Nie podlega wątpliwości, że nowa ewangelizacja jest ogromnym wyzwaniem i nadzieją dla naszych czasów. To jej będzie poświęcony synod biskupów świata zwołany na przyszły rok przez Benedykta XVI. To do jej podejmowania wzywał nas bł. Jan Paweł II. Ewangelia pozostaje jednak ciągle tą samą Dobrą Nowiną. A i nowa ewangelizacja, która, jak zachęcał nas papież, ma być wciąż nowa w swoim zapale, nowa w swych metodach i nowa w środkach wyrazu, nie jest znów taką wielką nowością. Nie była ona bowiem obca żyjącemu już dwieście lat temu św. Eugeniuszowi de Mazenod. Zresztą osobę tego świętego założyciela zgromadzenia oblatów obrał sobie Jan Paweł II w 1995 r., po jego kanonizacji, na osobistego patrona w dziele nowej ewangelizacji.
Duchowa pustka
Czasy, w których przyszło żyć św. Eugeniuszowi nie należały do łatwych, bo przypadły na okres rewolucji francuskiej, która wywróciła dotychczasowy porządek społeczny. Głosząc hasła wolności, równości i braterstwa, rewolucjoniści m.in. wymordowali lub skazali na wygnanie większość francuskiego duchowieństwa. Tak więc i rzeczywistość porewolucyjna nie była dla tamtejszego Kościoła łatwa. Jak zauważa bowiem prof. Andrzej Chwalba, kierownik Zakładu Historii Społeczno-Religijnej Europy XIX i XX w. w Instytucie Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, odradzające się struktury osłabionego Kościoła we Francji nie były w stanie zaspokoić potrzeb duchowych i religijnych wszystkich środowisk ówczesnego społeczeństwa, zwłaszcza najuboższych. W efekcie następował wśród nich zanik życia sakramentalnego, a w powstającą duchową pustkę przenikały prądy antyklerykalne i antyreligijne. Kościół natomiast, oprócz borykania się z dramatycznym brakiem kapłanów, nie miał też zasadniczo, zdaniem historyka, pomysłu na ewangelizację rzesz robotniczych. W tym kontekście, jak zaznacza prof. Chwalba, w Kościele „pojawia się po raz pierwszy pojęcie nowej ewangelizacji”.
Docieranie do granic
Ideę nowej ewangelizacji podchwycił św. Eugeniusz de Mazenod, podejmując ją razem z misjonarzami założonego przez siebie zgromadzenia. Nie była więc ona, co podkreśla oblat o. dr Frank Santucci z Międzynarodowego Centrum de Mazenoda w Aix-en-Provence we Francji, wymyślona przez Eugeniusza, ale stanowiła jego odpowiedź na wezwanie ówczesnego Kościoła szukającego sposobu wypełnienia pustki duchowej powstałej we francuskim społeczeństwie. – Jedną z charakterystycznych cech prowadzonej przez św. Eugeniusza nowej ewangelizacji było udawanie się na „granice wiary”, czyli docieranie do ludzi znajdujących się na marginesie Kościoła i społeczeństwa – zauważa o. Santucci, dodając, że święty Eugeniusz i jego misjonarze szli tam, gdzie ludzie żyli bez Ewangelii, której nikt inny im nie głosił. – Jasny też był główny cel, jaki wyznaczył święty wszystkim swoim działaniom ewangelizacyjnym. Chodziło mu po prostu o zbawienie dusz ludzkich – stwierdza uczony.
Duszpasterska nowość
Specyficzna, jak na tamte czasy, była również metoda św. Eugeniusza docierania do ludzi z przesłaniem Dobrej Nowiny. Najpierw bowiem kazał swoim braciom otwierać uszy, aby słuchać ludzi, poznać ich troski i problemy po to, aby później móc przemówić prosto do ich serc. A mówić mieli w sposób bardzo prosty tak, aby, jak zastrzegał późniejszy święty, zrozumiał ich najmniej wykształcony człowiek obecny w kościele. To był sposób na dotarcie do ludzi z nauką Jezusa dający im możliwość nawrócenia się. Zdaniem oblata o. prof. Fabio Ciardiego z Instytutu Teologicznego Claretianum w Rzymie jedną z najważniejszych „nowości duszpasterskich” zastosowanych przez św. Eugeniusza, a później przez oblatów, były misje parafialne, podczas których misjonarze odwiedzali także domy rodzin w poszczególnych miejscowościach, pragnąc mieć osobisty kontakt z tymi, którym głoszą Chrystusa miłosiernego.
Głoszenie to nie wszystko
Nauka głoszona przez Eugeniusza de Mazenod była tym bardziej przyjmowana, że ukazywała ludziom Boże miłosierdzie, którego on sam wcześniej doświadczył. Stąd też wynikała jego pełna miłości postawa duszpasterska wobec wiernych. Misjonarz odrzucił bowiem, o czym przekonuje o. prof. Fabio Ciardi, obecny u francuskich katolików tego czasu z jednej strony pesymizm i rygoryzm religijny reprezentowany przez ruch teologiczno-duchowy jansenizmu, którego przedstawiciele odeszli w końcu od Kościoła, a z drugiej – podejście do wiary i religii bez zobowiązań, w duchu romantycznym. – Święty Eugeniusz odkrył chrześcijaństwo Boga kochającego i miłosiernego – podkreśla o. prof. Ciarki, dodając, iż odkrył on jednocześnie, że takiego Boga „trzeba głosić w Kościele wołającym o nową ewangelizację”. Z tym że, jak dodaje o. dr Santucci, Eugeniusz nie poprzestawał jedynie na głoszeniu Ewangelii. – On czuł odpowiedzialność za cały Kościół lokalny, dlatego celem misji oblackich była ewangelizacja całej społeczności, do której przybywali, a ich kontynuacją miała być żywa, parafialna wspólnota wspierająca się w zachowaniu przyjętej wiary – wyjaśnia teolog.
Trzeba mieć czym się dzielić
Zdaniem misjonarzy oblatów podejmujących także dzisiaj dzieło rozpoczęte przez swojego świętego założyciela, nie straciło ono nic ze swej aktualności. Nawet patrząc na sytuację religijną w dzisiejszej Francji, gdzie, jak zauważa ojciec Santucci z Aix-en-Provence, 64 proc. obywateli uważa się za katolików, a jedynie 4,5 proc. z nich uczestniczy we Mszy św. przynajmniej raz w miesiącu (!), dostrzec można to, o czym pisał św. Eugeniusz. – Będąc tam, zrozumiałem jego słowa, że Kościół, to wspaniałe dziedzictwo Chrystusa zakupione za cenę Jego krwi, w dzisiejszych czasach został krwawo zniszczony, a ludzie są pochwyceni w ogromną nieświadomość wszystkiego, co dotyczy ich zbawienia, czego konsekwencją są m.in. złe obyczaje i słaba wiara – przyznaje oblat. Jednocześnie dodaje, że aby w tych warunkach zaangażować się w nową ewangelizację, trzeba najpierw zadbać o pogłębienie własnej duchowości, żeby mieć się czym dzielić z ludźmi, którzy mimo wszystko są głodni wiary.
Z kolei według o. prof. Ciardiego z Rzymu, możemy dzisiaj dokonywać dzieł nowej ewangelizacji tylko jako kontynuatorzy osobistego doświadczenia miłości Bożej, które miał i którym promieniował na innych św. Eugeniusz de Mazenod.
Kiedy serce wyrywa się do Boga
Eugeniusz de Mazenod urodził się 1 sierpnia 1782 r. w Aix-en-Provence we Francji, w rodzinie arystokratycznej. Kiedy w 1791 r. wybuchła rewolucja francuska, musiał wraz z rodzicami opuścić kraj, udając się m.in. do Wenecji. Tam zetknął się z ks. Bartolo Zinellim, który wywarł ogromny wpływ na jego rozwój duchowy i intelektualny, ale i przeżył rozpad małżeństwa rodziców. To bolesne doświadczenie, jak i zawirowania polityczno-religijne, których był świadkiem, doprowadziły młodzieńca do kryzysu wiary i utraty sensu życia. Jednak w tej duchowej „nocy ciemnej” Bóg znalazł drogę do jego serca. „Ileż to razy w minionym życiu moje rozdarte i udręczone serce wyrywało się ku swojemu Bogu, od którego się oddaliło”, pisał późniejszy święty. Jego odpowiedzią na doświadczenie Bożej miłości było wybranie drogi powołania kapłańskiego.
W 1811 r. przyjął święcenia kapłańskie i podjął się w rodzinnym mieście dzieła ewangelizacji ubogich, więźniów i młodzieży. W 1816 r. założył także wspólnotę kapłanów zwaną Misjonarzami Prowansji, której celem była działalność apostolska wśród miejscowej ludności. Wspólnotę tę zatwierdziła 17 lutego 1826 r. Stolica Apostolska jako Zgromadzenie Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. 14 października 1832 r. Eugeniusz otrzymał sakrę biskupią, a pięć lat później został mianowany biskupem Marsylii. Zmarł w opinii świętości 21 maja 1861 r. Beatyfikował go 19 października 1975 r. Paweł VI, a kanonizował 3 grudnia 1995 r. Jan Paweł II. Obecnie oblaci prowadzą działalność misyjną w 67 krajach na wszystkich kontynentach.