Kiedy piszę te słowa, nic jeszcze nie wiadomo na temat wyników sudańskiego referendum, które zostało ustalone na dzień 9 stycznia. Największe afrykańskie państwo może zostać podzielone, jeśli Południe zdecyduje się na niepodległość. Rządząca partia Sudanu ze stolicą w Chartumie i kontrowersyjnym prezydentem Omarem al-Bashirem zagroziła miesiąc temu, że może nie uznać wyników referendum, jeśli okaże się, że większość mieszkańców Południa wybierze wolność i autonomię. Południowcy z kolei oskarżają Północ o zastraszanie. Te dwie części Sudanu dzieli wiele: kultura, religia, gospodarka. Mają za sobą trudną historię, od 1956 r. niemal cały czas trwała tam wojna. Południe dąży do separacji i niezależności, Północ histerycznie pragnie jedności.
Naprawdę trudno przewidzieć, co stanie się, gdy poznamy wyniki referendum. Od września 2010 do 1 stycznia 2011 trwała światowa kampania Kościoła katolickiego „101 dni dla pokoju w Sudanie”. Misjonarze zachęcają do nieustannej modlitwy za pokój w tym kraju. Szczególnie potrzebna jest teraz – niezależnie od wyników referendum.
Pomiędzy Północą a Południem
Różnice pomiędzy Sudanem Południowym i Północnym widoczne są od bardzo dawna. Wpływ na nie miała historia. Nie ma tu miejsca na szczegółowe jej poznanie, choć jest pasjonująca. Najczęściej przedstawia się podstawową różnicę: Północ jest muzułmańska, Południe – chrześcijańskie i animistyczne. Mówi się jeszcze o tym, że Północ jest nowocześniejsza, z lepszą infrastrukturą i rozwiniętym handlem. Południe natomiast wyniszczone trwającymi kilkadziesiąt lat wojnami. Pierwsza wybuchła w 1955 r. – Sudan uzyskał niepodległość, a nawet został przyjęty do struktur ONZ. Rządził jednak proegipski premier, który za nic miał swoje obietnice względem autonomii Południa. Rozpoczął za to politykę islamizacji regionów południowych, które odpowiedziały powołaniem Ruchu Wyzwolenia Południowego Sudanu. W 1972 r. w Addis Abebie został podpisany układ pokojowy, na mocy którego Sudan Południowy uzyskał autonomię.
Druga wojna wybucha jedenaście lat później, gdy dla całego Sudanu zostało wprowadzone prawo szariatu. Powstaje Ludowy Ruch Wyzwolenia Sudanu, który zjednoczył południowych rebeliantów. W międzyczasie na terenach południowych zostały odkryte złoża ropy, co dodatkowo skomplikowało sytuację. W 1989 r. Islamski Front Narodowy z Omarem al-Bashirem na czele dokonał zamachu stanu, a kilka lat później wybucha straszny konflikt w innej części Sudanu, w Darfurze. Międzynarodowy Trybunał Konstytucyjny wydał nakaz aresztowania prezydenta al-Bashira pod zarzutem zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości popełnionych w Darfurze. Nieczego to nie zmieniło – miesiąc później al-Bashir znów został „wybrany” na prezydenta Sudanu.
Pokój trwa w Sudanie Południowym dopiero od 2005 r. Dokładnie pięć lat temu zostało podpisane Wszechstronne Porozumienie Pokojowe, które zagwarantowało przeprowadzenie referendum samookreślającego dla Południa. Aby wynik został uznany za ważny, potrzebna jest 60-procentowa frekwencja. W ciągu tych pięciu lat południowy Sudan miał własny autonomiczny rząd i próbował odbudowywać wszystkie struktury po latach wyniszczającej wojny.
Odrodzenie
Przeczytałam kiedyś w jednym z reportaży Wojciecha Jagielskiego, że południowy Sudan „od lat uważany jest za światowe epicentrum nędzy i nieszczęścia”. Z taką opinią nie zgadza się Aga Szałowska, świecka misjonarka kombonianka, która spędziła wraz z mężem kilka lat w Sudanie Południowym: „Jeśli już znajduję w polskiej prasie relacje polskich dziennikarzy, którzy pojechali do Juby (stolicy Sudanu Południowego), dowiaduję się, że Sudańczykom nie chce się pracować, że w urzędach nic nie można załatwić, że cały kraj ma ledwo kilka kilometrów asfaltowych dróg (tak, jakby to był wyznacznik demokracji i sukcesu), że biznesem kręcą osoby innych narodowości. Być może, gdy tam się jest „na chwilę” tak to może wyglądać”. Podkreśla jednak, jak wielką pracę wykonali przez te kilka lat Sudańczycy, by zatroszczyć się o swój kraj. Powstały struktury państwa, działają szkoły i uniwersytety, działają szpitale, w których pracuje coraz więcej wykwalifikowanych Sudańczyków.
