Puk, puk! „Dzień dobry, czy chce Pani porozmawiać o Biblii?”. Ile razy u progu naszych drzwi stanęło dwoje uśmiechniętych ludzi z Pismem Świętym w jednej ręce, w drugiej zaś trzymających kolejny numer „Strażnicy” lub „Przebudźcie się”?
Świadków Jehowy, bo oczywiście o nich tutaj mowa, spotkał w swoim życiu chyba każdy z nas. Kim są ci ludzie? Dlaczego pukają do naszych drzwi? Co pragną nam oznajmić? Czy powinniśmy podejmować z nimi jakikolwiek dialog?
Najtrudniejsza wydaje się odpowiedź na ostatnie z postawionych pytań. Wiele osób zdąży zamknąć Świadkom Jehowy drzwi przed nosem, nim zdołają oni powiedzieć: „dzień dobry”. Są też tacy, którzy, oczarowani ich uśmiechem oraz znajomością Biblii, stają się niezwykle ufni, stopniowo przyjmując ich naukę. Należy jednoznacznie stwierdzić, że żadna z tych postaw nie jest właściwa dla chrześcijan.
Kim jesteście, drodzy goście?
Historia ruchu Świadków Jehowy - w porównaniu z innymi wyznaniami nie jest długa. Sięga początku lat 70. XIX w., kiedy to amerykański kaznodzieja Charles T. Russell zainicjował powstanie ruchu nazwanego „Badacze Pisma Świętego” (ang. Bible Students). Już w roku 1879 towarzystwo to zaczęło wydawać swoje pismo, znane nam dziś pod tytułem „Strażnica Zwiastująca Królestwo Jehowy” (ang. The Watchtower Announcing Jehovah's Kingdom).
Jedynym miejscem poszukiwania prawd wiary dla badaczy stała się Biblia. Odrzucili oni całą tradycję chrześcijańską, uzurpując wyłączne sobie prawo do prawidłowej interpretacji Pisma Świętego.
Niezwykle trudno wyliczyć podobieństwa wiary katolickiej oraz nauki Świadków Jehowy. Znacznie łatwiej podać dzielącą je przepaść doktrynalną.
W co wierzycie, drodzy goście?
Najistotniejszą kwestią wyznaniową różniącą wszystkie wyznania chrześcijańskie od religii Świadków jest nauka o Trójcy Świętej. Wyznawcy Jehowy kwestionują boską naturę Jezusa i osobowy wymiar Ducha Świętego, uznając Go za bezimienną moc sprawczą Boga Ojca.
Przeczą oni nauce o nieśmiertelnej duszy człowieka. Uważają, że słowo „dusza” oznacza po prostu istotę żywą – człowieka, zwierzę, a nawet roślinę. Ich zdaniem człowiek jest w pełni śmiertelny i jedyną nadzieją dla niego pozostaje zmartwychwstanie ciał, nie zaś to, że po śmierci żyje jego dusza.
Kult Maryi – Matki Boga oraz kult świętych to, w ich opinii, zjawiska niewłaściwe. Sakralny wymiar obrazów i wizerunków świętych uznają wręcz za bałwochwalstwo.
Jako organizacja jednoznacznie odrzucają struktury kościelne, negując całą sukcesję apostolską. Przejawia się to m.in. w tym, że nie uznają prymatu biskupa Rzymu jako następcy św. Piotra.
Konsekwencją negacji nauki o Jezusie jako Bogu i doktryny o obcowaniu świętych jest to, że nie świętują Bożego Narodzenia ani imienin. Jedyną istotną dla nich datą jest 14 dzień żydowskiego miesiąca Nisan (przełom marca i kwietnia), w którym obchodzą pamiątkę śmierci Chrystusa. Uroczystość ta nie ma jednak nic wspólnego ze świętami Wielkiej Nocy. Dla katolika bowiem okres Triduum oraz poranek zmartwychwstania to realne uobecnienie i ponowne przeżycie wydarzeń paschalnych. Dla Świadków zaś jest to wyłącznie wspomnienie, kolejna rocznica wydarzeń sprzed niemal dwóch tysięcy lat.
Wyznawcy Jehowy głoszą bliskie nadejście tysiącletniego panowania Chrystusa na ziemi. Ich teoria w znacznej mierze opiera się na dosłownej interpretacji Janowej Apokalipsy 20,1-7, gdzie mowa o tym, że Mesjasz, po pokonaniu i uwięzieniu wrogów, przez tysiąc lat będzie królował na ziemi wraz z tymi, którzy oddali swe życie, głosząc Słowo Boże. Po tym okresie szatan zostanie uwolniony, by stoczyć ostateczny bój z Bogiem. W walce tej zniszczone zostanie wszelkie zło i nastanie nowy porządek – miłości, braterstwa, bez chorób i wojen. Zdaniem Świadków niebiańskie szczęście osiągnie wyłącznie 144 000 wybranych, którzy wraz z Chrystusem zapanują nad owczarnią, cieszącą się szczęściem na ziemi. Oczywistym jest to, że wybrańcami będą wyłącznie wyznawcy Jehowy – jednak ich liczba sięga obecnie około siedmiu milionów. Dla całej reszty - nawet dla sympatyków ich religii, znajdzie się miejsce w królestwie ziemskim.
Jak żyjecie, drodzy goście?
Ci, którzy mieli okazję porozmawiać ze Świadkami, nie mogą zaprzeczyć, że gdy rozprawiali oni o Biblii, zawsze emanowała od nich radość i entuzjazm. Uśmiechali się, wzbudzając nasze zaufanie, a przekonanie, z jakim głosili swą naukę, wywoływało podziw dla głębi ich wiary.
To literalny odbiór nauk biblijnych kształtuje ich wizerunek etyczno-moralny. Mają wręcz obowiązek odrzucić kłamstwo i nieuczciwość. Obce im są obsceniczne i wulgarne gesty, nie nadużywają alkoholu, nie zażywają narkotyków. Trzy razy w tygodniu zbierają się w tzw. Salach Królestwa na spotkaniach swego zboru. Nade wszystko jednak oddają się wykładaniu swej doktryny we wszelkich możliwych formach. Najpopularniejszą jest oczywiście „pukanie do drzwi”. Poza tym mają własną prasę, strony internetowe, prowadzą także zażyłą korespondencję ze swymi sympatykami.
Bardzo wiele czasu poświęcają lekturze Biblii. Posiadają własne tłumaczenie Pisma Świętego zwane „Biblią w Przekładzie Nowego Świata”. Uczestniczą w kursach i szkoleniach doskonalących ich wiedzę biblijną. Właśnie to oddanie Księgom Świętym sprawia, że stając u naszych drzwi Świadkowie są doskonale przygotowani do rozmowy.
A niech was..., drodzy goście
Gdy z ust wyznawców Jehowy padną już znamienne słowa o nasze zainteresowanie Biblią, postarajmy się przyjąć postawę godną chrześcijan. Nie zamykajmy im drzwi przed nosem, wszak to nie przystoi! Jeśli nasza znajomość Biblii pozostawia wiele do życzenia, grzecznie podziękujmy za rozmowę: przygotowanie naszych gości jest doskonałe, dobrze byłoby, gdybyśmy nie wykazali się przed nimi naszą ignorancją. Powinniśmy jednak częściej sięgać po Pismo Święte, to nasz chrześcijański obowiązek! Sam św. Hieronim napisał przed wiekami, że „nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa”. Brak czasu? Istnieją szczegółowe plany lektury Pisma Świętego, zgodnie z którymi bez wielkich wyrzeczeń można przeczytać je całe w rok, dwa lub trzy lata. Warto też orientować się, jak Biblia powstawała i poznać podstawowe zasady jej interpretacji.
Dopiero odpowiednio przygotowani możemy spróbować swych sił w rozmowie ze Świadkami. Przygotujmy się jednak na to, że wyznawców Jehowy nie przekonamy do słuszności naszych prawd i teorii. Nie przyszli oni słuchać, lecz przekonywać do swoich racji. Po cóż więc z nimi rozmawiać? Choćby dlatego, żeby sprawdzić swą wiedzę biblijną i z przekonaniem bronić swej wiary. Naszą postawą dajemy świadectwo uczniów Chrystusa!
A postawa Świadków niech będzie dla nas swego rodzaju wzorem: ludzie ci mają bowiem niebywałą zdolność do pojawiania się w mieszkaniach osób dotkniętych nieszczęściem, jak choćby śmierć kogoś bliskiego. Bardzo wątpliwe, by wizytom tym przyświecała tylko braterska troska. Jest to raczej doskonała okazja, by wykorzystać trudną sytuację i pełną współczucia postawą przekonać do swych racji.
Pamiętajmy więc o naszych bliskich, znajomych czy sąsiadach, których codzienność została naznaczona życiową tragedią. Czasami nie potrzeba zbyt wiele, wystarczy zwykły telefon lub krótka wizyta na przysłowiową kawę. Nie pozwólmy, by ludzie ci wraz z kimś bliskim tracili także wiarę. Wiarę w Jezusa – naszego Pana i Boga, Ducha – Pocieszyciela oraz Matkę – Bogurodzicę, która pod krzyżem roniła łzy, patrząc na zbawczą śmierć swego Syna.