Afryka? Głód, AIDS i brak wody – trzy skojarzenia, które pojawiają się natychmiast. I niestety, jak rzadko kiedy, owe obiegowe opinie znajdują swoje potwierdzenie w smutnej afrykańskiej rzeczywistości.
„Afryka cierpi niewspółmiernie” – wołał Benedykt XVI podczas swojej tegorocznej pielgrzymki na Czarny Ląd, oglądając z bliska „krwawiące rany Afryki” i apelując o opiekę oraz pojednanie między wszystkimi jej mieszkańcami.
Bo w przypadku Afryki tak już właśnie jest: każdy, kto zamierza głosić tam Ewangelię Nadziei, musi najpierw zmierzyć się z biedą, cierpieniem i sumą wszystkich nieszczęść, jakich doświadczają na co dzień Afrykanie. Ta prawidłowość dotyczy także uczestników trwającego właśnie II Synodu Biskupów dla Afryki. I właśnie dlatego każda zapadającą na synodzie decyzja będzie musiała najpierw uwzględniać realia Czarnego Lądu i najpilniejsze potrzeby jego mieszkańców, a dopiero w drugiej kolejności wymogi eklezjalnej poprawności.
Spalona ziemia
Benedykt XVI właśnie podczas swojej marcowej podróży na Czarny Ląd nakreślił „mapę drogową” wszystkich najważniejszych problemów trapiących Afrykę. Zarówno w Kamerunie – nie bez przyczyny nazywanym Afryką w miniaturze - jak i w skrwawionej ponad dwudziestoletnią wojną domową Angoli, Papież mówił, że „chrześcijanin nigdy nie może milczeć w obliczu cierpienia czy przemocy, biedy czy głodu, korupcji czy nadużywania władzy oraz regionalnych konfliktów”. W sposób szczególny zwracał jednak uwagę na rabunkową eksploatację Afryki z jej bogactw i zasobów, których miejscowi mieszkańcy „tak bardzo potrzebują, aby tworzyć społeczeństwo bardziej solidarne i sprawiedliwe”. Benedykt XVI nazwał ten stan rzeczy po imieniu, określając go mianem „nowego kolonializmu”.
Do tego problemu odnosił się także fragment papieskiej homilii, wygłoszonej podczas Mszy św. inaugurującej tegoroczny Synod dla Afryki: „Kiedy mówi się o skarbach Afryki, myśli się zaraz o surowcach naturalnych, w które bogaty jest jej obszar i które niestety stały się, i czasem nadal są, przyczyną wyzysku, konfliktów i korupcji” – stwierdził Papież.
Trudno doprawdy nie zgodzić się z tymi słowami. Złoto, ropa naftowa, diamenty, uran, egzotyczne drewno czy owoce tropikalne są bowiem cały czas łakomymi kąskami, po które chętnie i często sięgają wielkie międzynarodowe koncerny. - Wykorzystują zasoby Afryki, nie dbając o to, czy następne pokolenia na tej ziemi będą miały środki do życia. Bezwzględna dewastacja środowiska naturalnego ma zgubny wpływ na życie ludności afrykańskiej i zagraża perspektywom utrzymania pokoju na tej ziemi – powiedział kilkanaście dni temu bp Lucius Iwejuru Ugorji z Nigerii, w rozmowie z dziennikiem „L'Osservatore Romano”.
Schemat działania owych wielkich międzynarodowych „odkurzaczy” wygląda prawie zawsze tak samo: najpierw jest potężna łapówka, trafiająca do rąk miejscowych notabli, a potem następuje niczym nieograniczona eksploatacja na gigantyczną skalę zasobów danego państwa. Wydrenowany w ten sposób ze wszystkich swoich bogactw kraj kończy w długach, których spłata zostaje przerzucona na barki żyjących w skrajnej nędzy obywateli. - Już nie wytrzymujemy, widząc, jak nasi synowi i córki są wystawiani na pośmiewisko krajów, które jeszcze do wczoraj grabiły nasze surowce, a dziś wrzucają nas do morza, jak zużyty lub przeceniony towar – stwierdziła gorzko jedna z ekspertek Synodu dla Afryki, siostra Elisa Kidane ze zgromadzenia misjonarek kombonianek.
Wielki Głód
Problemy Afryki powiększa także światowy kryzys gospodarczy. Zdaniem ekspertki Banku Światowego, Katherine Marshall, w wyniku światowej recesji ceny produktów spożywczych w Afryce wzrosły kilkukrotnie. A to oznacza jeszcze większy głód na Czarnym Lądzie.
Według danych międzynarodowej agencji Christian Aid (Chrześcijańska Pomoc) większość krajów afrykańskich nie jest samowystarczalna pod względem żywnościowym. Z kolei Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) podaje w swoim raporcie za 2008 rok, iż największy odsetek niedożywionych żyje w Afryce Subsaharyjskiej, gdzie jedna trzecia ludzi pozostaje stale głodna. W Burkina Faso pół miliona mieszkańców tego kraju zdanych jest wyłącznie na pomoc Światowego Programu Żywnościowego. W Etiopii, według danych UNICEF, 126 tys. dzieci jest narażonych bezpośrednio na niebezpieczeństwo śmierci głodowej, a w Republice Środkowoafrykańskiej odsetek ten jest jeszcze wyższy – widmo to grozi aż 700 tysiącom dzieci w wieku do 5 lat!
Do tego dochodzi także niewygasająca od dawna epidemia wirusa HIV na Czarnym Lądzie. ONZ ocenia, że prawie 70 proc. wszystkich zainfekowanych AIDS żyje w krajach afrykańskich na południe od Sahary. W niektórych z tych państw odsetek osób zakażonych HIV przekroczył już 40 proc.
Kiedy jednak Papież podczas swoje podróży apostolskiej do Afryki przypomniał o wierności małżeńskiej i abstynencji seksualnej, jako jedynie skutecznych i moralnie dopuszczalnych środkach w walce z AIDS, dodając, że „prezerwatywy nie rozwiążą problemu AIDS w Afryce”, na Zachodzie podniosła się gigantyczna fala oburzenia i potępienia dla tych słów. Tymczasem znajdują one swoje potwierdzenie w afrykańskiej rzeczywistości. Okazuje się bowiem, że jedyne rezultaty w walce z AIDS osiągają te kraje Czarnego Lądu, które prowadzą kampanie społeczne propagujące małżeńską wierność i przestrzegające przed konsekwencjami seksu przedmałżeńskiego. Tak stało się np. w Ugandzie, gdzie jeszcze 20 lat temu odsetek nosicieli HIV w tamtejszym społeczeństwie wynosił ponad 30 proc. Dziś problem ten dotyczy zaledwie 4 proc. Ugandyjczyków.
Mordują bez słowa
I wreszcie kolejny gwóźdź do „hebanowej trumny”, czyli niezliczone konflikty etniczne – będące skutkiem sztucznego, „geometrycznego” podziały Afryki przez wielkie mocarstwa w XIX wieku – oraz waśnie religijne, do których dochodzi głównie za sprawą coraz bardziej ekspansywnego islamu w jego radykalnej wersji. Ich ofiarami są jak zwykle najsłabsi: kobiety, dzieci, chorzy i starcy.
Związana z Kongregacją ds. Ewangelizacji Narodów agencja Fides opublikowała niedawno przerażające dane, z których wynika, że to właśnie w Afryce w największym stopniu wykorzystuje się małe dzieci, jako żołnierzy walczących w konfliktach zbrojnych. Przypadki takie notowane są m.in. w Republice Środowej Afryki, Czadzie, Sudanie, Somalii i Demokratycznej Republice Konga. „Dzieci są idealnymi żołnierzami, ponieważ nie narzekają, niczego nie oczekują i nie domagają się żołdu, a kiedy rozkazujesz im mordować, robią to bez słowa” – stwierdził wprost jeden z oficerów armii Czadu.
Afrykańskie dzieci zmuszane są także nadal do niewolniczej pracy na plantacjach dla odrobienia długów. Zdaniem sekretarza Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Migrantów i Podróżujących abp Agostino Marchetto najwięcej tego typu praktyk ma miejsce w Liberii, Mauretanii, Sierra Leone oraz Sudanie.
Podobnie źle wygląda sytuacja afrykańskich kobiet. Z jednej strony spotyka je dyskryminacja, przemoc i wykorzystywanie seksualne, a z drugiej „dobrodziejstwa” świadczone przez agendy międzynarodowych organizacji humanitarnych, które proponują Afrykankom nowoczesne metody „regulacji urodzeń”: aborcję, sterylizację i antykoncepcję. - Zamachy na życie nie omijają nawet tych regionów, gdzie kultura poszanowania życia należy do tradycji, jak Afryka, gdzie próbuje się w podstępny sposób banalizować aborcję poprzez Protokół z Maputo – zauważył Benedykt XVI w styczniu br., odnosząc się do coraz bardziej nachalnie forsowanego dodatkowego Protokołu do Afrykańskiej Karty Praw Człowieka w sprawie Praw Kobiet.
Tymczasem, jak zauważył w niedawnej rozmowie z KAI były misjonarz abp. Henryk Hoser, wbrew rozpowszechnionej na Zachodzie opinii, receptą na problemy Czarnego Lądu nie jest wcale zmniejszenie liczby mieszkańców tego wyjątkowo przecież słabo zaludnionego kontynentu. Wręcz przeciwnie – zdaniem hierarchy Afryka „jest zdolna się wyżywić, a nawet eksportować żywność, o ile da się jej możliwości rozwoju. A tych szans ona często nie otrzymuje”...