Z Bartoszem Bosackim, byłym kapitanem i legendą Lecha Poznań, obrońcą reprezentacji Polski, dziś ambasadorem Euro 2012 w Poznaniu
Od Twojego ostatniego występu z reprezentacją w mistrzowskiej imprezie (mundial w Niemczech i dwie bramki z Kostaryką) minęło już sześć lat. Nie żal Ci, że nie zagrasz teraz na mistrzostwach Europy tu w Polsce, w Poznaniu?
– Na pewno jest żal, ale mam świadomość, że nie grając rok w piłkę, nie mam szans, by się na te mistrzostwa załapać. Choć trener Smuda pół roku temu śmiał się, że w obecnej sytuacji kadrowej i problemach na środku obrony, miałbym szansę. Z drugiej strony, cieszę się, że tak duża impreza odbywa się w Polsce, do tego w moim rodzinnym Poznaniu. Gdyby nie Euro, nie mielibyśmy tylu nowych stadionów, tylu dróg czy rozbudowanych lotnisk.
Bartosz Bosacki na obecne problemy w obronie nie byłby jakimś panaceum dla kadry Smudy?
– (śmiech) Dzisiaj dzwonił do mnie kolega z Warszawy, który czytał w jednej z gazet wypowiedź Jacka Bąka, który na pytanie kogo by powołał na środek obrony w związku z kontuzją Kamila Glika, odpowiedział, że on i Bartek Bosacki są do dyspozycji. Co prawda nie gramy od roku, ale Sebastian Boenisch też nie gra, a jest w kadrze. Jacek przypomniał też o naszym doświadczeniu i o tym, że jestem bramkostrzelnym obrońcą (śmiech). Zupełnie już serio: sytuacja z obrońcami w reprezentacji nie jest dobra. Zdrowy Damien Perquis będzie jedynym środkowym obrońcą. Reszta – Marcin Wasilewski, Grzegorz Wojtkowiak czy Tomek Jodłowiec – to zawodnicy, którzy oczywiście też mogą grać na środku, ale zdecydowanie lepiej czują się na innych pozycjach. Być może w kontekście kontuzji Glika i jego wypadnięcia ze składu, czego mu nie życzę, dobrą alternatywą może być Michał Żewłakow, który w Legii rozegrał dobry sezon. On wprowadziłby do formacji obronnej niezbędne doświadczenie i spokój. A to na tak dużej imprezie jest bezcenne. Trener Smuda ma jednak swoje zasady, których się trzyma.
Cel postawiony przed biało-czerwonymi, czyli wyjście z grupy, jest realny?
– Tak, bo ten zespół ma bardzo duży potencjał. Jeśli zostanie on dobrze wykorzystany, to być może nasza kadra zaskoczy niejednego kibica. Trzeba mieć jednak świadomość, że na mistrzostwach nie ma słabych drużyn, bo każda z nich przeszła przez sito eliminacji. Nasza grupa wcale nie jest słaba, bo piłkarze Grecji, Rosji czy Czech grają w dobrych klubach. Słaba jest tylko rozpoznawalność tych ekip pod względem marki. Choć nie są to tuzy pokroju Hiszpanii czy Włoch, to taka Grecja jest ósma w rankingu UEFA, a my tułamy się gdzieś koło 30. miejsca. Ale nasz zespół potrafi grać w piłkę, co pokazał choćby równorzędny mecz, naszpikowany gwiazdami, z Portugalczykami. Na Euro nie będzie nam łatwo, ale patrząc na wyczyny chłopaków z Borussii, wierzę, że będzie dobrze. Chłopacy muszą tylko wyznaczać sobie ambitne cele. Jak założą, że celem jest wyjście z grupy, to z niej nie wyjdą, a nawet jeśli, to co, odpuszczą następny mecz, bo osiągnęli już to, co chcieli? Niezależnie z kim się gra, trzeba walczyć o pełną pulę.