Dzisiejsza Ewangelia ukazuje nam Jezusa, Jego życie i dzieło w zupełnie innym świetle. Burzy to wiele naszych stereotypów na temat Jezusa.
Na ogół wydaje się nam, że mając boską moc, Jezus korzystał z niej na prawo i na lewo, czyniąc cuda na każde zawołanie. Wydawać by się mogło, że to powinno uczynić Jego misję łatwą i skuteczną. Powinno to być jedno pasmo sukcesów i spektakularnych dokonań. Specjaliści od marketingu i zarządzania, mając takie możliwości, zdołaliby zapewne zawojować cały świat. Zresztą na pustyni szatan podsuwał Jezusowi te same sugestie: możesz kupić sobie ludzi.
A jednak Jezus nie skorzystał z tej propozycji i był bardzo daleki takiemu myśleniu. Sam sobie narzucił surowe ograniczenia w używaniu swej mocy. Nie chciał trafiać do ludzi drogą cudów i nadprzyrodzonych zjawisk, lecz zmieniać nas siłą słowa i wiary. Zasada ta obowiązuje w Kościele do dziś: sakramenty – chociaż są niezmierzonymi cudami łaski i Bożego działania, mają formę daleką od wszelkiej cudowności i widowiskowości. W dodatku rzadko kiedy czujemy, by w naszym życiu coś one od razu automatycznie zmieniły. Działanie łaski sakramentalnej jest niezwykle dyskretne.
Także Słowo Boże nie działa na ogół w sposób spektakularny i widowiskowy. Bóg chce człowieka przekonać, a nie zmusić do wiary; chce, byśmy Mu zaufali, a nie słuchali Go ze strachu. Dlatego nie powinniśmy się gorszyć ani dziwić, że i Jezusa ludzie nie chcieli słuchać, a jeśli nawet słuchali, to zawsze – jeśli chcieli – mieli wiele wymówek, by nie posłuchać. To zwykła, pospolita zazdrość nie pozwoliła im otworzyć się na Boże działanie. Nie chcieli zaakceptować, że Bóg mógłby wybrać jednego z nich, nawet jeśli był szczególnie uzdolniony.
Sam podziw i zachwyt dla mądrości i umiejętności człowieka nie wystarczą. Sąsiedzi Jezusa z Nazaretu byli zauroczeni i zachwyceni słowami i cudami Jezusa. Czuli moc, która z tych słów i znaków płynęła. Ale za nic nie chcieli uznać, że ta Boża moc miałaby być dana ich sąsiadowi, mieszkającemu gdzieś za rogiem ulicy, a w dodatku synowi cieśli. Boża moc zawsze domaga się od nas współdziałania i dobrej woli. Owoce Słowa Bożego i działania łaski zależą w wielkiej mierze od człowieka: od jego wiary, zaangażowania, ufności i posłuszeństwa względem Boga. I tego zabrakło. Można podziwiać Jezusa, że mimo tej niechęci, nie obraził się na swoich rodaków, lecz mimo wszystko szukał ludzi, którzy pozwoliliby sobie coś powiedzieć i pomóc. Dzisiaj też.