia z Kany jest niewątpliwie przede wszystkim dobrą nowina o małżeństwie i rodzinie – i właśnie jako taką trzeba ją dzisiaj głosić. Czy „spór między Kościołem a światem” nie jest dzisiaj sporem o rodzinę? Czy to nie właśnie ten fragment chrześcijańskiego orędzia (Ewangelia o rodzinie) jest najbardziej dziś w świecie kwestionowany i wyśmiewany jako „zła nowina”?

Wbrew owej metodycznej podejrzliwości, młodzi z Kany nie tylko są pełni nadziei pokładanej w miłości i małżeństwie, i radości z podjętej decyzji – radości tak wielkiej, że musi się ona rozlać hojną życzliwością i gościnnością; są także przekonani, że do samego środka tego doświadczenia muszą zaprosić Jezusa, Jego Matkę i uczniów – a więc Kościół – by był im świadkiem, i by oni mogli w nim być świadkami miłości.

Zaproszenie jest wręcz naturalne i oczywiste. Dla obu „stron” – wszystkie radości i nadzieje, jakie człowiek – szczególnie młody (ale przecież nie tylko) – wiąże z miłością, a potem z małżeństwem i z rodziną, z fascynacją mężczyzny kobietą i kobiety mężczyzną, są bardzo bliskie Biblii, Chrystusowi, Kościołowi. Czyż nie od tego zaczyna się Pismo Święte? „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała”...

Opowiadanie o weselu w Kanie pokazuje jednocześnie, że wszystkie te uczucia i plany mogą niemal od razu zostać poddane próbie. Radość może zostać zagrożona i zmącona („zabrakło wina”), a nadzieja – zakwestionowana, podobnie jak w życiu, na co dzień, gdzie, nie bez powodu przecież, w spotkaniu dwojga ludzi jest także miejsce na niepokój, lęk przed podjęciem decyzji, strach przed pomyłką i jej konsekwencjami na całe życie. W tej historii jest zawarty realizm i trzeźwość, z jakim Pismo Święte patrzy na ludzką miłość.

Chrystus jednak nie przychodzi do Kany, aby siać niepokój, gasić entuzjazm i przestrzegać: „wielu się nie udało, może wam się uda”. Nie przychodzi, aby odebrać radość, ale po to, by ją zabezpieczyć. Przychodzi ucieszyć się i pomóc. Tak też wchodzi w nasze życie – wtedy gdy (tak, jak oni) stajemy bezradni wobec własnej słabości, poddani próbie i niepewni.

Z zaproszonego staje się Zapraszającym, z gościa – staje się Tym, który zastawia stół! On, i tylko On, pośród wszystkich biesiadników w Kanie, potrafi zaradzić niespodziewanej próbie, i czyni to w sposób wspaniałomyślny i hojny. Sześć „stągwi przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń” mogło pomieścić ponad 700 litrów wina (miara = 40 litrów)! To znacznie więcej niż młodzi z Kany – razem ze wszystkimi swoimi gośćmi – są w stanie wypić i przyswoić. Takie jest właśnie doświadczenie wiary i obecności Chrystusa w naszym życiu (także w małżeństwie): jest ono przede wszystkim doświadczeniem OBDAROWANIA, a nie wymagań! Jest łaską, a nie sztywnym gorsetem, który krępuje nam ruchy.

Oto najprościej, w niezwykle życiowy sposób, chociaż symbolicznie, opowiedziana nauka Kościoła o sensie sakramentu małżeństwa. Małżeństwo to nie prawna formalność, ani tradycyjny obrzęd, ale pełen mocy znak, z którego rodzi się wiara (J 2, 12), to znaczy

za-wierzenie, zaufanie, po-wierzenie siebie, swoich decyzji i ich trwałości Chrystusowi.

Wstawiennictwu Maryi obecnej w Kanie polecamy los małżeństwa i rodziny w naszym Kościele i świecie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki