O młodych spragnionych przygody, o wychowaniu młodych przez młodych, o bandach chłopców, o „europejskim DNA” , o harcerskim duchu, który zostaje… z Marcinem Kuczajem HR, namiestnikiem harcerzy Skautów Europy – Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego „Zawisza” FSE rozmawia Paweł Piwowarczyk.
Trudno dziś młodych przyciągnąć do harcerstwa?
– Wręcz przeciwnie! W ubiegłym roku w Polsce było nas ok. 1400 osób, w tym roku przekroczyliśmy liczbę 2 tys. członków. Bardzo dynamicznie rozwija się też harcerstwo na Słowacji, Ukrainie i w Czechach. W Europie jest nas 55 tys. Młodzież jest spragniona przygody, namacalnej, konkretnej, prowadzącej do Boga, a nie tej kryjącej się za ekranem komputera. Najtrudniej przebić się przez pierwsze „19 cali”, potem już jest z górki.
ZHP, ZHR…Skauci Europy. Jest w czym wybierać. Nie prościej byłoby stworzyć jedną wielką organizację harcerską i z nią zawojować świat?
– Każda organizacja, we właściwy sposób, czyni dużo dobra. Ta różnorodność jest pożyteczna dla społeczeństwa, gdyż w innym miejscu kładziemy akcenty my, a w innym nasze bratnie organizacje. Wychodzimy od idei założyciela skautingu Roberta Baden-Powella, poszerzonej o filar wiary katolickiej przez jezuitę o. Jacques’a Sevina. Organizację powołali na nowo do życia młodzi ludzie w 1956 r. w Kolonii, chcąc zapobiec powtórzeniu się wojennej klęski.
Czym charakteryzuje się Wasza organizacja?
– Można u nas znaleźć esencję skautingu, czyli system zastępowy: wychowanie młodych przez młodych, w dwóch nurtach (męskim i żeńskim), obdarzenie odpowiedzialnością oraz wychowanie przez działanie – grę. Następnie wymiar religijny, bez którego wychowanie byłoby niepełne, oraz Europę, która niewątpliwie wyróżnia nas na tle pozostałych organizacji. Czy to Francuzi, Włosi, Belgowie, czy Ukraińcy – wszyscy żyjemy tym samym prawem, tym samym przyrzeczeniem, jedność pedagogiki jest wyrażona takim samym mundurem, różniącym się jedynie flagą. Co więcej, wymiar europejski jest bardzo żywy. Na samym Podhalu w minione wakacje gościliśmy podczas kilku obozów skautów z odległej Kamczatki, z Francji, Belgii, Słowacji i Szwajcarii. To fenomenalne doświadczenie braterstwa ponad granicami.
Skauci Europy, a dokładniej Stowarzyszenie Harcerstwa Katolickiego „Zawisza” Federacja Skautingu Europejskiego. Jesteście ruchem skautingu katolickiego. Co to oznacza w praktyce?
– Pomagamy rodzicom i Kościołowi wychować młodego człowieka, mając na uwadze jego całościowy, wszechstronny rozwój, co odnajduje wyraz w pięciu celach naszego skautingu: rozwój zdrowia i sprawności fizycznej, charakteru, zmysłu praktycznego, ducha służby oraz właśnie rozwój duchowy – prowadzenie do Pana Boga. Przede wszystkim naszą dużą troską jest to, by każda jednostka pracowała ściśle z duszpasterzem, który jest z nami na wyjazdach, odprawia Msze św., spowiada, udziela błogosławieństwa przed przyrzeczeniem i konsultuje z drużynowym plan pracy jednostki. Mówiąc konkretnie o gałęzi zielonej naszego ruchu (harcerki i harcerze w wieku 12–17 lat), mogę wskazać też na modlitwę na początku i końcu zbiórki, modlitwę przed posiłkiem oraz tzw. apel ewangeliczny, tj. rozważanie fragmentu Ewangelii przez grupę pod wodzą najstarszego z nich – zastępowego, na podstawie konspektu przygotowanego przez drużynowego.
Co należy rozumieć przez wielki świat młodzieńczej przygody? Co kryje się za tym hasłem, którym przyciągacie młodych?
– Baden-Powell zdecydował się wykorzystać fenomen naturalnego gromadzenia się chłopców w małe bandy. Każdą taką bandę cechowały własne zwyczaje, tajne hasła, elementy rozpoznawcze etc. W naszym skautingu taką bandą jest zastęp – w nim odbywa się przygoda, w nim każdy ma swoje miejsce: od najmłodszego do najstarszego. Każdy ma odpowiednią dla siebie funkcję, odpowiedzialność, wszystkich zaś obowiązuje te samo prawo i przyrzeczenie. Dobrze działający zastęp jest gwarantem przeżycia niezapomnianej przygody podczas 4-godzinnej sobotniej zbiórki w lesie, o 3-tygodniowym obozie letnim nie wspominając. Pamiętam, jak w 2007 r. organizowałem obóz w okolicach Spały z dwoma innymi drużynami. W niedalekim sąsiedztwie była jednostka wojskowa, o której obecności przypominały nam wieczorami śmigłowce wykonujące loty nad naszym obozem. Jako że za fabułę wielkiej gry posłużyła wtedy pierwsza wojna w Zatoce Perskiej, pomyślałem, że nie można zmarnować tej bliskości z jednostką. Udało nam się, w ramach wprowadzenia do gry, umożliwić chłopcom zwiedzenie jednostki, a wieczorem… zastępy zaczajone w lesie oczekiwały wiadomości od posłańca. Atmosferę napięcia zbudował jeden z szefów, który przejechał na rowerze i wyrzucił zaszyfrowaną depeszę. To była tylko atrapa. Kilka minut później na horyzoncie chłopcy ujrzeli czarny punkt, a po chwili nie wierzyli własnym oczom, kiedy nad polaną, tuż nad ich głowami, zawisł w powietrzu śmigłowiec, z którego wyleciała depesza z prawdziwą już informacją dotyczącą dalszych wskazówek dla zastępów. Przygoda czeka na każdego, kto przyjdzie.
Jakie znaczenie miał obóz szkoleniowy zielonej gałęzi – Adalbertus w Czarnym Dunajcu?
– Na obozie szkoleniowym 26 przyszłych drużynowych i przybocznych z Polski, Słowacji i Szwajcarii poznawało naszą pedagogikę. Po raz pierwszy w swojej 14-letniej historii odbył się na Podhalu i po raz pierwszy gościliśmy na nim Szwajcara. Obóz szkoleniowy jest takim rozwojowym kołem zamachowym – od tego, jak przebiega, jak jego uczestnicy żyją w zastępach, jaką atmosferę i oblicze obozu tworzą i jak dobrze przyswoją sobie wiedzę i umiejętności, zależy potem konkretna praca ich jednostek. Dlatego staramy się, by obozy szkoleniowe były wyjątkowe pod każdym względem. Wymiar europejski jest wpisany w nasze DNA, także nie na nim budowałbym wyjątkowość obozu, ale na przepięknej panoramie Tatr, widocznej z obozu, na kąpieli w Czarnym Dunajcu czy na wyjątkowo smacznych posiłkach. To wszystko sprzyja aurze dobrego obozowania, którą – mam nadzieję – kursanci zapragną przenieść także na swoje obozy.
Z harcerstwa wyrasta się jak ze spodni czy może harcerzem zostaje się już na całe życie?
– W naszym ruchu jest obrzęd wymarszu wędrownika (ja zdecydowałem się odbyć swój wymarsz podczas ubiegłorocznej pielgrzymki wędrowników na Święty Krzyż). Oznacza on, że dany szef wchodzi w dorosłe życie i chce przy tym zachować zasady i ideały wyniesione ze skautingu – otóż w całym swoim życiu chce podążać drogą ośmiu błogosławieństw. Oczywiście, może sytuacja rodzinna będzie wymagała mniej angażującej służby, ale zawsze będzie wspierał środowisko, z którego się wywodzi, przez modlitwę i bycie tzw. opiekunem drogi lub starszym bratem dla młodszych wędrowników, zapewniając w ten sposób „wierność dziedzictwu pokoleń”. Niektórzy wyrastają z bardzo aktywnego zaangażowania, ale duch i wyniesione zasady zostają na całe życie.
Gdzie szukać Skautów?
W Krakowie działają przy parafii bł. Anieli Salawy (os. Krowodrza), parafii św. Józefa (Podgórze), parafii Matki Bożej Królowej Polski (Nowy Ruczaj). We wrześniu jednostki powstaną w parafii Matki Bożej Zwycięskiej (Borek Fałęcki), parafii Zesłania Ducha Świętego (os. Ruczaj) i parafii pw. Ducha Świętego (Podstolice). Małopolscy harcerze działają także w Tarnowie i Zakliczynie oraz Nowym Sączu, Grybowie, Brzesku.
Kontakt do osób odpowiedzialnych:
Bartłomiej Bodziechowski, tel. 531 902 710, bartlomiej.bodziechowski@skauci-europy.pl ; Jadwiga Szuba, tel. 604 827 484, szubamoja@gmail.com
Więcej informacji: www.skauci-europy.pl