Równo dziesięć lat temu, po raz wtóry okazało się, że można posłużyć się osobą ludzką jak przedmiotem. Człowiek, którego wartość jest tak wielka, stał się jednocześnie kimś wyjątkowo cennym i nikim zarazem. Dla demonstracji siły posłużono się nim jako żywą bronią. Chciano ukazać, że nie można użyć bardziej wartościowego „materiału”, tym samym sprowadzając człowieka do przedmiotu, odzierając go z wszelkich ludzkich aspektów. Zastanawiam się nad ludzką myślą, nad jej genezą. Jak to jest, że stając w obronie własnej godności, godności ludzkiej, jesteśmy w stanie zniszczyć godność drugiego człowieka? Co pozwala człowiekowi stawiać siebie ponad innych? Wydawać się może, że jest to wyjątkowa pewność siebie. Tymczasem sądzę, że ludzie, którzy nie liczą się z drugim człowiekiem, mają wyjątkowo małe poczucie własnej wartości. Udowadniając sobie, że są warci miłości, miłości Boga, drugiego człowieka, swojej własnej, za wszelką cenę starają się poczuć kimś lepszym. Porażająca może być świadomość człowieka, który upadlając tych, co są wokół, na cudzym nieszczęściu buduje piedestał swego geniuszu.
To skomlenie o miłość może być nieuświadomione, ale ostatecznie i tak ludzkie zabiegi prowadzą do zaspokojenia potrzeby bycia kochanym. Człowiek kochany czuje się kimś wartościowym, godnym, wyjątkowym. Niewyobrażalna jest twoja godność. Czytamy u św. Piotra, że zostaliśmy wykupieni nie czymś przemijającym, srebrem lub złotem, ale drogocenną Krwią Chrystusa. Zobacz, jak bardzo jesteś wyjątkowy, skoro Bóg przelał za ciebie krew. Boże szaleństwo! Twoja cena jest tak wysoka, że aż zobowiązująca, zobowiązująca również ciebie. Kochaj i rób, co chcesz. Ale najpierw kochaj.