Logo Przewdonik Katolicki

Feminizm zagrożeniem dla płci pięknej?

Monika Nowacka
Fot.

Można odnieść wrażenie, że promowanie postawy niezależnych, samowystarczalnych kobiet staje się modne. Feminizm, zakładający konflikt między kobietą a mężczyzną, uznawany jest za nowoczesną i postępową ideę społeczną.

 

Stereotypy

Jedni do założeń ruchu feministycznego odnoszą się aprobująco, inni obojętnie. Jak zazwyczaj bywa w odniesieniu do kwestii społecznych, są też i osoby, które negatywnie oceniają działalność zwolenników wspominanego nurtu, zazwyczaj swój stosunek do rzeczywistości określając na podstawie tego, co zobaczyły lub usłyszały w mediach. Za sprawą tych, często nieobiektywnych, informacji w świadomości człowieka utrwalają się stereotypy, przez pryzmat których ocenia bieżące wydarzenia. I tak mamy do czynienia z pojęciem „feministka”, za którym dla wielu stoi kobieta zdecydowana, silna, walcząca o swoje prawa oraz, „kobieta – katoliczka”, której życie polega wyłącznie na byciu siostrą, żoną i matką. Jednak czy można ograniczać się do tak wielkich uproszczeń? Zdecydowanie nie - byłoby to niesprawiedliwe.

 

O tym jest głośno

Obecnie wiele słyszy się o skrajnych formach feminizmu, które głoszą hasła rewolucji seksualnej, antykoncepcji i aborcji oraz zrównania roli kobiety i mężczyzny w życiu społecznym. Zwolenniczki tego nurtu uważają świat za niesprawiedliwy, ponieważ mężczyzna zawsze jest na uprzywilejowanej pozycji, podczas gdy kobiety nieustannie stoją w obliczu konieczności rezygnowania z siebie na rzecz rodziny. Jednak nie wszystkie kobiety walczące o swoje prawa uważają, że aby stać się wolną i świadomą osobą, muszą koniecznie być przeciwniczkami mężczyzn. Feminizm jest bowiem pojęciem dość szerokim, określającym wszelkie koncepcje zakładające, że kobiety są dyskryminowane ze względu na płeć i wynikające z tego założenia działania. Bycie feministką wcale nie musi oznaczać bycia zwolenniczką legalizacji aborcji. Na przestrzeni dziejów kobiety domagały się praw politycznych czy ekonomicznych. Nadal mówi się o konieczności równego wynagradzania za wykonanie takiej samej pracy na danym stanowisku. Tego typu dążenia należy jak najbardziej chwalić. Jednak czy na pewno warto domagać się całkowitej równości we wszystkich sferach życia?

 

Być kobietą

Feminizm często rozumie się jako dążenie kobiet do stawania się podobnymi do mężczyzn. Myślenie, że feministka to „baba– chłop” z pewnością jest krzywdzące. Celem zdrowego feminizmu nie powinno być zrównanie kobiet z mężczyznami na wszystkich płaszczyznach. Ideałem nie może być dążenie do naśladowania za wszelką cenę ról i zachowań mężczyzn. Należy podchodzić do sprawy równości zdroworozsądkowo. Kobieta powinna być kobieca, a mężczyzna męski, by móc się nawzajem uzupełniać. Oczywiście „kobieca” nie musi przy tym znaczyć „słaba” czy „bezradna”. Tak zwana prasa kolorowa kreuje dzisiaj obraz kobiety, która  wszystko potrafi, jest młoda, szczupła i władcza. Dookoła słychać: realizuj się sama dla siebie, a będziesz szczęśliwa. Wydawać by się mogło, że jeśli nie mamy w przekazie do czynienia z propagowaniem maskulinizmu, to warto podążać za owymi radami, by jako kobieta osiągnąć poczucie zadowolenia i samorealizacji. Jednak i tym razem należy uważać, by nie wpaść w pułapkę egoizmu. Bo czy faktycznie warto rezygnować z czasu poświęcanego rodzinie na rzecz stawania się coraz bardziej niezależną i postępową?

Z duchem czasu

Nie można zaprzeczyć, że obecnie rola i pozycja kobiety w społeczeństwie znacznie różni się od tego, co miało miejsce 500, 300 czy 100 lat temu. Zmiany, które nastąpiły na przestrzeni wieków, z pewnością są korzystne i stawiają kobiety, w większości krajów, na równi z mężczyznami, jeśli chodzi o prawa polityczne czy ekonomiczne. Owe zmiany w podejściu do kobiet nie ominęły również i Kościoła. Wspomniany stereotyp „kobiety – katoliczki” jest oczywiście dużym i niesprawiedliwym uproszczeniem. Wierząca i praktykująca nie znaczy przecież ograniczana. Katoliczki również mogą być feministkami. Ważne, by nie popadać w skrajności, jak większość lewicowych ruchów walczących w obronie rzekomych praw kobiet np. do legalizacji aborcji czy „równouprawnienia” we wszystkich sferach życia społecznego. Nie chodzi przecież o to, żeby z kobiet robić mężczyzn, tylko by kobiety nie były gorzej traktowane ze względu na swą płeć.         

Teologia feministyczna

W encyklice „Pacem in terris", wydanej przez papieża Jana XXIII w 1963 r., doceniona została rola kobiet.

„(...) udział kobiet w życiu publicznym jest już faktem dokonanym i oczywistym. Upowszechnia się on może szybciej wśród narodów wyznających wiarę chrześcijańską, a wolniej, chociaż też powszechnie, w narodach będących spadkobiercami innych tradycji i cywilizacji. Ponieważ kobiety są z każdym dniem bardziej świadome swej godności ludzkiej, nie zgadzają się na traktowanie ich jako istot bezdusznych czy też jakichś narzędzi, lecz domagają się praw i obowiązków godnych ich ludzkiej osobowości, tak w życiu domowym, jak i publicznym” (nr 41).

 

 

 

 

 

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    Effer
    07.12.2018 r., godz. 11:53

    Samarytanka z pięcioma mężami i kochankiem; kobieta mająca pięciu mężów będących względem siebie braćmi w kontekście czasów ostatecznych; kobieta, która umyła nogi Jezusowi; kobieta, której Jezus powiedział: idź i nie grzesz więcej. Na koniec Maria Magdalena... wszystkie były zapewne bardzo piękne! Czy powinniśmy z tego powodu czynić jakieś domysły na podłożu feministycznym, nazywając wszystko nowatorskim apostolstwem, zrywając z tradycyjnym kanonem dobra i zła na zasadzie, że każda moneta ma dwie strony awers i rewers? Pamiętajmy, że feminizm, jak i teologia wyzwolenia powstały na gruncie straszliwej komuny, która pragnęła ośmieszyć Kościół, a wiernych uznać za idiotyczne mohery. Nowatorstwo może i jest potrzebne w Kościele, ale nie takie jak młoda zakręcona feministka, która kochanka uzna za męża, a seks pozamałżeński jako normalkę dzisiejszych czasów. Feminizm to nie jest religijna normalność uznając nieślubne bękarty za miłosne cudo przyszłościowego wyzwolenia kobiet spod władzy Kościoła.

  • awatar
    Wanderer
    07.02.2018 r., godz. 16:41

    Dzisiejszy świat, który promuje jedynie ateizm i to na siłę, wmawia człowiekowi tylko widzenie materialne, a wszelkie prace naukowe, tendencyjnie prowadzone na uniwersytetach, pokazują nam człowieka jako zwierzę pragnącego tylko zaspokoić się seksualnie. Tak więc młoda kobieta, dla której wyprodukowano już cała gamę antykoncepcji od wkładek, po spirale, czy damską prezerwatywę ma gdzieś bardzo głęboko poglądy religijne, które już dawno temu wybito jej z głowy na uniwersytecie. Czy Kościół temu się przeciwstawi? Co za głupie pytanie! Przecież dzisiaj wielu księży myśli tylko o tytułach naukowych, awansach itd. Powołanie przechodzi do lamusa, gdy naukowcy mówią nam, że czystość przedmałżeńska to jest dla ludzi stukniętych umysłowo. A więc człowiek w ciele zwierzęcia?... Bądź człowieku poważny. Przecież Pan Bóg kiedyś powie dosyć temu ziemskiemu światu i każdego rozliczy według jego uczynków, boś choć prochem jesteś i w proch się odwrócisz, to jednak każdy z nas jest czymś więcej od zwykłej kiełbasy strażackiej zdolnej jedynie do zapładniania.

  • awatar
    Johann
    03.01.2018 r., godz. 10:31

    Młodzieżowa ewangelicka ekstrema nie chce się obecnie zniżać do poziomu katolickiego w swoich religijnych rozważaniach, traktując wszystko co katolickie za obciach. Podobnie jest także u Jehowitów. Także na Zachodzie wielu młodych nie chce Kościoła. W zamian za to młodzież pragnie słuchać tylko miłej rozrywkowej muzyki bez większych wartości intelektualnych. Taka postawa wynika z coraz większych wpływów feministycznych w chrześcijaństwie, rzekomo na podstawie dwóch sprzecznych względem siebie teorii zapisanych w Nowym Testamencie. Chodzi o kobietę działającą w Kościele (prawda zakryta, ale istniejąca) i kobieta pozbawiona funkcji w Kościele (odsunięcie na rzecz mężczyzn). Dzięki temu w chrześcijaństwie nie do końca rozumie się problem fałszywie pojętej prostytucji kobiet, czego przykładem jest niczemu nie winna, ale źle postrzegana św. Maria Magdalena - wierna Jezusowi aż po krzyż, za co została wynagrodzona widzeniem zmartwychwstałego Pana. Obecnie na problem prostytucji patrzymy przez pryzmat paryski Aleksandra Dumasa (problematyka noir - z zatartą granicą dobra i zła, gdzie szarość zaciera granice). Do tego należałoby dołożyć filozofię św. Pawła za i przeciw na zasadzie sprzeczności, by ostatecznie wyciągnąć jeden wniosek teologiczny.

  • awatar
    Leo Heinrich
    21.12.2017 r., godz. 11:37

    Wyobraźmy sobie świat kobiet bez mężczyzn i to w przypadku wojny. Dowódcą batalionu jest młoda kobieta (może i do tego spodziewająca się dziecka metodą in vitro), a żołnierzami-szeregowcami wykastrowane szczuny i do tego pataraki. Efekt jest tylko jeden: żołnierze-eunuchy wyginęły na froncie, a kobiety-wdowy w czarnych płaszczach skórzanych, w czarnych długich kozakach trzymają wartę honorową nad grobami poległych bohaterów, nie wnikając w szczegóły czy patarak mógł być w rzeczywistości bohaterem, czy raczej zwykłą ofiarą losu. Biedne dzieci i do tego sieroty... Może lepiej, że nie dane jest im poznać całej prawdy w tej feministycznej hipokryzji, gdy ich ojcowie zostali przez baby przerobieni na transseksualnych.

  • awatar
    Wilhelm Franz
    28.11.2017 r., godz. 16:40

    Odpowiadając Herr Jurgewnowi mogę dopowiedzieć kilka spraw. W poprzednim socjalistycznym systemie, a więc w okresie silnej promocji medialnej wręcz komunistycznej teologii wyzwolenia, lansowano teorię Chrystusa z karabinem w ręku, dodając wiele opracowań niemieckich rodem z DDR, w których dowodzono, że Jezus miał być komunistą, że promował świat wspólnoty pierwotnej, do czego rzekomo chciał powrócić Marcin Luter. Do tego medialnie wspierano komunistów z Niemiec Zachodnich, rzekomo prześladowanych. Pokazywano także filmy ukazujące młodzieżowe awantury w RFN w 1968 r. jako dowód, że świat chce komuny (wręcz miał jej pragnąć). Czerwone brygady we Włoszech, czy Baader-Meinhof w Niemczech Zachodnich miał być wyrazem podważenia ustroju kapitalistycznego, walką z biznesmenami, jak i tym co niosła ze sobą mentalność amerykańska w Europie. Wtedy jeszcze nie było teologii feministycznej, gdyż to nie był ten czas, by być tak odważnym mówiąc o kobietach w kontekście teologii. Pamiętać należy, że w PRL-u nie istniały oficjalnie sex shopy, a jeśli młoda parka chciała kupić prezerwatywę, to musiała iść do lekarza, by ten produkt zapisać na receptę, gdy w aptekach były tylko pojedyncze sztuki bez szerokiego asortymentu jaki możemy zobaczyć dzisiaj przy różnych okolicznościach. Tak więc dzisiaj teologia feministyczna ma już zupełnie inne podłoże do dyskusji, z całą produkcją antykoncepcji dla kobiet rozpoczynając od halek lateksowych, po perfumy podniecające dla mężczyzn, nie wspominając już o licznych pigułkach anty, czy nawet wczesnoporonnych. Wkraczamy w tym momencie w szersze zagadnienie, którego nie da się tak od razu omówić w całości. W komunie to był wstyd mówić czym jest prezerwatywa; dziś ponad 20% dzieci jest już pozamałżeńskich, gdy kobiety wolą zabawiać się same, także w kontekście lesbijstwa, gdy mężczyzna albo w ogóle nie powinien się narodzić, albo powinien być transseksualnie przerobiony na kobietę. Tak więc powstanie matriarchat, gdy teologię feministyczną napisze samo życie. Kobieta samotna z córką to jest ideał obecnych czasów teologii feministycznej, a także teologii wolności. W komunie myślano tylko jak przetrwać od pierwszego do pierwszego w państwowych molochach, w których istniała tylko administracyjna fikcja i dlatego ten system się zawalił. W tamtych czasach nikomu nawet by nie przyszło do głowy pomyśleć o "amerykańskim seksie", a co dopiero o rewolucyjnych "babskich" poglądach teologicznych. Do tego można jeszcze dodać, że wierni zapatrzeni w postaci Prymasa Tysiąclecia, jak i Papieża-Polaka nawet nie starali się zrozumieć nowinek teologicznych, gdyż ważniejsza była bieżąca polityka związana z przetrwaniem stanu wojennego i ewentualnej opozycji solidarnościowej.

  • awatar
    Jurgen
    01.09.2017 r., godz. 11:31

    Teologia faministyczna jest bardzo ciekawym pojęciem, a zarazem novum w literaturze religijnej przełomu XX i XXI wieku. Można zauważyć, że w Kościele Katolickim istniała nauka mariologii mówiąca jedynie o sprawach religijnych w kontekście Matki Bożej, choć nurty ewangelickie, czy ewangelikalne wyprzedziły myślenie katolickie w kwestii podejścia do współczesnej roli zwykłej kobiety działającej na przykład w biznesie, czy kobiety niezależnej finansowo, a także kobiety niezależnej od kaprysów mężczyzn w sprawach małżeńskich. W takim kontekście można zrozumieć współczesną kobiecą antykoncepcję, czy wiele pokrewnych spraw, gdy mężczyzna kobiecie nie jest potrzebny do niczego, zgodnie z zasadą, że nikt w domu nie będzie utrzymywać trutnia, który myśli tylko o seksie i o niczym innym z brakiem wychowywania poczętych dzieci, co rodzić może złe aborcyjne skojarzenia. Jak dotąd nikt jeszcze nie napisał jakiegokolwiek sensownego podręcznika - monografii z teologii feministycznej, choć zainteresowanie feminizmem wzrosło w ostatnim czasie dość znacznie. Niestety wiele artykułów, choć naukowych, nie wnosi nic nowego, poza oczywistymi bredniami, na zasadzie, że wszelkie nowinki to na pewno jest zło, które należy od razu odrzucić. Nie możemy ciągle istnieć w katolickich poglądach Artystotelesa czy św. Tomasza z Akwinu, gdyż bylibyśmy zacofani jak stare trąby jerychońskie. W końcu świat idzie z postępem, a my możemy skorzystać z każdej ze sposobności, by skorzystać z tego co jest dobrem ludzkości (choć nie wszystko jest złotem choć tombak złoto może jedynie złoto przypominać). Mówi się, że jedyną wykładnią w przypadku teologii feministycznej jest papież Jan Paweł II - dziś już święty. Owszem: święci są świętymi, ale czy nie należy kierować się zwykłym ludzkim rozsądkiem w konkretnych życiowych sprawach i zaufaniem do Pana Boga, który stworzył nie tylko mężczyznę, ale także kobietę. Tak więc stwierdzam, że w dotychczasowej literaturze nie natrafiłem jeszcze na genialne opracowanie teologii feministycznej i na takie coś oczekuję.

  • awatar
    Malen
    09.05.2017 r., godz. 08:37

    Bełkot.
    Przeprasza, ale cały ten tekst to po prostu bełkot.

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki