Logo Przewdonik Katolicki

Sakrament chorych czy umierających?

Monika Białkowska
Fot.

Choroba sama w sobie nie ma nic zbawczego, jest brakiem i złem, które trzeba w jakiś sposób pokonać.

Katechezy katedralne – ks. Jerzy Stefański

 

Choroba sama w sobie nie ma nic zbawczego, jest brakiem i złem, które trzeba w jakiś sposób pokonać.

Victor Emil Frankl, austriacki psychiatra i psychoterapeuta, w czasie wojny więziony w obozach koncentracyjnych w Teresinie, Auschwitz i Dachau, napisał zaraz po wojnie książkę „Psycholog w obozie koncentracyjnym”. Podkreślał w niej konieczność szukania sensu w każdej, nawet pozornie beznadziejnej sytuacji. Opowiadał między innymi o jednym z więźniów, który żył, dopóki był przekonany, że wyzwolenie obozu nadejdzie w pewnym określonym dniu. Gdy ów dzień minął, a on nadal był więźniem – umarł. Opierając się na tym i na wielu innych przykładach Frankl udowadniał, że człowiek może żyć, dopóki znajduje sens, dopóki wie, dla czego, dla kogo, w jakim celu ma żyć. Warto o tym wspomnieć właśnie w kontekście choroby. Jaką motywację znaleźć mogą wierzący dla jej przeżywania?

 

Idź i nie grzesz

W Biblii o chorobie wyczytać można sporo. Co charakterystyczne – nigdy nie jest ona karą za indywidualny grzech. Bóg nie jest buchalterem, który za popełnione winy karze odebraniem zdrowia. Jezus wobec chorych był współczujący, płakał, dotykał, uzdrawiał, a owe uzdrowienia zawsze umieszczone były w kontekście wiary: „Idź i nie grzesz więcej”. Ale już wcześniej księga Hioba pozwala nam odnaleźć teologię choroby: udręczony Hiob nie rozważa swojego nieszczęścia na płaszczyźnie moralnej, na płaszczyźnie winy i kary, ale mówi Bogu: „Dotąd tylko słyszałem o Tobie, a teraz ujrzały Ciebie moje oczy”.

 

Ostatnie?

W Liście św. Jakuba czytamy: „Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone”. Następne wieki rozwijały teologię sakramentu namaszczenia. Uczono, że tylko biskup miał prawo poświęcić olej do namaszczeń, a sam olej musiał być naturalny, co wówczas oznaczało, że pochodził z oliwek.

Pod koniec pierwszego tysiąclecia chrześcijaństwa, na skutek obniżenia poziomu życia religijnego, zmieniła się nieco praktyka – coraz rzadziej proszono o sakrament namaszczenia chorych, a księdza wzywano dopiero wówczas, gdy sytuacja chorego była już beznadziejna. Nazwa „ostatnie namaszczenie” pojawiła się najpierw u Piotra Lombarda, od niego przejęli ją wielcy scholastycy – i w ten sposób dotrwał do naszych czasów.

 

Na starość i chorobę

Dziś na nowo podkreśla się, że sakrament chorych nie ma być wyłącznie „ostatnim namaszczeniem”. Można go przyjmować w każdej ważnej chorobie, również przed operacją oraz w starszym wieku. Sakrament ten może być powtarzany, nawet w tej samej chorobie, jeśli następuje jej nawrót albo pogorszenie. Istotne jest, żeby przyjmował go człowiek świadomy i przytomny.

Materią sakramentu namaszczenia chorych jest naturalny olej, poświęcony przez biskupa w Wielki Czwartek – ale w wyjątkowych sytuacjach jednorazowego poświęcenia oleju niezbędnego do udzielenia tego sakramentu może dokonać każdy kapłan. Sam obrzęd udzielenia sakramentu składa się z dwóch części. Pierwszą jest liturgią słowa. W drugiej części dokonuje się nałożenia rąk na chorego, odmówienia modlitwy nad olejem oraz namaszczenia głowy i dłoni chorego, czyli tego, co wiąże się z jego myśleniem i działaniem.

 

Sens w Jezusie

Każdy sakrament jest podporą na pewnym etapie ludzkiego życia. Sakrament namaszczenia chorych jest sakramentem na stan choroby. Podobnie jak każdy inny, jest spotkaniem z Chrystusem i wymaga od człowieka wiary. Po dawnym przeakcentowaniu sensu namaszczenia chorych w kierunku eschatologii, po podkreślaniu jego roli przygotowującej do śmierci, warto dziś zauważać, że każda choroba jest cierpieniem, krzyżem, który trzeba dźwigać – a przez to jest również etapem drogi ku zmartwychwstaniu. Jezus chce dźwigać z nami nasz krzyż. Bez Niego każde cierpienie będzie beznadzieją i bezsensem. Przyjęcie sakramentu namaszczenia chorych jest akceptacją cierpienia i przyjęciem jego sensu, powierzeniem się miłosiernemu Ojcu i odnalezieniem wspólnoty z Chrystusem – ukrzyżowanym i zmartwychwstałym.

 

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki