Logo Przewdonik Katolicki

To nie jest kraj dla biznesmenów

Łukasz Kaźmierczak
Fot.

Kiedyś prowadziłem holding 30 przedsiębiorstw. (…) Mój dom został otoczony przez policję. Powiedzieli, że muszą mnie skuć, bo jestem groźnym przestępcą. (…) Nazywam się Roman Kluska.

„Kiedyś prowadziłem holding 30 przedsiębiorstw. (…) Mój dom został otoczony przez policję. Powiedzieli, że muszą mnie skuć, bo jestem groźnym przestępcą. (…) Nazywam się Roman Kluska”.

Te mocne słowa pochodzą z emitowanego właśnie w mediach reklamowego klipu, komunikującego wszem i wobec, że oto w Polsce powstała organizacja, która chce bronić praw przedsiębiorców. Główną twarzą i jednym z ambasadorów kampanii na rzecz „uwolnienia polskiej przedsiębiorczości” został właśnie Roman Kluska.

Nikt lepiej nie pasuje do tej roli. Twórca potężnej komputerowej firmy Optimus oraz portalu internetowego Onet na własnej skórze doświadczył, czym jest urzędnicza wszechwładza, bezduszność i zła wola. Aresztowany w 2002 roku pod bzdurnym  zarzutem wyłudzenia przez Optimus 30 mln zł podatku VAT, przeżył koszmar uwięzienia, zniesławienia i widma bankructwa. Rok później NSA oczyścił Kluskę z wszelkich zarzutów, przyznając mu śmieszne w stosunku do strat firmy odszkodowanie w wysokości 5 tys. złotych. Ot, tyle, ile „na waciki”. Dzisiaj nowosądecki biznesmen wycofał się z pierwszej ligi biznesu – z powodzeniem hoduje owce i zajmuje się produkcją ekologicznej żywności.

 

Proletariat XXI wieku

Takich jak Roman Kluska, Lech Jeziorny czy Paweł Rey – by wymienić tylko te najbardziej spektakularne przypadki – jest jednak znacznie więcej. W siedzibie Związku Przedsiębiorców i Pracodawców przekonują, że choć organizacja działa dopiero od kilku miesięcy, to codziennie zgłaszają się do niej kolejni poszkodowani przedsiębiorcy. I głośno mówią o uciążliwościach, jakich doświadcza każdy, kto ma w sobie tyle samozaparcia, aby uprawiać ekstremalny sport pt. „prowadzenie biznesu w realiach polskiego systemu prawnego”.

Oferta ZPP trafia więc na podatny grunt. Istnieją co prawda w Polsce różne inne organizacje pracodawców, ale są to stowarzyszenia dużego biznesu, lobbujące tylko w interesie wielkich firm. Tymczasem głównym motorem polskiej gospodarki pozostają cały czas małe i średnie przedsiębiorstwa, zatrudniające do 250 pracowników. Takie firmy generują ponad 60 proc. PKB i zapewniają pracę dla niemal 75 proc. Polaków.

I dlatego właśnie jedno z haseł ZPP brzmi:Przedsiębiorcy wszystkich branż łączcie się!”. Skojarzenie jest oczywiście nieprzypadkowe. – W Polsce działa ponad 1,5 milion przedsiębiorców prowadzących małe i bardzo małe firmy. I to właśnie oni są takim proletariatem XXI wieku, uciskanym nie przez wielkich kapitalistów, ale przez nieprzyjazną klasę urzędniczą – tłumaczy prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Cezary Kaźmierczak, na codzień szef niewielkiej, acz prężnej marketingowej firmy MMT Managment.

Przedstawiciele ZPP przekonują także, że tylko zorganizowana presja na rządzących może zmienić złą sytuację polskich drobnych przedsiębiorców. O sobie mówią, że są „zwolennikami wolnego rynku i zdrowego rozsądku”.

 

Kto komu szkodzi?

– Działamy w znacznie gorszym otoczeniu prawnym i instytucjonalnym niż nasi europejscy konkurenci. Potwierdzają to praktycznie wszystkie opiniotwórcze rankingi – m.in. raport Wskaźnika Wolności Gospodarczej The Heritage Foundation & The Wall, który lokuje nas na samym dole swojej listy; w niektórych dziedzinach nawet za państwami afrykańskimi –wskazuje prezes Kaźmierczak.

Co jest powodem tak fatalnych notowań naszego kraju?

Zdaniem członków Związku Pracodawców i Przedsiębiorców jedną z najważniejszych barier

rozwojowych jest fatalnie działający wymiar sprawiedliwości. Bo choć w teorii  nasza konstytucja zapewnia każdemu obywatelowi prawo do szybkiego procesu, to jednak zasada ta nie jest w praktyce w ogóle przestrzegana. Dzięki temu wielu przedstawicieli klasy urzędniczej czy aparatu sądowniczego może czuć się całkowicie bezkarnie. Nawet wtedy, kiedy podejmuje złe, szkodliwe czy nielogiczne z punktu widzenia polskiego podatnika decyzje. Co gorsza, takie decyzje znajdują umocowanie w absurdalnej konstrukcji niektórych przepisów prawnych. –Takich przepisów są dziesiątki, jeśli nie setki. Wystarczy choćby wymienić bezsensowny zapis karny o ściganiu z urzędu za działanie na szkodę własnej spółki. A przecież w biznes wpisane jest zawsze pewne ryzyko. Tymczasem przy takich przepisach każda nietrafiona inwestycja może zostać potraktowana jako przestępstwo. To jest kompletny absurd – oburza się Cezary Kaźmierczak.

