Z Jerzym Brzęczkiem, byłym kapitanem reprezentacji Polski, a także srebrnej drużyny biało-czerwonych na igrzyskach olimpijskich w Barcelonie
Na mistrzostwach Europy nigdy Pan nie grał. Zagra za to, i to także w roli kapitana, Pański siostrzeniec Kuba Błaszczykowski. Historia zatoczy koło i po 20 latach siostrzeniec, tak jak wujek, poprowadzi biało-czerwonych do medalu na dużym turnieju?
– Jako kapitan miałem szczęście grać na igrzyskach olimpijskich w Barcelonie. Zdobyliśmy tam srebrny medal. Wierzę w pewne przeznaczenie Kuby i naszej reprezentacji. Dokładnie w tym roku, jak zresztą pan wspomniał, mija 20 lat od ostatniego wielkiego sukcesu polskiej piłki nożnej. Mimo negatywnego nastawienia do naszej reprezentacji przed mistrzostwami, uważam, że Polska na tym turnieju sprawi wielką niespodziankę, którą będzie dojście do półfinałów i zdobycie jednego z medali. Celem minimum jest oczywiście wyjście z grupy i myślę, że nasza reprezentacja to zadanie wykona.
Zdobywając wtedy olimpijski medal, nie czuliście presji. Nie byliście w gronie faworytów, nie było też rzeszy polskich kibiców. Dziś biało-czerwoni, grając na tak wielkim turnieju, do tego u siebie, są pod ogromną presją …
– Igrzysk nie sposób porównać z mistrzostwami Europy, do tego rozgrywanymi u nas, w Polsce. Presja ciążąca na gospodarzach, ale i nastawienie w stosunku do kadry, to dla chłopaków wielkie wyzwanie. Wyzwanie jednak szczególne dla Kuby jako kapitana.
Reprezentacja Franciszka Smudy jest na tyle mocna, by udźwignąć pokładane w niej nadzieje? Złośliwi mówią, że kadra to trójka z Borussii, Wojciech Szczęsny i koszulki…
– Dziś reprezentacja ma kilku piłkarzy światowego formatu. Dawno nie było aż tylu zawodników, którzy ją tworzą, a którzy w topowych klubach Europy pełnią główne role. Myślę oczywiście o trójce z Borussii Dortmund: Kubie, Robercie Lewandowskim i Łukaszu Piszczku. Mieli świetny sezon i jak będą zdrowi i utrzymają tę formę, to jestem spokojny. Mamy też bramkarza światowej klasy – Wojtka Szczęsnego. Dla mnie ważną postacią jest też Ludovic Obraniak. Jest też Marcin Wasilewski, którego charakter i walka będzie nam bardzo potrzebna. Te mistrzostwa powinny też jeszcze bardziej zaistnieć na arenie międzynarodowej dzięki Maciejowi Rybusowi, którego talent systematycznie się rozwija. Są też zawodnicy grający w naszej lidze, których predyspozycje sprawiają, że są kimś więcej niż tylko koszulkami. Bo reprezentacja to nie tylko ci supergracze, ale cała jedenastka plus pozostała kadra. Grupa, która musi się nawzajem uzupełniać. To muszą być tacy zawodnicy, którzy może nie są w świetle reflektorów, ale mają w tej reprezentacji odpowiadać za czarną robotę. Uważam, że w reprezentacji są i gwiazdy, ale i ci od czarnej roboty.
Zespół Smudy nie jest idealny, ma też swoje słabości…
– Na pewno jest nią środek obrony. Perypetie zdrowotne graczy, których trener testował, sprawiają, że ta pozycja dla Smudy jest największym wyzwaniem, by odpowiednio ją zabezpieczyć zawodnikami, którzy będą się rozumieć, dając spokój całej drużynie.
Mimo słabości jest Pan optymistą?
– W grupie możemy sobie poradzić, ale trzeba zachować pokorę i mieć świadomość, że przede wszystkim dyspozycja dnia, mobilizacja i jedność w zespole, przy olbrzymiej presji, są w stanie wykrzesać z chłopaków pełnię umiejętności i pozwolić im na skuteczny futbol. I sprawić tę wielką niespodziankę, o której wspomniałem wcześniej…