Logo Przewdonik Katolicki

Szpion z Paryża

Michał Bondyra
Fot.

Z Maciejem Morawskim, legendarnym paryskim korespondentem Radia Wolna Europa, rozmawia Michał Bondyra

 

Z Maciejem Morawskim, legendarnym paryskim korespondentem Radia Wolna Europa, rozmawia Michał Bondyra

 

Dwadzieścia siedem lat pracy korespondenta w Paryżu to nie jedyna Pańska współpraca z Wolną Europą...

– Moja przygoda z Wolną Europą zaczęła się już w roku 1953 w Strasburgu, kiedy byłem stypendystą Kolegium Wolnej Europy. Studiowałem wtedy na tamtejszym uniwersytecie, przygotowując pracę w ramach Wyższych Studiów Europejskich o metodach zwiększania wydajności pracy ludzkiej w Polsce, czyli o stachanowizmie. Ta praca szalenie podobała się Amerykanom, którzy chcieli mi ufundować stypendium w USA. Po ukończeniu studiów przez donos spreparowany prawdopodobnie przez komunistów, mówiący o tym, że byłem komunistą i homoseksualistą, stypendium nie dostałem.

To była epoka „McCarthyzmu” – polowania na czarownice. Mimo sugestii nie interweniowałem w tej sprawie w Waszyngtonie i rozpocząłem pracę dla Francuzów. Po dwóch, trzech latach, kiedy epoka „McCarthyzmu” się skończyła, zostałem prezesem Polskiego Zjednoczenia Młodzieży Chrześcijańsko-Społecznej (sekcji polskiej Międzynarodówki Młodych Chrześcijańskich Demokratów), która ściśle współpracowała z Komitetem Wolnej Europy finansującym działalność emigracyjną organizacji politycznych podobnych do zjednoczenia, równocześnie rozpocząłem też współpracę z paryskim biurem Radia Wolna Europa. Stałym korespondentem RWE w Paryżu zostałem w 1965 roku.

 

Jak wyglądała ta praca?

– Początkowo, gdy jeszcze współpracowałem z biurem RWE, zacząłem dostarczać Zygmuntowi Michałowskiemu, ówczesnemu korespondentowi w Paryżu, informacje o tym, co dzieje się w Polsce. Widywałem wtedy masę ludzi przyjeżdżających z kraju, m.in. Jerzego Zawieyskiego, posła Zbyszka Makarczyka, Andrzeja Wielowiejskiego czy Tadeusza Myślika. Nieco później, za pośrednictwem Piotra Jeglińskiego, współtworzącego niezależne pismo młodych katolików „Spotkania” w Lublinie zacząłem otrzymywać fantastyczne informacje, jak choćby te o podziałach w partii. Koledzy z miesięcznika „Spotkania” Janusz Krupski i Janusz Bazydło w okładkach od książek przesyłali Jeglińskiemu do Paryża mikrofilmy z informacjami, a ten, ponieważ nie mógł utrzymywać ze mną oficjalnego kontaktu, przepisywał treść mikrofilmów i w konfesjonale jednego z paryskim klasztorów doręczał mi je w postaci maszynopisu. Pamiętam, jak mój dyrektor Michałowski był zdumiony tymi spotkaniami w konfesjonale, a dyrekcja w Monachium wartością przesyłanych materiałów.

Choć sam Nowak Jeziorański uważał mnie za jednego ze swoich najlepszych korespondentów informacyjnych, z czasem zaistniała potrzeba, bym „gadał” do radia z Paryża. Wynikało to z prostej przyczyny, że łatwej było się dodzwonić z Paryża do Warszawy, no i miałem podobno ten dar „gadania”. Znakomity już wówczas młody Bronek Wildstein podśmiechiwał się trochę ze mnie, że kończę moje rozmowy zdaniem: „Pana serdecznie pozdrawiam, pani rączki całuję i psu rączki całuję”. Naturalnie te wszystkie uprzejmości wycinano.

Po stanie wojennym w paryskim biurze Wolnej Europy zjawili się nowi wybitni ludzie, m.in. Krzysztof Rutkowski, Andrzej Mietkowski, Jan Andrzej Stepek, Maria de Hernandez-Paluch. Informacje dostarczał też, a później nagrywał dla nas świetnie wypowiedzi, mój przyjaciel Marcin Libicki. Byłem też w stałym kontakcie z pallottyńskim Centrum Dialogu na rue Surcouf w Paryżu, w którym schronienie znajdowali, ale i odczyty mieli Władysław Bartoszewski, Stefan Kisielewski, Tomasz Łubiński, a nawet Zbigniew Herbert czy Czesław Miłosz. To był ośrodek, gdzie można było „gadać”. Prowadził go wtenczas ks. Zenon Modzelewski, a pomagali mu ks. Marian Falenczyk, ks. Florian Kniotek oraz Danuta Szumska, która pomagała mi tłumaczyć depesze AFP dla Polski. Pamiętam, gdy podczas odbywającego się tam jednego z odczytów było bardzo mało ludzi, a ksiądz superior Modzelewski powiedział: „nic nie szkodzi, jest Morawski z Wolnej Europy i tak osiem milionów Polaków was usłyszy”.

 

I faktycznie miliony słuchały, choć ci, którzy do nich nadawali lub jak sam pan mówi „gadali”, przypłacali to życiem, zdrowiem, czasem „tylko” szykanami. Pana los także nie oszczędził...

– Ponieważ byłem jednym z lepszych korespondentów informacyjnych, władze PRL określały mnie mianem szpiona. Uważano mnie za szpiega, wciąż grożono. Jeszcze po 89 roku odbierałem dziwne anonimowe telefony. To była zimna wojna. A ja jestem jej weteranem, bo to ona rozbiła mi życie rodzinne. Choć wiele wycierpiałem, to nie przejmowałem się tak pogróżkami, jak moja żona Jadwiga. Ona ciągłe zastraszanie ciężko przeżywała, a po upadku komunizmu załamała się nerwowo i odseparowała się ode mnie. Tamte szykany odcisnęły piętno też na życiu mojej córki. Podobnie odbiło się to na życiu żony Nowaka – pani Grety. Kiedyś, gdy Nowak przechodził jakąś operację, dostała telefon, że „ten skurwysyn, wróg Polski Ludowej, umarł na stole operacyjnym”, co oczywiście nie było prawdą. W wielu przypadkach na szykanach i pogróżkach się nie kończyło. Były napaści, pobicia, jak choćby to, które spotkało moją rumuńską koleżankę Monikę Lowinescu.

Ale to była zimna wojna, a ja, jako wychowanek Matki Boskiej Jurkowskiej, zwanej Matką Boską Pojednania Narodowego, uważam, że trzeba przezwyciężyć przeszłość i po katolicku dawnym przeciwnikom wybaczyć.

 

W naszej rozmowie wciąż przewija się nazwisko ikony Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa Jana Nowaka Jeziorańskiego. Często wspominając o nim, mówi Pan: „mój ukochany Dyrektor”, „bohater mojego życia”, dlaczego?

– Bo to mój przewodnik, któremu bardzo wiele zawdzięczam. Dzięki niemu mogłem pracować w Wolnej Europie, robić coś, co w moim mniemaniu było bardzo pożyteczne, a do tego odpowiadało mojemu temperamentowi. Zawsze bardzo wysoko ceniłem jego realizm, wagę, jaką przywiązywał do zdobywania informacji mogących nam wskazać, ku czemu się idzie, co czai się za rogiem. Tym bardziej wdzięczny jestem mojemu ukochanemu Dyrektorowi za to, że zawsze podkreślał, że jestem dla niego jednym z tych ludzi, do których miał pełne zaufanie.

 

A na ile ideały, o które walczył Jan Nowak, są dziś przestrzegane w dziennikarstwie, mass mediach?

– O to, by wytyczne Jana Nowaka były przekazywane, dbamy przez Stowarzyszenie Pracowników, Współpracowników i Przyjaciół Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Może zabrzmi to jak dowcip, ale naczelną zasadą Nowaka było to, by po pierwsze nie nudzić. Uczulał, by zawsze mówić prawdę, a złe wiadomości przekazywać jako pierwsze. Rzetelne informowanie społeczeństwa i mówienie prawdy było wymogiem, bo jak podkreślał, gdy się tego nie robi, słuchacze szybko się zorientują i po pewnym czasie stracą zaufanie. Tak było chociażby z peerelowską prasą, gdy ludzie zorientowali się, że kłamie.

Dziś, obserwując polską prasę zauważam, że zbyt wiele poświęca ona uwagi personalnym rozgrywkom i sporom, nie dostrzegając zagrożeń czyhających za rogiem. Nie widzi się problemów wynikających z kryzysu, konieczności mobilizacji w obrębie całej Europy w twórczym wysiłku, by ten kryzys przezwyciężyć. Konieczny jest euroentuzjazm młodych, by zbudować wielką, silną Europę. Potrzeba Europy opartej na najpiękniejszych wartościach francuskiej kultury politycznej. Na poszanowaniu wiedzy, literatury, sztuki, na dobrze pojętym humanizmie, ale i Europy opartej na wspaniałych społecznych encyklikach Jana Pawła II. Na miłości bliźniego i na dekalogu.

 

Spoglądając dziś na to, co Pan przeszedł, zadam na koniec zdawać by się mogło trywialne pytanie: Było warto?

– Oczywiście, że tak. To była moja idea, instynkt, rodzinna tradycja – tradycja służenia Polsce. Mój ojciec Kajetan był przecież przez 30 lat we Francji ambasadorem wolnych Polaków, prowadząc taką nieformalną ambasadę reprezentującą nie PRL, a Polskę dawną, przedwojenną, katolicką. To co robiliśmy, to była walka o to, by Polska znów była wolna, katolicka, by znów była Polską.

 

 

 


Maciej Dzierżykraj-Morawski - dziennikarz, publicysta, działacz emigracyjny, kawaler maltański. W Paryżu studiował nauki społeczne w Uniwersytecie Katolickim oraz handlowe w Akademii Handlowej, w Strasburgu – ekonomię w Instytucie Wyższych Studiów Europejskich jako stypendysta Kolegium Komitetu Wolnej Europy. W latach 1955-1965 prezes polskiego Zjednoczenia Młodzieży Chrześcijańsko-Społecznej. Działacz AK. Reporter, a w latach 1965-1992 korespondent Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. Członek Zarządu Komitetu Miejskiego Biblioteki Polskiej w Paryżu; Stowarzyszenia Polskich Kombatantów we Francji; Towarzystwa Historyczno-Literackiego w Paryżu. Prezes Polskiego Funduszu Humanitarnego we Francji. Członek Rady Nadzorczej Stowarzyszenia Pracowników, Współpracowników i Przyjaciół Rozgłośni Polskiej RWE im. J. Nowaka-Jeziorańskiego. Odznaczony Krzyżem AK (Londyn), Złotym Krzyżem Zasługi (Londyn), Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Kawaler francuskiego Orderu „Arts et Lettres”.

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki