Logo Przewdonik Katolicki

Bezpieczeństwo nie może kosztować

Łukasz Kaźmierczak
Fot.

z Andrzejem Szczęśniakiem, ekspertem rynku paliwowego, rozmawia Łukasz Kaźmierczak

 Z Andrzejem Szczęśniakiem, ekspertem rynku paliwowego, rozmawia Łukasz Kaźmierczak

 

Rurociągi i gazociągi są krwiobiegiem współczesnego państwa – ten polityczny truizm dobrze oddaje zależność polityki od ropy i gazu.

– To prawda, na całym świecie – począwszy od Stanów Zjednoczonych, aż po Rosję i Chiny – surowce strategiczne i polityka są ze sobą ściśle związane. Wbrew pozorom jednak we wszystkich tych krajach szanuje się reguły ekonomii, ponieważ łamiąc je, bardzo wiele się traci.

W Polsce natomiast owo upolitycznienie spraw energii przybiera bardzo ostrą formę, ponieważ u nas hasło „ropa i gaz” oznacza po prostu: „Rosja”. Rozbudza to negatywne emocje, które sprawiają, że decyzje polityczne zamiast opierać się na racjonalnych przesłankach, stają się irracjonalne i zaczynają zagrażać żywotnym interesom Polski. Weźmy choćby ubiegłoroczne apele polityków o niepodpisywanie umowy gazowej z Gazpromem. Ostra zima spowodowała, że zużyliśmy najwięcej gazu w historii. I bez tej umowy mielibyśmy w Polsce bardzo, bardzo poważny kryzys.

 

No tak, ale to był ROSYJSKI gaz…

– Nasze uzależnienie od Rosji ma swoje źródło przede wszystkim w sferze mentalnej i emocjonalnej. Wolimy więc płacić nawet połowę więcej za skroplony gaz z Kataru, byle tylko nie był on z Rosji. To w ramach hasła „Bezpieczeństwo musi kosztować”. Tymczasem żaden Amerykanin nigdy nie powie, że niezależność energetyczna polega na zamianie gazu od jednego dostawcy na gaz od innego dostawcy, tyle że o 50 proc. droższy. Efektem takiej polityki może być bowiem tylko strata przez kraj dużych ilości pieniędzy, rosnące rachunki konsumentów i gospodarki krajowej, mniejsza konkurencyjność przedsiębiorstw. Czy to ma cokolwiek wspólnego z realnym bezpieczeństwem?

 

Polscy politycy zdają się jednak myśleć inaczej.

Generalnie nasi politycy mają blade pojęcie o ekonomii i pewnie dlatego podstawowym obszarem ich działania są emocje społeczne i propagandowa manipulacja nimi. I każdy, kto domaga się wprowadzenia weryfikatora biznesowego do polityki gospodarczej państwa, jest albo obrażany, albo spychany w niebyt, żeby nie przeszkadzał w tym ich chocholim tańcu.

 

Również i Pan?

– No cóż, ja jestem po prostu zwolennikiem takiego „niemieckiego podejścia” do polityki. Dla mnie liczą się realia i pieniądze, bo to właśnie pieniądze są narzędziem polityki. To samo zresztą mówił już Napoleon: trzy najważniejsze rzeczy, żeby wygrać wojnę, to po pierwsze: pieniądze, po drugie: pieniądze i po trzecie: pieniądze. Wystarczy popatrzeć na dwudziestoletni deficyt handlowy Polski, żeby wiedzieć, że pieniędzy, a więc i „armat”, nie mamy.

 

Inny klasyk, Winston Churchill, mawiał z kolei, że „bezpieczeństwo i pewność w ropie leży tylko w różnorodności i jeszcze raz różnorodności”.

– I te słowa pozostają nadal aktualne, choć niektórzy mylą je z pojęciem „niezależność energetyczna”, która jest czysto politycznym hasłem, na dodatek nie do zrealizowania we współczesnym świecie. Spójrzmy choćby na Stany Zjednoczone, gdzie od kilkudziesięciu lat tamtejsi prezydenci bezskutecznie zaklinają rzeczywistość, twierdząc, że już za chwilę osiągną ową niepodległość energetyczną w dziedzinie ropy naftowej. I nic.

 

A Rosja?

– Moskwa konsekwentnie realizuje strategię suwerenności energetycznej – to jest wręcz jedno z naczelnych kremlowskich haseł propagandowych – ale może ona jedynie skorygować bardzo poważne uzależnienie od europejskich rynków zbytu. Rosjanie swoje uzależnienie zmniejszają m.in. przez budowę nowych rurociągów, omijających kłopotliwe kraje tranzytowe. No i niestety my jesteśmy jedną z ofiar tych działań.

