Logo Przewdonik Katolicki

Jak zagrać Boga?

Justyna Sowa
Fot.

Byłam dzisiaj na misterium u oo. Salezjanów. Luni podobał się Jezus. Rena z góry zastrzegła sobie ślicznego i cudownie śpiewającego Piłata, a mnie biednej nic nie zostało chyba rudy Judasz albo stary Piotr.

„Byłam dzisiaj na misterium u oo. Salezjanów. Luni podobał się Jezus. Rena z góry zastrzegła sobie ślicznego i cudownie śpiewającego Piłata, a mnie biednej nic nie zostało – chyba rudy Judasz albo stary Piotr”.

 

 

To fragment pamiętnika niejakiej Anielki z 1947 r., który stanowi pierwszą zachowaną relację z Misterium Męki Pańskiej wystawianego przez kleryków Wyższego Seminarium Duchownego Towarzystwa Salezjańskiego w Krakowie. Od czasów tego wpisu wiele się zmieniło: tegoroczny Piłat, choć zapewne równie śliczny jak ten ze wspomnień, niestety nie śpiewał, Judasz nie był rudy, a Piotr bynajmniej nie odbiegał wiekiem od reszty aktorów. Tylko Jezus wciąż tak samo podobał się widowni…

 

To już 80 lat

Wystawianie Misterium Męki Pańskiej to wieloletnia tradycja Salezjańskiego Seminarium Duchownego w Krakowie. Pierwsze misterium odbyło się w 1932 r. Wtedy to reżyserem i autorem scenariusza był ks. dr Franciszek Harazim, muzykę stworzył ks. Antoni Chlondowski. Oni więc uznawani są za prekursorów tradycji, która w przyszłym roku sięgnie 80 lat. Ogromna popularność spektaklu sprawia, że do Krakowa zjeżdżają wycieczki z wielu odległych miast i wsi, by uczestniczyć w tym wydarzeniu. Tym razem oprócz widzów z Krakowa i okolic salezjanie gościli m.in.: grupy z Wrocławia, Lublina, Przemyśla.

 

Wyjątkowe doświadczenie

– Misterium to tajemnica – tłumaczy reżyser tegorocznego i kilku poprzednich spektakli, a zarazem aktor Teatru Ludowego w Krakowie, Piotr Piecha – staram się więc dać widzom możliwość obcowania z tajemnicą, a nie wyjaśniania jej.

Pan Piotr podkreśla, że w swym wieloletnim już doświadczeniu (reżyserował misteria m.in.: w Stadnikach, Nowym Targu, Makowie Podhalańskim i od kilku już lat z salezjanami w Krakowie) niezwykle cenna jest dla niego współpraca z klerykami. To oni bowiem są potencjalnymi przyszłymi kapłanami, dlatego dla nich nie jest to tylko praca na materiale teatralnym, ale obcowanie z tym, do czego zostali powołani.

Sami klerycy również podkreślają, że najbardziej niezwykłą sceną jest dla nich Ostatnia Wieczerza: – Kiedy siedzimy tam na scenie wokół Jezusa, czuję tę jedność, która płynie z Jego ofiary – mówi kleryk Dariusz grający apostoła Bartłomieja.

Odtwórca roli Jezusa, kleryk Jarosław Stasiński, także twierdzi, że ta scena jest dla niego wyjątkowym doświadczeniem, bo przeżywana z wyjątkowej perspektywy: – Trudno to opisać – mówi z błyskiem w oku – szczególnie kiedy podnoszę chleb i wino i wypowiadam słowa, które teraz są tylko symbolem, ale wiem przecież, że za jakiś czas, gdy będę je wypowiadał, będą miały moc. Jezus, którego teraz gram, mocą moich słów i przez moje ręce będzie obecny na ołtarzu. Ta świadomość jest niesamowita.

 

Podglądnąć kleryków

Tegoroczne misterium jest wyjątkowe z wielu względów. Po pierwsze, widzowie tym razem śledzą całe życie Jezusa. Poznają Go jako człowieka, a zarazem widzą Jego bóstwo, to co robił, co mówił. Obserwują, jakim był od początku, dlatego spektakl rozpoczyna się od Zwiastowania, a kończy dziś, kiedy ten sam Jezus przychodzi do nas w osobie kapłana.

Dodatkowo po raz pierwszy w historii wśród aktorów pojawiły się kobiety z salezjańskiego duszpasterstwa akademickiego „Ziemia Boga”. – Granie w misterium to dla mnie przeżywanie Ewangelii – mówi Marta Dutczak, jedna z aktorek. – Zachwycam się tym, że Bóg przychodząc do ludzi, z wielkim szacunkiem, delikatnością i taktem traktuje odrębność każdej osoby – tłumaczy.

– Dzięki grze w Męce możemy także podglądnąć, jak wygląda życie kleryków – dopowiada druga z odtwórczyń ról, Marianna Czaja. – To, co rzuca się w oczy, to ich wzajemny stosunek do siebie: często z siebie żartują, docinają sobie czy mówią wprost, co myślą, ale da się wyczuć braterską więź, jaka między nimi istnieje. Aż miło popatrzeć! – śmieje się aktorka.

 

Sztuka jest modlitwą

– W misterium zaangażowani są wszyscy klerycy, choć nie wszyscy grają. W czasie Wielkiego Postu życie w seminarium toczy się jednak swoim rytmem. Przygotowanie do spektaklu i gra w nim jest dla nas zajęciem dodatkowym – mówi kleryk Łukasz Krysmalski, koordynujący przedsięwzięcie. – Traktujemy to jako wspólne postanowienie wielkopostne. Na próby poświęcamy swój wolny czas.

Ale kiedy wystawiamy dwie sztuki w ciągu dnia, nie mamy już dodatkowych modlitw wieczorem. Gra w Męce staje się więc naszą modlitwą – dodaje kleryk Dariusz.

 

Na krzyżu trudno wytrzymać

Sami aktorzy bardzo pozytywnie wypowiadają się o tej swoistej przygodzie ze sceną:

– Granie to dla mnie przyjemność – mówi kleryk Paweł Wątor. – Wcielając się w postać Józefa, mogę z innej strony spojrzeć na historię zbawienia. Przecież On także, jak Maryja, musiał podjąć decyzję i powiedział swoje fiat Bogu. Na grę poświęcam wolny czas, który mógłbym wykorzystać inaczej. Ale czy byłoby to z większym pożytkiem? – pyta retorycznie.

Kleryk Łukasz Biziewski gra szatana, a potem także opętanego. Pytam go, jak to jest być złym: – Nie jest to łatwe. Nie utożsamiam się, ale aby zagrać dobrze, trochę muszę. Na rolę opętanego staram się patrzeć nieco inaczej. Jezus przyszedł na ziemię, żeby uwolnić nas od złego, i ja właśnie co spektakl jestem uwalniany. Co spektakl Jezus zwycięża we mnie na nowo – mówi. Role w misterium przydzielane są odgórnie, pytam więc jaka była jego reakcja, kiedy dowiedział się, że gra opętanego: – Pomyślałem: no trudno, ktoś musi – śmieje się Łukasz.

Po raz drugi w postać Chrystusa wciela się kleryk Jarek: – Oswoiłem się z tą rolą – mówi. – Nie mam już tego lęku, że nie podołam. Bo to jednak jest wyzwanie: jak zagrać Boga? I za każdym razem przeżywam to inaczej.

Z ciekawością pytam go, czy nie cierpną mu ręce na krzyżu. Scena ta trwa przecież długo: Strasznie cierpną! – żywo reaguje rozmówca – trzymam się tych gwoździ, ale kiedy spocą mi się ręce, ześlizguję się, do nóg wbija mi się deska, czasem bardzo trudno mi się utrzymać. To naprawdę jest wyczerpujące fizycznie. Kiedy jestem na krzyżu, cały czas modlę się, żeby wytrzymać. Wszystko mnie boli. Przeżywam tam namiastkę cierpienia.

 

Różaniec za widzów

Klerycy, którzy mają przerwę w graniu i czekają na kolejne wejście, nie marnują czasu: – Mam dwie dłuższe przerwy w graniu i zawsze wtedy odmawiam Różaniec w intencji osób zgromadzonych na widowni – mówi kleryk Dariusz. Dodatkowo przed każdym spektaklem aktorzy wspólnie modlą się za widzów. A ci z kolei żywo komentują dopiero co obejrzane przedstawienie: – Oglądanie misterium to dla mnie wielkie przeżycie. Wiem przecież, że te wydarzenia działy się naprawdę, że oto ktoś unaocznia mi to, o czym czytam w Piśmie Świętym. Chwilami byłam naprawdę wzruszona – mówi Anna Orlicka.

Dla mnie Męka Pańska to także przeżycie bardziej duchowe niż estetyczne – wtrąca Patrycja Pieter. – Ja odkrywam w tych scenach swoją historię, historię swojego zbawienia. I dociera do mnie świadomość, że to wszystko dla mnie!

 

Prawie jak rekolekcje

Reżyser Piotr Piecha dodaje, że od kiedy zajmuje się tworzeniem misteriów, ich przygotowanie jest dla niego wspaniałym czasem spotkań i współpracy z osobami wierzącymi. – To niezwykłe, że możemy o tym wszystkim porozmawiać na płaszczyźnie duchowej – mówi – praca i próby do tych przedstawień to dla mnie swoiste rekolekcje, spotkania biblijne. Bardzo wzbogacający czas. Dlatego tak mi dobrze z tymi misteriami! – z uśmiechem podsumowuje reżyser. Cóż, pozostaje tylko czekać na następne!

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki