„Tak mówi Pan przeciw prorokom, którzy zwodzą lud, którzy, gdy usta mają pełne, wówczas głoszą pokój, a jeśli ktoś niczego w usta im nie włoży, ogłaszają świętą wojnę przeciw niemu” (Mi 3, 5)
Urodził się w wiosce Moreszet, 35 kilometrów na południowy zachód od Jeruzalem. Już samo jego imię, Micheasz, jest programem, jako że po hebrajsku znaczy „któż jest jak Pan?”, co stanowi zwięzłe wyznanie wiary przeciwstawiającej się bałwochwalstwu. Żył w VIII w. przed Chrystusem, równocześnie z Izajaszem. Cytuje nawet jego przepiękny hymn do Syjonu, miasta, do którego, jak prorokowano, przybędą wszystkie narody ziemi, by zapoczątkować czas zawieszenia broni i pokoju (4, 1–3, por. Iz 2, 2–4). Ze względu na swe chłopskie pochodzenie przypomina Amosa, z którym łączy go zwięzły, konkretny, a nawet brutalny język, troska o sprawiedliwość i walka z korupcją.
Widać to w zaproponowanym powyżej fragmencie, będącym dość surowym portretem zawodowych proroków, których przedstawia w symbolu wygłodniałych ust uzbrojonych w ostre zęby. Usta to rzeczywiście symbol proroka, który był głosem Boga, heroldem Jego słowa. W opisie powołania Izajasza czytamy, że zbliżył się do niego serafin, „trzymając w ręce węgiel, który szczypcami wziął z ołtarza. Dotknął nim ust moich i rzekł: <<Oto dotknęło to twoich warg>>”, by je oczyścić, tak aby mógł głosić słowo Boże jasno i prawdziwie (6, 6–7).
Natomiast usta fałszywych proroków są jak kamień młyński, który miele, o ile się na niego czegoś nasypie, albo jak paszcza wygłodniałej bestii, która zamyka się dopiero, gdy się naje. Micheasz jak biczem chłoszcze skorumpowanych proroków i kapłanów, bezwzględnych wierzycieli, bogatych spekulantów, podstępnych kupców, nadużywających władzy polityków, przekupnych sędziów. Ukazane przez niego sceny są wyraziste, treściwe, bezlitosne. Oto na przykład jedno z oskarżeń pod adresem rządzących, skojarzone z obrazem kulinarnym: „jedzą ciało mego ludu i skórę z niego zdzierają, a kości mu łamią i tną na kawałki, jak do garnka, jak mięso przeznaczone do wnętrza kotła” (3, 3)
Tymczasem potrzebni są, wczoraj jak i dziś, prawdziwi prorocy, których nauczanie jest wolne i bezinteresowne. Niemiecka poetka pochodzenia żydowskiego Nelly Sachs (1891–1970) w balladzie poświęconej prawdziwym prorokom pisała: „Gdyby prorocy wtargnęli przez drzwi nocy, rozdrapując rany w twierdzach przyzwyczajeń, gdyby wtargnęli przez drzwi nocy, szukając ucha na ojczyznę, ucha ludzi, zarośniętego pokrzywami, czy umiałbyś słuchać?”. Głos prawdziwych proroków rozrywa kamienistą powierzchnię obojętności i banalności.
Jednak w naszych uszach, pełnych chwastów i wulgarności, nie ma miejsca na słowo, które niepokoi i prowokuje, jest palące i ostre. Stąd tylu fałszywych proroków i magów, którzy szukają tylko poklasku i zarobku. Na szczęście jednak głos Micheasza może jeszcze rozbrzmiewać i wstrząsać bezwolnym dryfowaniem po powierzchni, rozrywać sieć oszustw i złudzeń.
Tłum. Dorota Stanicka-Apostoł