 

Zaraz, zaraz, Polska leży przecież między największym na świecie zasobnikiem ropy i gazu, Rosją, a największym konsumentem energii - Unią Europejską. Kiedyś było to uznawane za atut…

– Tylko, że nasza polityka od wielu lat marnuje ową doskonałą pozycję tranzytową. Nie wykorzystaliśmy naszej szansy, nie budowaliśmy nowych gazociągów i rurociągów ani nie rozbudowywaliśmy istniejącej infrastruktury przesyłowej (np. kolejowej). Wręcz przeciwnie, świadomie odcinaliśmy te związki, w myśl hasła: „Nie pozwolimy Rosjanom wejść do UE”. A oni i tak tam weszli, tylko że innymi drzwiami – niemieckimi, włoskimi, francuskimi…

Nasza błędna strategia owocuje dziś coraz słabszą pozycją Polski na mapie energetycznej Europy. Niedługo zresztą pętla wokół nas się zamknie, bo w tym roku rosyjski gaz popłynie przez Nord Stream, a ropa ominie rurociąg Przyjaźń przez port Ust-Ługa. Na własne życzenie marnujemy nasz geograficzny atut oraz możliwość gry z największym energetycznym dostawcą Europy. I zamiast czerpać korzyści z położenia geograficznego, płacimy wyższe rachunki.

 

Ale jest jeszcze przecież takie piękne hasło: „Wspólna polityka energetyczna”. Boję się tylko, że Unia rozumie je zupełnie inaczej niż Warszawa.

– Nasi politycy oczywiście święcie wierzą, że ta polityka będzie nastawiona twardo wobec Rosji. Szczerze w to wątpię, biorąc choćby pod uwagę fakt, że unijnym komisarzem ds. energii jest Niemiec, a nasza siła wpływu w Unii jest nikła.

Polityka energetyczna UE wobec Rosji nie będzie twarda – ona była, jest i będzie nastawiona na robienie interesów z Rosją; i to ponad naszymi głowami. Unia nie będzie przecież działać przeciw swojemu ogromnemu sąsiadowi i głównemu dostawcy surowców energetycznych i niszczyć tak wspaniałego rynku zbytu w imię naszych obaw.

Zamiast więc budować zamki na piasku, powinniśmy skoncentrować nasze wysiłki na rzeczach, które dotyczą problemów rzeczywiście dla nas istotnych.

 

To znaczy jakich?

– Największym zagrożeniem energetycznym dla Polski nie są dziś stosunki z Rosją, tylko obecna polityka środowiskowo-energetyczna UE. Mam oczywiście na myśli nieszczęsny pakiet klimatyczno-energetyczny, który nasi przywódcy podpisali w 2008 r. Jeśli Polska zostanie zmuszona do realizacji jego założeń, będzie to potężne uderzenie w konkurencyjność całej naszej gospodarki i w kieszenie polskich konsumentów. Chodzi wszak o bardzo realną groźbę śmierci ekonomicznej dla naszego największego zasobu naturalnego, czyli węgla kamiennego i brunatnego. Tymczasem ta kwestia w ogóle nie wywołuje polskiej reakcji. Cały czas interesujemy się Rosją i gazem, który zajmuje 12 proc. w naszym bilansie energetycznym, podczas gdy węgiel stanowi w nim aż 65 proc. My zaś oddajemy ten węgiel w imię bardzo wątpliwych i bardzo ideologicznych idei, opartych na nie do końca sprawdzonych naukowo straszakach typu globalne ocieplenie.

 

Pozostaje nam zatem wierzyć w wizję „błękitnego Eldorado”…

– Gaz łupkowy stanowi potężną szansę dla Polski, co potwierdza przykład USA. Ale to jest cały czas melodia przyszłości, temat realny za dziesięć, no może za pięć lat. I dlatego używanie dziś łupków jako narzędzia w negocjacjach z Rosją wywołuje raczej pusty śmiech.

 

Ale za to skutecznie poprawia nasze samopoczucie. Cały czas boimy się przecież zakręcenia mitycznego rosyjskiego kurka…

Spora w tym wina mediów, które bardzo często szukają niepotrzebnej sensacji, nie bacząc zupełnie na fakty. Jeśli bowiem przyjrzymy się tym wszystkim rosyjskim kryzysom gazowym kilku ostatnich lat, to zobaczymy, że one faktycznie Polski nie dotknęły wcale. Trudno wszak uznać za przejaw kryzysu półdniowe zmniejszenie dostaw do jednego z zakładów chemicznych. Histeria medialna jest jednak silniejsza.

Z  badań Amerykanów wynika np., że po kryzysie 2009 r. – podczas którego Polska nie ucierpiała w najmniejszym stopniu – poczucie zagrożenia energetycznego było u nas znacznie wyższe niż wśród Bułgarów, którzy przerwę w dostawach gazu boleśnie odczuli na własnej skórze. Taka jest siła wpływu mediów. I polityków. Zamiast realiów, ciągle ten chocholi taniec.

 



 

Andrzej Szczęśniak – ekspert rynku paliw i gazu, w latach 2002–2006 współpracownik

Centrum im. Adama Smitha, wieloletni członek Polskiej Izby Paliw Płynnych  (w latach 1995 –2001 jej prezes), były prezes zarządu Konsorcjum Gdańskiego S.A. i członek zarządu „LOTOS Partner” w Grupie LOTOS S.A.

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki