Po ks. Józefie Kłosie, ks. Franciszku Foreckim i ks. Romanie Mielińskim redaktorem naczelnym „Przewodnika Katolickieg
o” został ks. Stanisław Walkowiak. Pełnił tę funkcję w latach 1974-1985. I jemu to właśnie przypadło w udziale zamieszczenie najbardziej radosnej informacji w dziejach polskiego Kościoła – tej o wyborze kard. Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową.
Na ostatnią chwilę zmienialiśmy wtedy zdjęcie przeznaczone na okładkę, tak aby umieścić na niej zdjęcie nowego Ojca Świętego Jana Pawła II. Dla ks. red. Walkowiaka było to tym większe przeżycie, że osobiście postarał się od kard. Wojtyły o rozważania różańcowe, które zostały wydrukowane w „Przewodniku Katolickim” 1, 8 i 15 października 1978 r. Tak się więc pięknie złożyło, że ten Wielce Czcigodny Nasz Autor dokładnie po swojej publikacji w „Przewodniku” został wybrany na papieża.
Redakcja na Grobli
Teraz, gdy – nie ma co ukrywać – z wielkim sentymentem spoglądam na te dawne numery „Przewodnika”, aż trudno mi uwierzyć, jak wiele wysiłku wymagało przygotowanie i wydrukowanie tych szesnastu stron formatu B-3 z biało-czarnymi ilustracjami. Właściwie numer musiał być gotowy prawie z miesięcznym wyprzedzeniem.
Redakcja mieściła się wtedy przy ul. Grobla. Przychodziło tutaj wielu sympatyków pisma, ale też i osób, które miały jakieś krytyczne uwagi. W każdej redakcji jest podobnie. Czasem jest to uciążliwe, ale raczej zawsze miłe. Ma się bowiem świadomość, że to, co się pisze, ma żywy oddźwięk społeczny, że kogoś to interesuje, choćby nawet w negatywnym znaczeniu. Ks. Wojciech Raczkowski, jeden z ówczesnych redaktorów tygodnika i przez kilka lat z-ca ks. Walkowiaka, w swoich wspomnieniach podkreśla, że miał on niezwykłą wręcz cierpliwość do wysłuchiwania wszelkiego rodzaju interesantów. A ludzie już przez sam fakt, że zostali przyjęci przez samego redaktora naczelnego, czuli się dowartościowani.
Ks. Stanisław Walkowiak potrafił stworzyć w redakcji serdeczną i kulturalną atmosferę. Był wymagający, ale jednocześnie pozostawiał redaktorom wiele samodzielności. Każdy mógł się wykazać inicjatywą. Nawet wtedy, gdy te propozycje nie znalazły aprobaty naczelnego, umiał tak to wyjaśnić, że nikt nie czuł się upokorzony.
Stan wojenny
Na kadencję ks. Stanisława Walkowiaka, jako redaktora naczelnego, przypadło też bardzo smutne wydarzenie. Wprowadzenie stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. Z dnia na dzień wstrzymano wydawanie wszystkich pism, w tym oczywiście i „Przewodnika”. Co ciekawe, świąteczny numer w Boże Narodzenie 1981, który był już prawie wydrukowany, pozwolono jednak sprzedać. Było to więc wydanie przygotowane przed wybuchem stanu wojennego, a rozprowadzone już po jego ogłoszeniu.
Nie zamykaliśmy jednak biurek, bo ufaliśmy, że coś się zmieni zewnętrznie. Zmieniło się to, że cała wolna myśl przeniosła się wtedy do podziemia. Wydawano gazetki na różnych powielaczach, przepisywano ręcznie, rozrzucano ulotki po urzędach, w miejscach publicznych, a my, którzy zawsze mieliśmy świadomość, że jesteśmy „przewodnikiem” narodu, nie mieliśmy prawa głosu.
Warto może przytoczyć fragment artykułu ks. Walkowiaka właśnie z tego ostatniego w 1981 r. „Przewodnika”: „W rzeczywistości posierpniowej wielomilionowy związek zawodowy stanowi „Solidarność” (…) Ks. prof. J. Tischner z Krakowa wyjaśnia w wielu publikacjach, na czym polega etyka solidarności. Należy przyznać, że zakotwiczenie w Ewangelii stawia od początku «Solidarność» w bliskości z Kościołem. Skąd więc tyle konfliktów?”. W tym miejscu ks. Walkowiak nie mógł jednoznacznie napisać, że konflikty tworzyło ciągle państwo. Napisał jednak coś, co także dzisiaj jest aktualne: „Najkrótszą drogę wyjścia z impasu zawiera hasło nowego Prymasa (ks. abp Józef Glemp): «Przez sprawiedliwość ku miłości». Tędy chyba dla wszystkich droga – a nie gdzie indziej”.
Reaktywacja
Ks. Stanisław Walkowiak nieustępliwie zabiegał o reaktywowanie pisma. Wreszcie, 7 marca 1982 r., wydaliśmy, po kilkumiesięcznej przerwie, nowy, a właściwie kolejny numer „Przewodnika Katolickiego”. Radość mieszała się ze smutkiem, bo nie było to już to samo pismo. Cenzura została zaostrzona. Trudno było poruszać istotne tematy, bo zaraz były wykreślane, a w miejsce tekstu pojawiał się zapis „Ustawa z dnia 31 VII 1981 r…” Pismo było szare i smętne. Zmęczony i chory redaktor naczelny zgłosił w 1984 r. rezygnację ze sprawowanej funkcji. Jako kanonik gremialny Kapituły Kolegiackiej w Poznaniu zamieszkał przy placu Kolegiackim i w miarę sił pomagał przy poznańskiej farze. Tu też umarł nagle przy ołtarzu, podczas sprawowania Eucharystii 19 kwietnia 1985 r., na kilka dni przed obchodami 90-lecia powstania „Przewodnika”. Jako ciekawostkę dorzucę, że ks. Stanisław często witał swoich przyjaciół zawołaniem „Alleluja!”. Zmarł dokładnie podczas śpiewu „Alleluja”.
Miał wtedy 61 lat. Dziś miałby lat 86. A zatem mógłby jeszcze być tu z nami. Mówi się w takich sytuacjach: Szkoda, że nie dożył. Wiele ominęło ks. Stanisława Walkowiaka przez te 25 lat. Większa część wielkiego pontyfikatu Jana Pawła II, papieskie pielgrzymki do Polski, a nade wszystko odzyskanie wolności. Dziś mamy w Polsce wolność słowa. Czasem nawet narzekamy, że się jej nadużywa. I to nas trochę denerwuje. Ale niezależnie od tego, czy ktoś mówi według nas głupio czy mądrze, może mówić własnym głosem. A my przez tyle lat byliśmy „więźniami” cenzury.
Trzymam w ręku najnowszy, dość gruby numer „Przewodnika”. Pięknie wydany na dobrym, kredowym papierze z kolorowymi ilustracjami. Nie chcę tu porównywać, czy jest lepszy, czy gorszy od naszego. Każdy ma swój czas. Najważniejsze, że jest, że przetrwał. I i II wojnę światową, czasy stalinowskie, ustrój komunistyczny, stan wojenny i że nadal wychodzi. Teraz, gdy każdy ma swobodny wybór, „Przewodnik Katolicki” nadal jest z nami. I wspominając jego redaktora naczelnego śp. ks. Stanisława Walkowiaka w 25. rocznicę śmierci myślę, że naprawdę bardzo by Go to cieszyło.
Ks. Stanisław Walkowiak urodził się 2 kwietnia 1924 r. w Baborówku (par. Szamotuły). Syn Stanisława i Józefy z d. Najder. Ukończył szkołę powszechną w Baborówku i Szamotułach. Dalszą naukę w Gimnazjum w Szamotułach przerwał wybuch II wojny światowej. Uczył się wtedy na tzw. tajnych kompletach, pracując jednocześnie jako pomocnik kupiecki. Po odzyskaniu niepodległości złożył egzamin dojrzałości w Państwowym Liceum Ogólnokształcącym w Krotoszynie. W czasach gimnazjalnych należał do Sodalicji Mariańskiej i był bardzo aktywnym prezesem koła gimnazjalnego.
15 lutego 1946 r. zgłosił się do Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Poznaniu, by jak napisał w podaniu „urzeczywistnić pragnienie, które od bardzo wczesnej młodości towarzyszyło mu w życiu”. Na tym podaniu widnieje osobista adnotacja kard. Stefana Hlonda: „przyjęty”.
Po studiach filozoficznych w Gnieźnie i teologicznych w Poznaniu 19 maja 1951 r. otrzymał święcenia kapłańskie z rąk abp. Walentego Dymka.
Na pierwszą placówkę kapłańską jako wikariusz powołany został do Ostrzeszowa, pełniąc równocześnie obowiązki prefekta w tamtejszych szkołach. Owocem tej pracy duszpasterskiej było 6 powołań kapłańskich. W 1954 roku przeszedł na wikariat do parafii w Śmiglu.
W 1955 roku abp Walenty Dymek skierował ks. Walkowiaka na studia specjalistyczne najpierw w Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie, potem na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, gdzie uzyskał stopień magistra i licencjata teologii.
Po powrocie do Poznania został penitencjarzem przy kolegiacie poznańskiej. Otrzymał też nominację na stanowisko notariusza Kurii Metropolitalnej i został bardzo oddanym współpracownikiem bp. Tadeusza Ettera. Abp Antoni Baraniak nadał mu tytuł radcy. W tym czasie pełnił też funkcję kapelana Domu Sióstr Miłosierdzia pw. św. Józefa i kapelana szpitala dziecięcego. Był także przedstawicielem i rzecznikiem KUL w archidiecezji poznańskiej. Uchodził za doskonałego kaznodzieję. Po 13 latach pracy w kurii na własną prośbę opuścił ją i został proboszczem parafii pw. św. Mikołaja w Mosinie.
26 stycznia 1973 r. objął w zastępstwie obowiązki redaktora naczelnego „Przewodnika Katolickiego”, a następnie został redaktorem naczelnym. W 1976 r. został mianowany kanonikiem gremialnym Kapituły Kolegiackiej w Poznaniu.
Intensywna praca nadwerężyła zdrowie ks. Stanisława Walkowiaka. Pobyty w szpitalu i leczenie sanatoryjne były powodem przejścia w 1984 r. na rentę. Odtąd służył już tylko pomocą duszpasterską przy poznańskiej farze. Odszedł do Pana 19 kwietnia 1985 r. podczas sprawowania Najświętszej Ofiary w 34. roku kapłaństwa. Pochowany został na parafialnym cmentarzu na poznańskim Górczynie.