Negocjacje w sprawie tarczy antyrakietowej jako żywo przypominają przedmałżeńskie podchody. On chciałby, ale się boi, ona chętnie odda mu swoją rękę, tyle tylko, że jej ojciec nie bardzo kwapi się z płaceniem posagu.
Póki co „tak” tarczy antyrakietowej powiedzieli nasi południowi sąsiedzi. Po niedawnym spotkaniu w Białym Domu premiera Czech Mirka Topolanka z amerykańskim prezydentem George’em W. Bushem, do uzgodnienia pozostały już tylko drobne kwestie dotyczące ochrony środowiska. Jest to zaś o tyle ważne, że przeciwnicy umieszczenia elementów tarczy w Czechach (a takiemu rozwiązaniu sprzeciwia się ponad 70 proc. czeskiego społeczeństwa) twierdzą, że zagraża ona zdrowiu okolicznych mieszkańców oraz środowisku naturalnemu. Premier Topolanek nazywa te zastrzeżenia „zrozumiałymi, ale irracjonalnymi”.
W przeciwieństwie do Polaków strona czeska nie stawia też właściwie żadnych warunków, od których uzależnia umieszczenie tarczy na swoim terytorium. Nie sposób jednak nie zauważyć, że przy okazji wizyty Topolanka w Stanach Zjednoczonych Czechy zawarły porozumienie o zniesieniu wiz dla czeskich obywateli podróżujących do USA.
My o zniesieniu wiz możemy na razie tylko pomarzyć, próbujemy za to coś „ugrać” na naszej ewentualnej zgodzie na lokalizację tarczy w Polsce. Polski rząd uzależnia ją m.in. od amerykańskiej pomocy we wzmocnieniu naszych systemów obrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej.
„Są korzyści, ale pojawia się także ryzyko, dlatego nasze żądania względem Amerykanów mają to ryzyko zrekompensować; chcemy modernizacji polskiej armii” – zapowiada od dawna minister obrony narodowej Bogdan Klich.
Polscy wojskowi najchętniej widzieliby u nas rakiety krótkiego zasięgu Patriot lub też system rakietowy THAAD, zaprojektowany do zwalczania pocisków balistycznych krótkiego i średniego zasięgu. Na razie jednak te warunki napotykają na opór ze strony amerykańskiej.
„Amerykanie zrobili krok do przodu, ale do ostatecznego zakończenia negocjacji jeszcze długa droga. Na dzisiaj propozycja USA w sprawie tarczy jest dla Polski niezadowalająca” – powiedział kilka dni temu Klich.
Polski rząd podkreśla też, że w przeciwieństwie do czeskiego nie zamierza spieszyć się w negocjacjach. Szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski nie wyklucza, że rozmowy o tarczy antyrakietowej nie zakończą się za kadencji George’a Busha i będą kontynuowane później, z nowym amerykańskim przywództwem. „Nawet jeśli byśmy umowy podpisali, to ich realizacja i tak będzie zależała od woli następnej administracji, woli następnego Kongresu Stanów Zjednoczonych, a jeszcze w Polsce od woli Sejmu” – przekonywał na niedawnej konferencji prasowej Sikorski.
Wydaje się jednak, że przynajmniej jeśli chodzi o polski parlament, sprawa jest już raczej przesądzona. Bowiem jedynym ugrupowaniem, które wprost sprzeciwia się zainstalowaniu amerykańskiego systemu antyrakietowego w Polsce, jest niemiłosiernie dołujący w sondażach LiD. Zdaniem polityków Lewicy i Demokratów, system antyrakietowy w Polsce „będzie konfrontacyjny wobec Rosji, ponieważ ma on charakter par excellence ofensywny”.