„W czasie swojej pracy w południowym Sudanie miałam na co dzień do czynienia ze szkołą dla niepełnosprawnych, Unią Niewidomych i Stowarzyszeniem Niesłyszących oraz kilkoma innymi lokalnymi organizacjami pomocowymi. Oni nie dostają wsparcia finansowego na wielką skalę, mają swoje siedziby w rozwalających się budynkach, miesiącami nie otrzymują pensji, nie mają samochodów, komputerów. A organizują równie ważne konferencje co polskie stowarzyszenia, troszczą się o sprzęt rehabilitacyjny, edukację dla dorosłych. Bo sami stanowią siłę, ich motywacja pochodzi z wnętrza, czymś naturalnym jest zwyczajna odpowiedź <<bo ludzie tego potrzebują>>, <<robimy to dla naszych ludzi i naszego kraju>>. To jest wielka, niezmiernie ważna praca i nie można jej nie zauważać” – mówi Aga Szałowska.
101 dni modlitwy o pokój
Aby najdłuższa afrykańska wojna mogła się definitywnie zakończyć, potrzebna jest modlitwa. Sytuacja Sudanu jest skomplikowana, międzynarodowo niepewna. Złoża ropy, choć stanowią dla Sudanu bogactwo, to stają się kartą przetargową i sprawiają, że kolejne państwa (w tym wypadku głównym eksporterem są Chiny) widzą w rozwoju sprawy sudańskiej własny interes.
„W całym Sudanie Południowym od 21 września trwa akcja 101 dni modlitwy o pokój w Sudanie. Wiele organizacji, a także pojedynczych osób, starało się ją przenieść poza granice kraju. W Polsce akcję propagują Misjonarze Kombonianie Serca Jezusowego. Przecież to właśnie ich założyciel, św. Daniel Komboni, był pierwszym biskupem Afryki Środkowej z siedzibą w Khartumie.
Akcja rozpięta jest między dwoma światowymi dniami pokoju – tym obchodzonym przez ONZ (21 września) i przez Kościół katolicki (1 stycznia). Jest to proces podjęty przez wszystkie Kościoły chrześcijańskie, nauczycieli, katechetów, media. Każdy dzień rozpoczyna się modlitwą o pokój, na każdy dzień jest myśl, którą się rozważa, a co tydzień – rozważanie przygotowane za każdym razem przez inną osobę (materiały przetłumaczone na język polski można znaleźć na stronie www.kombonianie.pl). Trudno opisać zasięg, jaki przybrała ta, skromna na początku, idea. Każda diecezja zainaugurowała 101 dni uroczystą Mszą św., rozgłośnie radiowe dzień na antenie rozpoczynają od modlitwy o pokój, odbywają się cotygodniowe spotkania w grupach lokalnych i wiele innych inicjatyw wokół tej akcji. Chciałabym, by cały świat modlił się razem z nimi” – zachęca Aga Szałowska.
Separacja i niepodległość południowego Sudanu jest bardzo prawdopodobna, ale czy przebiegnie pokojowo? Wciąż nie wiadomo jak miałaby przebiegać granica, gdzie miałby znaleźć się bogaty w ropę region Abyei. Kolejne rozmowy na ten temat kończyły się fiaskiem. Jeśli nie uda się rozstrzygnąć spornych kwestii może dojść do załamania kruchego pokoju.
Afryka cierpi. Misja 101 dni modlitwy o pokój trwa dalej – Sudańczycy pragną pokoju.
Ramka
Modlitwa o pokój dla Sudanu
Panie Jezu, Ty, któryś nam powiedział:
„Pokój zostawiam Wam. Pokój Mój Wam daję.”
Wejrzyj na nas, Twoje siostry i braci
w Sudanie, gdy stajemy w obliczu Referendum.
Ześlij nam swojego Ducha,
aby nas prowadził.
Daj nam mądrość, potrzebną, by wybrać
naszą przyszłość, gdzie poznamy
Twój prawdziwy pokój.
Ty nas wyzwalasz z niewoli, ucisku
i prześladowania, abyśmy mieli
życie w obfitości
Obdarz nas wzajemnym pokojem.
Zaprowadź pokój wśród grup etnicznych.
Pomóż nam pracować wspólnie dla powszechnego dobra.
Prosimy o to w imię Twoje Jezu, nasz Panie.
Amen.
Maryjo, Królowo Pokoju, módl się za nami.