ZPP chciałoby również przyśpieszenia działalności sądów. Sędzia zamiast, tak jak dziś, pełnić funkcję kogoś na kształt „organizatora-sekretarki”, powinien skupić się wyłącznie na rozstrzyganiu sporów lub wymierzaniu sprawiedliwości. Związek opowiada się także za wprowadzeniem amerykańskiej zasady trail, w myśl której proces toczy się dzień po dniu, aż do jego zakończenia.

 

Rasizm ekonomiczny

Inną kulą u nogi polskiej przedsiębiorczości są wysokie podatki. Nieprzypadkowo Bank Światowy uznaje nasz kraj za jeden z najbardziej wrogich obywatelowi pod względem obowiązującego systemu podatkowego. Chodzi tutaj zwłaszcza o horrendalnie wysokie koszty pracy. – Poziom opodatkowania pracy w Polsce jest jednym z najwyższych na świecie i kształtuje się na poziomie ok. 80 proc. To tyle, ile wynosi opodatkowanie wódki  – przypomina Cezary Kaźmierczak, zwracając uwagę na fakt, że nawet w słynących z wysokich podatków socjalistycznych państwach skandynawskich koszty pracy są czterokrotnie niższe niż w Polsce.

ZPP nie ma jednak złudzeń. Politycy nie pozwolą sobie tak łatwo odebrać naszych pieniędzy. Jedyną szansą jest przekonanie ich do sięgnięcia po inne instrumenty podatkowe, np.  zwiększenie podatków konsumpcyjnych lub wprowadzenie jednolitej stawki VAT na wszystkie produkty. W ostatecznym rozrachunku to i tak jest mniej szkodliwe niż wysoki podatek od  kosztów pracy. Bo właśnie praca stanowi o faktycznym bogactwie narodów.

Niestety, rządzący od lat nie potrafią zadbać o stworzenie rozmaitych „marchewek” stymulujących mały biznes. – Nasi politycy myślą, że biznes to jedynie wielkie koncerny.

I cały czas uprawiają coś, co Adam Sadowski z Centrum im. Adama Smitha nazwał „rasizmem ekonomicznym”: dają koncernowi inwestującemu Polsce kilkaset tys. dolarów za stworzenie jednego miejsca pracy, podczas gdy w sektorze małych i średnich przedsiębiorstw kosztowałoby to kilkanaście tys. złotych – ubolewa Kaźmierczak.

 

Sterowanie morzem

Zamiast marchewki są więc „kije” – ogromna ilość absurdalnych przepisów, niepotrzebnych regulacji i biurokratycznych utrudnień. Szef Związku Przedsiębiorców i Pracodawców wyjaśnia na czym polega mechanizm, który napędza powstawanie takich przepisów.

– W 500-osobowej instytucji państwowej, dysponującej pieniędzmi z budżetu, zatrudniony jest np. pan od otwierania sali konferencyjnej albo pani od parzenia kawy. Owi urzędnicy, aby uzasadnić swoje istnienie, a nawet powodowani niekiedy poczuciem „misji”, wymyślają różnego rodzaju „nieuciążliwe przepisy” – jak to ujął kiedyś jeden z takich „wysokich” urzędników – relacjonuje Cezary Kaźmierczak. – I dla nich są to rzeczywiście „nieuciążliwe przepisy”. No, bo jeśli w firmie ma być np. administrator danych osobowych, to przecież nietrudno zatrudnić pięćset pierwszą osobę. Tylko, że te przepisy spadają potem na 3–4- osobową firmę. A takich instytucji produkujących „nieuciążliwe” przepisy jest u nas kilkadziesiąt – dodaje Kaźmierczak.

Potrzebne jest zatem jak najszybsze uproszczenie prawa gospodarczego i powrót do słynnej ustawy Wilczka z 1988 roku, która, choć stworzona jeszcze w czasach komunizmu, paradoksalnie gwarantowała znacznie większą swobodę działalności gospodarczej niż dzisiaj. Owa deregulacja prawa to jeden z ośmiu postulatów zawartych w Manifeście Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Pozostałe to – wspomniane już – szybsze rozstrzygania sporów sądowych, uproszczenia systemu podatkowego, obniżenie kosztów pracy i ograniczenia obowiązków biurokratycznych – a ponadto poddanie rzeczywistej kontroli sądowej decyzji urzędników skarbowych, stabilność prawa i reguł gospodarczej gry oraz likwidacja barier inwestycyjnych. Bez tych zmian nigdy nie uda nam się „uwolnić” polskiej przedsiębiorczości. I dalej będzie tak, jak obrazowo opisuje przewodniczący Rady Nadzorczej ZPP Robert Gwiazdowski: „Mamy (...) do czynienia z dżunglą, w której rolę roznoszących malarię komarów odgrywają urzędnicy, w rolę skorpionów wcielają się kontrolerzy skarbowi, a przepisy prawne są gorsze od jadu żmij”.

 

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki