Logo Przewdonik Katolicki

Małżonkowie na randce

Błażej Tobolski
Fot.

Potrzebny był wolny wieczór, samochód z radiem i dobre chęci. Tych ostatnich nam nie brakuje, więc dzieci podrzuciliśmy dziadkom, wsiedliśmy do samochodu i wybraliśmy się na... małżeńską randkę.

Potrzebny był wolny wieczór, samochód z radiem i dobre chęci. Tych ostatnich nam nie brakuje, więc dzieci „podrzuciliśmy” dziadkom, wsiedliśmy do samochodu i wybraliśmy się na... małżeńską randkę.

  
Nie byliśmy jednak tego dnia na randce sami, bowiem w niedzielne popołudnie 20 listopada, w całym kraju „randkowały” cztery tysiące małżeństw. Wszyscy oni skorzystali z niecodziennej propozycji Domowego Kościoła, gałęzi rodzinnej Ruchu Światło-Życie i wybrali się na pierwszą ogólnopolską Samochodową Randkę Małżeńską. Na początek zaproponowano nam dobre kino.
 
Parami do kina
Jeszcze zanim weszliśmy do sali kinowej, zauważyliśmy, że towarzystwo będziemy mieli doborowe. Na korytarzu bowiem czekały już uśmiechnięte pary w różnym wieku. Niektóre z nich witały się i rozmawiały ze sobą. Widać, że to znajomi, jak się łatwo domyślić, z Domowego Kościoła, którego członkowie stanowili sporą część randkowiczów.
Zresztą sam pomysł zrodził się w Diakonii Ewangelizacji Domowego Kościoła Diecezji Warszawsko-Praskiej. W ubiegłym roku wprowadzono go w życie jedynie w Warszawie, gdzie w kilku kinach w randce uczestniczyło ponad tysiąc osób. Tak duże zainteresowanie małżonków tą inicjatywą sprawiło, że postanowiono objąć nią jak najwięcej miast. Dlatego tym razem, w 50 polskich kinach równocześnie, wyświetlono amerykański film Fireproof („Ognioodporny”) w reżyserii Alexa Kendricka. W poznańskim kinie „Apollo”, gdzie uczestniczyliśmy w seansie, zgromadzonych w wypełnionej sali przywitali przedstawiciele organizatorów, wyjaśniając, że pomysł tego spotkania wziął się po prostu stąd, iż Domowy Kościół za jeden z celów stawia sobie to, aby być po prostu szczęśliwym w małżeństwie. A potem rozpoczął się film.
 
Małżeństwo w płomieniach
W jego początkowych scenach zobaczyliśmy skłóconych, pełnych niewypowiedzianych dotąd wzajemnych pretensji małżonków, Catherinę i Caleba. Ona jest specjalistką od public relations w szpitalu z Albany w USA, on – kapitanem w miejscowej jednostce straży pożarnej. Na pierwszy rzut oka finał wydaje się więc łatwy do przewidzenia. Małżonkowie stwierdzają bowiem, że wspólne bycie razem nie ma już sensu i postanawiają się rozstać. Jednak kolega Caleba przypomina mu starą strażacką zasadę, która mówi, że „nie zostawia się partnera, szczególnie w czasie pożaru”. Jak wobec tego zachowa się strażak, którego małżeństwo staje w płomieniach? Z ratunkiem przychodzi ojciec, który prosi syna, gdy ten dzieli się z nim swoimi planami dotyczącymi rozwodu, aby wstrzymał się z decyzją na 40 dni. W tym czasie Caleb codziennie ma przerobić jedną stronę z dziennika podarowanego mu przez ojca. Pierwszego dnia zapiski nakazują powstrzymywać się od przykrych słów wobec małżonka, co okazuje się nie lada wyzwaniem. A to zaledwie początek walki o małżeństwo, podczas której nasz bohater zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo kocha Catherine. Jednak dopiero kiedy słyszy on od ojca, że nie umie kochać żony, bo nie jest w stanie ofiarować jej tego, czego sam nie posiada, dociera do niego, że brakuje mu w sercu najważniejszego – Bożej miłości, która przemienia życie.
Fireproof jest klasycznym przykładem amerykańskiego kina chrześcijańskiego. Wyprodukowali go bracia Kendrick, współzałożyciele wytwórni „Sherwood Pictures”, w której logo, co warto zauważyć, znajduje się krzyż. To ich trzecia, po Flywheel i Facing the Giants (polski tytuł „Boska interwencja”), wspólna produkcja stanowiąca zarówno dobre kino, jak i świetne narzędzie ewangelizacyjne. Film osiągnął też w Stanach znakomity wynik finansowy, dzięki czemu znajdą się być może, nie tylko w Ameryce, naśladowcy chrześcijańskich twórców z „Sherwood Pictrues”. W kinach bowiem praktycznie nie ma tego typu filmów.
 
Rozmowa moderowana
Pełni wrażeń, po dwóch godzinach spędzonych w kinie, cieszyliśmy się, że to jeszcze nie koniec naszej randki. Czekała na nas bowiem, tak jak na wszystkich jej uczestników, ponad półgodzinna, interaktywna audycja radiowa nadawana przez katolickie rozgłośnie w całym kraju, która, jak zachęcali organizatorzy, miała inspirować dalszy przebieg wieczoru. Szybkim krokiem udaliśmy się więc do zaparkowanego w pobliżu kina samochodu. Tam włączyliśmy Radio Emaus, w którym prowadzący zapraszał właśnie, aby powiedzieć sobie coś miłego na początek i, nie zważając na skrzynię biegów, przytulić się do siebie.
Aby pomóc nam w rozmowie na temat obejrzanego filmu, przygotowano kilka pytań. Oczywiście nie chodziło o ocenę jego wartości artystycznych, ale o to, aby powiedzieć sobie, co wywarło w nim na nas największe wrażenie i jaka filmowa postać jest nam szczególnie bliska. Jak jednak stwierdziliśmy, z każdym z bohaterów można by się tak naprawdę w pewien sposób identyfikować. Nie tylko bowiem w postawach filmowych małżonków da się odszukać chociaż odrobinę siebie. Również zachowanie koleżanek Catherine z pracy daje do myślenia, jak łatwo można zaszkodzić głupimi radami. Podobnie postawa, zupełnie z drugiego bieguna, jednego ze strażaków świadczącego w bardzo naturalny sposób o swojej wierze. Film pięknie pokazuje też mądrych rodziców, którzy wspierają swoje dzieci modlitwą i starają się umocnić je w wierze.
A rozmawiało nam się miło, bo oprócz tego, że mieliśmy ze sobą ciasteczka i kawę w termosie (a wieczór był zimny, jak to w listopadzie), z radia sączyła się przyjemna dla ucha muzyka. Ruch w mieście był już niewielki, a do tego zauważyliśmy, że przypadkowo zaparkowaliśmy przed salonem z modą ślubną, mieliśmy więc „klimatyczny” widok. Dobrze było też posłuchać wypowiedzi zaproszonych do studia małżeństw, które moderowały randkę.
Na zakończenie audycji radiowej prowadzący ją ks. Marek Kruszewski z Warszawy zauważył, że przesłanie filmu można streścić w krótkich słowach: „Mężczyźni potrzebują szacunku, a kobiety potrzebują miłości. Jeśli otrzymują przejawy szacunku i miłości, to małżeństwo odżywa”. Zaproponował więc, abyśmy sobie powiedzieli, w jakich sytuacjach my czujemy się szczególnie kochani. A co do dalszej części randki, podpowiedział, aby kontynuować ją w kawiarni lub na spacerze. Co też z przyjemnością uczyniliśmy...
 
Bądź „ognioodporny”
Kto zasmakował samochodowej randki małżeńskiej, podobnie jak my, z niecierpliwością będzie czekał na kolejne takie inicjatywy. Warto jednak także samemu któregoś wieczoru wybrać się gdzieś na randkę ze swoją „drugą połową”. Po prostu spędzić czas tylko we dwoje.
Ale można również skorzystać z gotowej propozycji Domowego Kościoła, która jest niejako kontynuacją randki samochodowej. Na kanwie filmu „Fireproof” przygotowano bowiem sześciotygodniowy internetowy kurs dotyczący komunikacji w małżeństwie, który znajduje się na www.randkamalzenska.pl. Aby wziąć w nim udział, wystarczy raz w tygodniu znaleźć chwilę wolnego czasu, zasiąść razem ze współmałżonkiem przy komputerze i dać się poprowadzić przygotowanym wskazówkom. Na kurs składają się m.in. fragmenty filmu, które są podstawą każdego spotkania. W zamyśle jego organizatorów mają one inspirować małżonków i pomóc im odnaleźć się w ich codziennych sytuacjach życiowych. Jednak, co najważniejsze, także wesprzeć w nieustannej walce o to, aby budować małżeństwo na mocnym, niewzruszonym fundamencie, jakim jest miłość Boga. Niezbędne do tego są oczywiście fragmenty Pisma Świętego proponowane kursantom, a dotyczące kwestii poruszonych w filmie, no i szczera rozmowa. Dzięki uczestnictwu w kursie dobre małżeństwa mają szansę polepszyć swoje relacje, a te, które przeżywają jakieś trudności – znaleźć drogę do wzajemnego przebaczenia i wyjścia z kryzysu. Warto więc spróbować stać się „ognioodpornym” małżonkiem.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki